Konarzewska: To był manifest z rejonów biopolityki, nie striptiz!

Z Martą Konarzewską, krytyczką literacką i działaczką LGBT – rozmawia Kamila Kuryło
11390428_10204428841377275_6507336595080069315_n-1fot. Agata Kubis

Zostałaś wyproszona z tegorocznej Parady Równości przez organizatorów marszu za strój. Czy możesz coś więcej na ten temat powiedzieć? Jak argumentowali swoją decyzję?

Zostałam upomniana, że nie wolno się rozbierać na Paradzie. Jakbym się upiła i zdjęła majtki czy coś. A ja się nie rozbierałam. To, co miałam na sobie, to był mój strój. Maska, kostium. Odważny może, fakt, ale nie nieobyczajny! Mój gest polegał na tym, co zawsze – swoje ciało potraktowałam jak transparent, miejsce inskrypcji. Symboliczną przestrzeń, na której mogę zapisać i którą mogę komunikować sensy. „Śpię z kim chcę” to był mój przekaz, ekspresja wolności ciała zawłaszczanego przez politykę. Katopolitykę, homofobię, patriarchalne wzorce genderowe, itd. To był manifest z rejonów biopolityki, nie striptiz. Zresztą, miałam zasłonięte sutki. To wolno. Mandat dostałabym dopiero za odsłonięte sutki. Dopiero one są „nieobyczajne”! Więc tu chodziło o coś innego niż prawo. Wewnętrzne ustalenia paradowe. A może o wewnętrzne lęki. O pruderię? Strategię mimikry? Strach przed tym, jak oceni nas prawicowa prasa? A może prezydent Duda?

Podwójne standardy i obrzydliwy seksizm. Podczas Parady widziałam wielu mężczyzn bez koszulek pokazujących sutki…

Tak, to też jest niefajne. Jak „nie wolno się rozbierać”, to chyba wszystkim. Czemu kobietom bardziej nie wolno? Te sutki i tak już wyznaczają granicę nierówności. Ale trudno, skoro to „odgórne”, mogę się dostosować. Ok. Nie zgadzam się jednak z tendencją Parady (czy w ogóle ruchu LGBT) do bycia bardziej restrykcyjną niż prawo, do ugrzeczniania wizerunku w celu, aby nas pokochali. To naiwne. Nie pokochają nas. (Kto właściwie i jakich „nas”?) Boimy się tworzyć stereotypy, ale to przecież nie my je tworzymy – stereotypy biorą się z uprzedzeń, nie z tego, co dzieje się naprawdę. Możemy wystawić na paradzie same rodziny z dziećmi, będzie słodko i grzecznie, bez nagości, piór, drag queen i biustów. Pokochają nas wtedy? Ci, którzy teraz wykrzykują o piórach w dupie? Nie! Dalej będą krzyczeć – o niszczeniu rodziny, pedofilii w rodzinie czy czym tam.

To już nie pierwszy raz, kiedy podczas Parady Równości dochodzi do cenzury, trzy lata temu organizator w osobie Łukasza Pałuckiego w towarzystwie czterech policjantów zagroził mojemu koledze, że jeśli nie zwinie swojego transparentu z hasłem „Równość jest jedna, nie ma VIP-ów na paradzie”, to „mogą spadać do domu”. Kolega oburzony takim postawieniem sprawy chciał wyrazić tę opinię publicznie, wejść na platfromę i zabrać głos, jednak jak się okazało „nie zgłosił wcześniej chęci przemawiania”. Dwa lata temu grupa aktywistek została wyproszona za transparent „Kapitalizm? Róż głową”. Parada wykluczania? To zmierza w złym kierunku…

Ja się martwię, że przy rządach prawicowych wcale nie będziemy bardziej radykalni, jak twierdzą niektórzy, tylko będziemy podkulać ogon, żeby przypadkiem się nie skojarzył fallicznie. Będziemy się lękowo autokorygować. A to zawsze zmierza ku wykluczaniu. Prezydent się zająknie, że „półnadzy homoseksualiści”, a my się schowamy pod kołdry. Pod które i tak nam zajrzą.

No tak, prezydent Andrzej Duda, zapytany w wywiadzie, czy zatrudniłby w swojej kancelarii geja, odpowiedział, że tak, ale dodał, że nie wyobraża sobie, by mu ktoś półnago paradował po biurze.

No właśnie, a potem ja nie mogę paradować na paradzie. Paranoja! Tylko przypominam: miał na myśli raczej rozebranych chłopców, nie kobiety, więc może chłopców należało napominać i wypraszać. Ale kobiety zawsze łatwiej zbesztać za ciało. Normalka.

Bardzo mnie cieszy pełna oburzenia reakcja na decyzję organizatorów ze strony środowisk lewicowych, LGBT, a także ruchu feministycznego. Oby organizatorzy wyciągnęli wnioski na przyszły rok.

Tak, mnie też! I bardzo dziękuję za tak żywą reakcję! Na poziomie symbolicznym ona oznacza, że ludzie (społeczeństwo) są bardziej otwarci i wolnomyślący niż politycy, media i, jak się okazuje, także niektórzy działacze. Organizatorzy Parady Równości wciąż mają na pewno wiele do przemyślenia. Na temat równości ekspresji, równości płci, „strategii grzeczności” i jej wymiaru nierównościowego… Mam nadzieję, że moja kwestia przyczyni się do dyskusji i nie zostanie potraktowana jako personalny epizod czy skandal, lecz jako precedens. I że Parada nie chce być tak konserwatywna, na jaką wielu osobom wygląda. I że głos tych osób (o których mówisz – lewicowych, feministycznych) zostanie wysłuchany z refleksją.

Korekta: Michalina Pągowska

design & theme: www.bazingadesigns.com