Koniec Europy| Jacobin

tumblr_static_ck375tznilck0gcs8ws8oggck

Z perspektywy Unii Europejskiej zapaść finansowa w 2008 roku była jedynie wstępem do głębszego kryzysu, który objął swoim zasięgiem cały kontynent. Amerykański krach finansowy wywołał skomplikowaną reakcję łańcuchową niespodziewanych zdarzeń, które przetoczyły się przez Stary Kontynent, zatruwając wszystkie sfery życia społecznego oraz skutkując zupełnie nowym pejzażem ukształtowanym przez polityczny i ekonomiczny kryzys.

Zdaniem Ady Colau, nowo wybranej burmistrzyni Barcelony i szefowej koalicji zbudowanej wokół ruchu indignados, „nie będzie osób, których obecny kryzys nie dotknie. Możemy spodziewać się powrotu rzeczywistości feudalnej, z ostrym wzrostem nierówności, niespotykaną koncentracją bogactwa, nowymi formami braku bezpieczeństwa dla większości obywateli – lub demokratycznej rewolucji, jeśli tysiące ludzi zdecydują się zmienić zakończenie tego filmu”.

Bardzo prawdopodobne, że właśnie docieramy do tego historycznego punktu zwrotnego. Przytłaczające zwycięstwo opcji „nie” w greckim referendum z 5 lipca 2015 roku wskazuje, że klasy ludowe chcą zahamowania postępującej od dekad neoliberalnej integracji europejskiej. Ponownie znaleźliśmy się – jak nazwałby to Auguste Blanqui – „w miejscu rozwidlenia” [chapter of bifurcation]. I znaleźliśmy się w tym miejscu w momencie trzęsienia ziemi zmieniającego kontynent, który wpadł w spiralę urazów i resentymentów niewidzianych od połowy ubiegłego wieku.

Piętnaście lat temu zakończone sukcesem wprowadzenie jednej waluty napędziło falę euroentuzjazmu, która przetoczyła się przez kontynent. Strategia lizbońska z 2000 roku obiecała uczynić Unię Europejską „najbardziej na świecie konkurencyjną i dynamiczną ekonomią, opartą na wiedzy, zdolną do zrównoważonego ekonomicznego wzrostu z coraz większą liczbą coraz lepszych miejsc pracy i większą spójnością społeczną”. Entuzjaści portretowali Unię jako „latarnię morską dla reszty świata”. Marcel Gauchet i Jurgen Habermas wskazywali, że nowa europejska formuła – ponadnarodowe zarządzenie oparte na mechanizmach demokratycznych i państwo opiekuńcze – powinna służyć za „model dla narodów świata”.

W rzeczywistości te oczekiwania nigdy się nie urzeczywistniły. Było na odwrót: patrząc na nie z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że ten ciąg wydarzeń był historią niepowstrzymanej przez nikogo porażki. Wzrost gospodarczy regionu był wolniejszy niż wzrost niemal każdego innego regionu – zarówno w czasach przed kryzysem. jak i po nim. Zwrot z 2010 roku w kierunku polityki austerity okazał się ogromnym fiaskiem. Wartość PKB wciąż nie powróciła do poziomu sprzed 2007 roku, co sprawiło, że był to najgorszy ekonomiczny kryzys ostatnich lat – gorsza w skutkach okazała się jedynie katastrofalna próba przywrócenia kapitalizmu w Rosji w latach dziewięćdziesiątych.

OECD przyznaje trzeźwo, że oczekiwanie na wzrost gospodarczy po początkowym odbiciu znacząco się przedłuża. Jest to wręcz przyznanie, że stosowane w tym czasie metody zarządzania gospodarką nie mają na nią wpływu.

W ubiegłym roku pogłębił się problem bezrobocia – 44 miliony osób w Unii Europejskiej pozostaje bez pracy lub pracuje poniżej swoich kwalifikacji. To nie tylko osobisty dramat tych osób, ale także spektakularna ilustracja społecznej nieracjonalności, której efektem jest ogromna ekonomiczna strata – szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że europejscy pracownicy należą do najbardziej wydajnych na świecie. 

