Kobiety zawsze będą przerywać ciąże. Dlatego dzielę się wiedzą

1 (3)Ilustracja Patricija Bliuj-Stodulska

Adelina: Na czym polega pomoc w przerwaniu ciąży?

Idalia: Raz na jakiś czas zdarza mi się pomagać dziewczynom w zorganizowaniu zabiegu przerwania ciąży. Najczęściej jest to po prostu pomoc w załatwianiu tabletek aborcyjnych sprowadzanych z Holandii. Konsultuję też z kobietami wyjazdy do klinik, w których wykonuje się zabieg metodą próżniową, bo nie wszystkie dziewczyny chcą przerywać ciążę tabletkami poronnymi. Najczęściej boją się, że ta metoda okaże się nieskuteczna, albo są straszone przez ginekolożki_ów, że wykrwawią się, że dojdzie do jakiegoś wstrząsu, albo że ciąża nie zostanie przerwana całkowicie i będą musiały iść na zabieg oczyszczania, a więc skonfrontować się z lekarką/lekarzem.

Ostatnio zadzwoniła do mnie dziewczyna w 6. tygodniu ciąży. Miała numer od koleżanki, której kiedyś pomogłam. Właśnie wyszła od swojego ginekologa, który doradził jej wyjazd do słowackiej kliniki, poinformował, jak tam dotrzeć, dał jej nawet numer telefonu. Ale jednocześnie poprosił, żeby nie wracała do niego po przerwaniu ciąży. Ma iść do innego lekarza, bo jeżeli policja namierzy, że jej ten adres dał, może mu to zaszkodzić. Skontaktowała się ze mną po to, by sprawdzić, czy ma jeszcze jakieś opcje. Po długiej rozmowie zdecydowała się na aborcję próżniową w klinice słowackiej. Żadna inna metoda nie wchodziła w grę. Bardzo się bała to zrobić sama. Strach podsycił lekarz, który odradził jej połknięcie tabletek. Według niego aborcja domowa, farmakologiczna, jest bardzo niebezpieczna. To nieprawda.

Staram się informować dziewczyny, które do mnie trafiają, że aborcja farmakologiczna jest najlepszą metodą. Po pierwsze – jest najtańsza, po drugie – jest najbezpieczniejsza, zwłaszcza we wczesnym stadium ciąży, czyli do 6. tygodnia. Mogą przerwać ciążę u siebie w domu, we własnym łóżku, we własnej łazience, z najlepszą przyjaciółką, z chłopakiem czy z siostrą. Są różne organizacje pomocowe, z którymi mogą być w trakcie procesu „na telefonie” i po prostu dowiadywać się, czy to, co się dzieje, jest w porządku.

Dziewczyny nie mają zaufania do aborcji farmakologicznej, bo często są straszone przez lekarki/lekarzy, że to metoda skomplikowana i bolesna, a przede wszystkim – nieskuteczna. To podsyca paranoję. W Polsce panuje przeświadczenie, że aborcja jest absolutnie trudnym, skomplikowanym zabiegiem medycznym, który trzeba zrobić w kompletnym znieczuleniu, w szpitalu, zostać dwa dni po tym zabiegu pod opieką medyczną – a to jest mit.

Choć aborcja farmakologiczna jest jednym z najłatwiejszych i najczęściej wykonywanych zabiegów medycznych – w krajach Europy Zachodniej bez asysty lekarzy czy lekarek jako bezpieczna i tania metoda – dziewczyny się boją i często wolą wydać przynajmniej 2 000 złotych, pojechać na Słowację, do Austrii albo Niemiec, bo chcą mieć to za sobą. Zabieg musi być zrobiony szybko, w chirurgicznych warunkach i właśnie daleko od domu, daleko od znajomych, żeby nikt się nie dowiedział.

A: W którym momencie wchodzisz ty?

I: Ja najczęściej odbieram telefony od dziewczyn, które zaczynają się zastanawiać, czy to jest dobra decyzja. Nie nakłaniam ich do niczego, nawet jeżeli opowiedzą mi całą historię swojego życia i podadzą sto powodów, dla których przerwanie ciąży miałoby być najlepszym rozwiązaniem. Zawsze im mówię, że to jest tylko i wyłącznie ich decyzja. Doradzam im tylko wówczas, kiedy oczekują ode mnie konkretnych informacji: na czym to polega, jak wygląda chirurgiczne przerwanie ciąży, czym się różni od próżniowego czy farmakologicznego, czy to boli, jak długo będą dochodzić do siebie, jak powinny sobie to zorganizować, ile to kosztuje.

