Dehnel: Konkretne śmierci

Nie wiedziałem nawet, gdzie jest Bieżuń. W powiecie żuromińskim, na Mazowszu. Mieszkał tam Dominik Szymański, lat 14, na zdjęciu. Mieszkał, już nie mieszka, właśnie się powiesił na sznurówkach, bo w szkole koledzy urządzili mu festiwal hejtu.

Zasłużenie: w końcu nosił rurki, układał włosy i był „pedziem”. Homofobia to nie jest jakaś oderwana od życia sprawa. Jakiś „pogląd”, który można przyjmować, można się z nim nie zgadzać, ale ma miejsce w społeczeństwie. To jest zwykła podłość, podłość, która zbiera konkretne ofiary.

Piszę o tym, bo po moim niedawnym poście o związkach wyrzuciłem szuflami z mojej fejsowej strony tony, tony gnoju, zablokowałem 20 czy 30 profilów, miałem przegląd całego wachlarza najrozmaitszych homofobów, od hardkorowych, skatologiczno-wulgarnych, do softkorowych, „nie jestem homofobem, ale”, pochylonych z czułością nad „obrażonymi” moim postem biednymi hierarchami kościoła katolickiego.

Piszę o tym, bo nawet ja, zaprawiony w bojach netowych, chodzę podminowany przez tę stężoną nienawiść i usprawiedliwianie nienawiści, i nawoływanie do „szacunku” dla homofobów. Bo przecież „wasze środowisko mówi o tolerancji, więc musi tolerować homofobów”. Nie, nie musi. Więcej: nie powinno. Bo to prowadzi do konkretnych śmierci, jak jazda po pijanemu.

Jacek Dehnel

1-246348 (2)

design & theme: www.bazingadesigns.com