Mit spójności gospodarczej również został obnażony. W ostatnich pięciu latach wrażenie spójności zniknęło, a w jego miejsce wróciła z hukiem hierarchia pomiędzy niemieckim rdzeniem Unii a peryferiami. Podczas gdy Włochy są poniżej poziomu PKB per capita sprzed wprowadzenia euro, inne kraje, jak Grecja, Hiszpania, Portugalia pogrążone są w społecznej desperacji, ze stale rosnącymi rzeszami ludzi nie mogących spełnić zaspokoić swoich podstawowych potrzeb.

Tragiczne i ironiczne jest to, że całe to cierpienie jest zbędne. Współczynniki długu do PKB wzrosły pomimo twardych programów oszczędnościowych, zakuwając kraje peryferyjne i ich klasy pracujące w niekończącą się niewolę długu wobec rynków finansowych i krajów-pożyczkodawców. Jednocześnie nierównowaga wymiany handlowej w strefie euro trwa, a zacieśniona koordynacja wprowadzania neoliberalnych rozwiązań na poziomie UE nie daje żadnego mechanizmu przeciwdziałania strukturalnym problemom nierównego rozwoju, które tę nierównowagę powodują.

Niekorzystne wiatry kryzysu gospodarczego zmieniły europejskie instytucje w machiny wojny klasowej. Wielki skok integracji w ostatnich latach spowodował stałe zmniejszanie wpływów wybieranych parlamentów na politykę gospodarczą.

Naginający zasady nadzór biurokratyczny Komisji Europejskiej i rządów kluczowych państw, powołanie niezależnych ciał technokratycznych do kontroli polityki fiskalnej oraz zwiększenie kompetencji ECB zmniejszyło zakres działań rządów krajowych do z góry ustalonych, przestarzałych postanowień konsensusu waszyngtońskiego: konsolidacji, prywatyzacji i liberalizacji.

Na niepopularne programy oszczędnościowe i reformy prawa pracy społeczeństwa krajów Południa zareagowały ogromną mobilizacją, jakiej nie widziano od dziesięcioleci, z wielokrotnymi strajkami generalnymi i działaniami quasi-powstańczymi w Hiszpanii i Grecji. Gdy determinacja rządów krajowych osłabła, europejska centrala użyła metod otwarcie autorytarnych: biurokratyczne przewroty obaliły kilku premierów, a ECB, pod przewodnictwem byłego wiceprezesa Goldman Sachs, Mariego Draghiego, wprost szantażował nieposłusznych przywódców.

Nigdzie konfrontacja nie była tak widoczna, jak w Grecji. Olivier Blanchard, główny ekonomista IMF, napisał otwarcie w swoim oświadczeniu: „Grecy w demokratyczny sposób powiedzieli, że nie chcą części reform. My wierzymy, że te reformy są potrzebne”. Kontrastując wprost demokratyczne wybory i biurokratyczne, neoliberalne wymagania, Blanchard powtórzył mantrę europejskich przywódców, że nie ma alternatywy dla status quo.

Dyskusje z Grecją są więc sformalizowanym procesem politycznej walki z grecką lewicą, pogrążąjącym wszelkie nadzieje na prawdziwą zmianę na kontynencie. To jedyne wyjaśnienie nieelastyczności kredytodawców pomimo złamania przez Tsiprasa wszystkich warunków stawianych przez Syrizę w zakresie reform emerytalnych, podatkowych, prywatyzacji i liberalizacji rynku. Chodzi o ukaranie Grecji, co stało się ewidentne pod koniec czerwca, gdy ECB aktywnie podżegał do masowego wypłacania oszczędności, mówiąc o zagrożeniu „niekontrolowalnym kryzysem” i zablokował pożyczki ratunkowe, czym spowodował zamknięcie oddziałów banków i kontrolę kapitałową.

Jednak brak elastyczności wobec greckiego rządu nie jest tylko skutkiem bezwstydnej, neoliberalnej woli politycznej. Jest oznaką dużo głębszego problemu Europy, którym jest brak manewrowości tego politycznego okrętu.