Dzielę się wiedzą, którą mam, i staram się im przedstawić wszystkie informacje tak, by mogły decyzję o aborcji podjąć samodzielnie. Zazwyczaj dzwonią do mnie po zabiegu. To jest dla mnie bardzo ważne, bo gdy słyszę: „Wszystko w porządku, cieszę się, że to zrobiłam, czekałam na to uczucie ulgi dwa tygodnie, a dzisiaj w końcu je mam”, ja też czuję ulgę. Wtedy wiem, że kobieta rzeczywiście podjęła tę decyzję w zgodzie ze sobą. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby któraś z dziewczyn zadzwoniła i powiedziała: „Żałuję, że to zrobiłam”.

A: A to jeden z najbardziej powszechnych mitów.

I: Tak, ale ten mit się też bierze z tego, że dziewczyny w niechcianej ciąży są ze swoim problemem zupełnie same. Towarzyszy im strach, że ktoś się dowie, że ktoś je „przyłapie”. Przypominam o panującym przekonaniu, że aborcja jest zawsze zła i niemoralna, że jest to najtrudniejsza decyzja w życiu, która powinna być rzadkością. Tymczasem doświadczenie przerwania ciąży nie zawsze jest trudne. Natomiast przechodzenie przez nie samej, bez wsparcia, w atmosferze lęku może być trudne. Załatwianie sobie zabiegu, często w obcym języku, szukanie transportu, kombinowanie pieniędzy (bo cały proces jest bardzo kosztowny) sprawia, że żal czy lęk, że się zrobiło coś złego, mogą się pojawić. Ale wynikają z tego, że się po prostu nie ma z kim o tym pogadać, że dziewczyna się boi, że ludzie tej decyzji nie zrozumieją.

Myślę też, że polskie prawo jest jednym z najbardziej okrutnych – nie karze dziewczyn, kobiet, które przerywają ciążę, ale karze te osoby, które umożliwiają im przerwanie ciąży, pomagają, nakłaniają albo zwyczajnie przekazują informacje, jak tego dokonać. Takie prawo sprawia, że tabu jest większe, a poczucie osamotnienia jeszcze bardziej dotkliwe. Często słyszę od dziewczyn, które się do mnie zgłaszają, że nie mogą nikomu powiedzieć o zabiegu, bo nie chcą nikogo narażać. Zwłaszcza jeśli mają już dzieci. I nie chcą być w centrum jakiejś afery, być antybohaterkami jakichś przykrych historii. Myślę, że to, co spotkało kilka lat temu Alicję Tysiąc, też nauczyło kobiety, że należy trzymać takie informacje w sekrecie i tylko dla siebie.

A: A jak wspomniałaś, wsparcie jest bardzo ważne. 

I: To prawda. W niektórych krajach już rejestruje się takie zawody, jak aborcyjna doula. Ja czasem sama siebie nazywam taką doulą, bo zdarzyło mi się uczestniczyć w aborcji farmakologicznej swoich koleżanek, którym te tabletki załatwiałam, podawałam szklankę wody, przytrzymywałam włosy podczas wymiotów, odliczałam czas, pomagałam zmienić podpaski, gdy nie były same w stanie tego zrobić. 

Takie wsparcie jest niezwykle potrzebne. Gdy kobieta ma poczucie, że ktoś z nią w tej sytuacji jest, porozmawiał przed, był z nią w trakcie i jeszcze służył radą po – to najprawdopodobniej nie będzie wspominać aborcji jako bolesnego doświadczenia. Jest nawet szansa, że podzieli się swoją historią z innymi kobietami. To powinno być zupełnie normalne. Ponieważ kobiety zawsze będą przerywać ciąże.

A: No tak, robią to od zarania dziejów.

I: Tak. I będą to robić zawsze, przecież nie ma stuprocentowo skutecznej antykoncepcji. Jeśli kiedyś będzie, to i tak po prostu my, kobiety, wiemy, co zrobić, jak przydarzy nam się niechciana ciąża. I powinnyśmy się dzielić tą wiedzą z innymi kobietami.

rozmowa z osobą udzielającą informacji i pomagającą w przerywaniu ciąży, imiona zmyślone

nowelogo

design & theme: www.bazingadesigns.com