Centralną częścią problemu jest rozmiar i złożoność prawna UE. W gruncie rzeczy rządy UE są bolesnym przekładaniem ciężko wypracowanych kompromisów na zasady, które są niemal niemożliwe do obejścia.

Ponadto europejska biurokracja jest maleńka, z około trzydziestoma tysiącami pracowników służby publicznej i budżetem poniżej 1% łącznego PKB. Jej jedyna siła polityczna wynika z akumulacji nagięć zasad i procedur, którą europejska elita ochoczo chce zachować, mimo że jej skutkiem jest systematycznie chaotyczne zarządzanie kryzysem w ostatnich latach.

Na głębszym poziomie brak manewrowości UE jest paradoksalnym skutkiem wielkich zwycięstw ponadnarodowego i finansowego kapitału w poprzednich dekadach. Spowodowały one, że konstrukcja quasi-państwowych instytucji unijnych skupia się na głównych interesach kapitału – konkurencji, handlu i pieniądzach – podczas gdy sprawy pracy i problemów społecznych zostały ograniczone do zmiennych dostosowawczych na arenie politycznej.

W konsekwencji ten proto-kraj europejski ma siłę bronienia aktualnych interesów wpływowej grupy z finansjerą na czele, ale nie posiada zgodnego poparcia dla swojej władzy, które jest konieczne, by utrzymać zróżnicowane społeczeństwa i warstwy społeczne razem w trudnych czasach. 

4096-1 Fotis Plegas G. / EPA

Połączenie gospodarczych i społecznych porażek z ograniczoną manewrowością polityczną skutkuje niszczejącą atrakcyjnością projektu wspólnej Europy i reaktywacją sił odśrodkowych na całym kontynencie.

Europa jest jednym z najbardziej złożonych krajobrazów politycznych na świecie, z idiosynkratyczną mieszanką silnych i sprzecznych dorobków tradycji liberalnych, faszystowskich i komunistycznych, ze złożonymi konstrukcjami rządów krajowych i mandatów demokratycznych, barwnymi ruchami społecznymi i siecią przeciwstawnych interesów geopolitycznych. Ta mieszanka znów wrze.

W tym kontekście, pomijając co stanie się potem, polityczna burza w Grecji już stała się punktem zwrotnym w historii kontynentu. Państwo, które we wczesnych latach 80. było przykładem, że Europa może szukać zakotwiczenia w liberalnej demokracji i stabilności socjo-ekonomicznej dla postautorytarnego reżimu, teraz staje się symbolem klęski i podziału. 

Próby ucieczki z neoliberalnej klatki przez Syrizę zostały skwitowane głośnym potępieniem i sabotażem ze strony innych rządów i instytucji europejskich, które postawiły ją przed wyborem: kapitulacja lub katastrofa. Żaden z nich nie jest pozytywny dla atrakcyjności UE.

Siły odśrodkowe rosną również na skutek tego spadku atrakcyjności Brukseli. Wielka Brytania domaga się wyraźnego cofnięcia integracji pod groźbą wyjścia z UE, kierując wzrok w stronę Stanów Zjednoczonych. Na Wschodzie rozczarowanie integracją europejską otwiera pole siłom nacjonalistycznym (wprawdzie z różnymi odczuciami względem nowoodkrytej asertywności Rosji). Nawet w krajach starej Unii rośnie uczucie desperacji.

To pozwala na wzrost znaczenia partii skrajnie prawicowych, jak Front Narodowy we Francji, ale również wzmaga rasistowski dyskurs w głównym nurcie – co pokazuje niedawny apel Bertholda Seewalda w wiodącej niemieckiej gazecie konserwatywnej, „Die Welt”, o odebranie Grecji członkostwa w Unii na gruncie etnicznym. 

Przypominając kontekst greckiej wojny o niepodległość z lat 20. XIX wieku, napisał on, że w tamtym czasie „idea wywodząca współczesnych Greków od Peryklesa i Sokratesa, zamiast z mieszanki Słowian, Bizantyjczyków i Albańczyków została zaszczepiona w Europie… To dlatego zaakceptowaliśmy Greków chcących wsiąść na okręt Europa w roku 1980. Efekty widać każdego dnia”.

Jednocześnie oznaki zniechęcenia wśród liderów głównego nurtu są wszechobecne. Europa ograniczona do skomplikowanych kalkulacji i pozbawiona jakiejkolwiek politycznej inspiracji powoduje jedynie gorycz i niechęć.

Brak solidarności wypłynął ponownie, gdy głowy państw omawiały kryzys uchodźczy. Gdy tysiące uchodźców umierają w Morzu Śródziemnym, odpowiedź europejskich przywódców była w wiele mówiący sposób skupiona na atakach wojskowych, a gdy dyskutowano o podziale fali uchodźców pomiędzy kraje, samolubność była ewidentna. Matteo Renzi, gasnąca włoska gwiazda europejskiej centrolewicy, zareagował na nią mówiąc, że „jeśli to jest wasza idea Europy, możecie ją sobie zachować”.

Niedawne wyniki badania opinii publicznej w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii potwierdzają, że rozczarowanie Europą przekładają się na spadające poparcie „skrajnego centrum” w krajach członkowskich. Pomijając to, czy ich zakres pokrywających się poglądów przekłada się na krajowe koalicje, prawe i lewe skrzydła politycznego centrum są ściśle powiązane w permanentnej wielkiej koalicji europejskiej.

W tym procesie najwięcej tracą tak zwane partie socjaldemokratyczne. Ich tradycyjne poglądy na sprawy socjoekonomiczne erodowały na skutek ekspozycji na dogmaty neoliberalne, przez co opuściły swoich wyborców, nie dając im żadnego powodu, by na nie głosować. Przełożyło się to na obniżenie frekwencji i pojawianie się nowych ruchów politycznych.

Pojawienie się na lewicy nowych ruchów politycznych w wielu krajach jest związane z czynnikami strukturalnymi, jak intensywność programów oszczędnościowych i bardziej standardowymi, jak reorganizacja scen politycznych. Ale niezależnie od ich najbliższej przyszłości, żaden z tych ruchów nie będzie mógł odłożyć na później dyskusji o kluczowych, strategicznych punktach.

Dwa lata przed objęciem teki ministra finansów Grecji, w swoich „Wyznaniach błądzącego marksisty” Janis Warufakis poparł misję uratowania europejskiego kapitalizmu przed nim samym. Grecka bitwa pokazuje, że może to być trudniejsze, niż się spodziewał.

Nierówności rozwojowe na peryferiach Europy pokazują, że lewica musi przejść od defensywnej walki z cięciami socjalnymi w stronę pozytywnej agendy alternatyw systemowych. Grecki eksperyment pokazuje, że na tej ścieżce nie ma innego wyboru niż zerwanie z neoliberalnymi instytucjami europejskimi i odzyskanie demokratycznej suwerenności z własną walutą.

To jednak ogromne wyzwanie, biorąc pod uwagę jak niechętna jest większość ludzi do poniesienia kosztu odłączenia się od Unii, nawet gdyby udało się ich przekonać do długookresowych korzyści. Kluczowe dla zwycięstw w wyborach będzie sformułowanie propozycji politycznych dających ludziom siatkę bezpieczeństwa w okresie przejściowym. Pierwsza szansę na zwycięstwo ma Podemos.

Jak pokazał grecki eksperyment, po europejskiej elicie nie można oczekiwać niczego innego, niż braku litości. Jak doradził mi niedawno członek kierownictwa Podemos, „lepiej bądź gotowy”.

Cédric Durand jest wykładowcą Uniwersytetu Paris 13.


Tłum. Piotr Łupiński; tekst w oryginale ukazał się w „Jacobin Magazine” w lipcu 2015: The End Of Europe
Korekta: Martyna Góra

Warsaw Jacobin Reading Group zaprasza na czerwcowe spotkanie, podczas którego dyskutować będziemy o potencjalnym wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej i zastanawiać się, czy projekt Europejski w obecnej formie ma przyszłość. Więcej informacji o spotkaniu znajdą Państwo na Facebooku oraz blogu WJRG.

design & theme: www.bazingadesigns.com