Kobieta jest zawsze winna, nawet wtedy, gdy ojciec zabije jej dziecko. Lincz na matce po zabójstwie 4-latka

Iga Dzieciuchowicz


W niedzielę w sali zabaw na warszawskim Bemowie ojciec śmiertelnie otruł siebie i 4-letniego syna. Okazało się, że zabójstwa dokonał mężczyzna, o którym kilka dni wcześniej wyemitowano materiał „Uwagi” – reporterzy ujawnili, że sytuacja w rodzinie staje się coraz groźniejsza z powodu niebezpiecznych zachowań ojca. Teraz na matkę otrutego przez ojca chłopca wylał się okrutny, bulwersujący hejt. Mężczyźni pisali, że gdyby ojciec zabił „kurwę”, to by go pochwalili, kobiety pisały, że to żona musiała go doprowadzić do „takiej desperacji”. Matka Polka przestaje być święta, gdy trzeba bronić mężczyzny – wtedy matka nic nie znaczy. Księża odprawiają msze w intencji gwałcicieli, a matki są winne śmierci swoich dzieci z rąk ojców. Taka jest Polska XXI wieku.

W niedzielę w sali zabaw na warszawskim Bemowie ojciec śmiertelnie otruł siebie i czteroletniego syna. Okazało się, że zabójstwa dokonał mężczyzna, o którym kilka dni wcześniej wyemitowano materiał „Uwagi” – reporterzy ujawnili, że sytuacja w rodzinie staje się coraz groźniejsza z powodu niebezpiecznych zachowań ojca, a matka bezskutecznie stara się o pomoc w różnych instytucjach, by ochronić dzieci – ojciec wykazywał zaburzenia emocjonalne, które matka zaobserwowała od narodzin syna (mówiła, że ojciec ma na jego punkcie „obsesję”), nadużywał alkoholu, kilka razy porywał dzieci, stał z chłopcem przy krawędzi dachu i groził samobójstwem. Matka za każdym razem wzywała policję.

Mężczyzna na swoim profilu na Facebooku opublikował „Ostatni list do sądu”, w którym obwiniał sąd i byłą żonę o próbę odebrania kontaktów z dziećmi i przekonywał, że nie stanowi dla nich zagrożenia. Podczas spotkania z dziećmi, które nadzorował kurator rodzinny, mężczyzna wyszedł do toalety, gdzie otruł siebie i chłopca. Goście sali zabaw znaleźli ich nieprzytomnych, kurator od razu przystąpił do reanimacji. Ojciec zmarł tego samego dnia, dziecko walczyło o życie do poniedziałku. Na razie wiadomo, że przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa spowodowana podaniem silnie toksycznej substancji. Na matkę, która mierzy się w tej chwili z trudną do wyobrażenia tragedią, wylał się hejt – internauci i internautki uważają, że to ona jest winna śmierci dziecka, a nie ojciec-morderca. Skąd my to znamy?

Matka próbowała ochronić siebie i dzieci – nie wniosła o zakaz kontaktów, wystąpiła o przydzielenie kuratora rodzinnego, który miał nadzorować przebieg spotkań z dziećmi. To standardowy krok, jeśli dochodzi do porwania rodzicielskiego lub zachowań, które są zagrożeniem dla zdrowia lub życia dziecka, także dla zdrowia psychicznego – jeśli podczas kontaktów z małoletnim dochodzi do konfliktów między rodzicami czy aktów agresji, nadzór kuratorski (płatny) ma pomóc w unormowaniu sytuacji – sąd kieruje się dobrem dziecka i najczęściej obie strony muszą ponieść koszty związane z wizytami kuratora.

Porwanie rodzicielskie jest przesłanką dla sądu do ograniczenia lub jeśli okoliczności są drastyczne – nawet odebrania praw rodzicielskich. Dopóki oboje rodziców ma takie same prawa rodzicielskie, policja nie jest w stanie pomóc, jeśli któreś z rodziców uprowadzi dziecko. W najtrudniejszych sytuacjach, jeśli dziecko jest przez jednego z rodziców wywiezione poza granice kraju, uruchamiana jest tzw. konwencja haska, która międzynarodowo reguluje kwestię uprowadzeń rodzicielskich. Procedury przeciwdziałają negatywnym skutkom bezprawnego porwania lub zatrzymywania dziecka i pomagają w powrocie dziecka do miejsca stałego pobytu.  Jednak ograniczenie czy nawet odebranie praw rodzicielskich nie oznacza zakazu kontaktu z dzieckiem – zdarza się to w wyjątkowych okolicznościach, jeśli na przykład rodzic został skazany w sprawie karnej i sąd uzna, że stanowi zagrożenia dla zdrowia lub życia dziecka. To, że sądy „ z automatu” odbierają ojcom kontakt z dziećmi, to mit – by ojciec miał sądownie ograniczony kontakt z dzieckiem, musi się o to mocno „postarać” i po prostu narażać dziecko na przeżywanie sytuacji, które są dla niego niebezpieczne i emocjonalnie rujnujące. A taką sytuacją jest uprowadzenie dziecka. Szkoda, że sąd rodzinny nie zareagował w porę – sytuacje niebezpieczne dla dzieci powtarzały się często,  nie były incydentem, nasilały się. Matka chłopca zrobiła wszystko, co mogła zrobić, by ochronić dzieci.

Otrucie czterolatka przez ojca to kolejne zabójstwo, do którego doszło z powodu opieszałości i bezczynności instytucji odpowiedzialnych za ochronę dzieci. Specjaliści, którzy zajmowali się sytuacją rodziny, nie widzieli w ojcu zagrożenia – teraz mówią, że to dla nich „tragedia i zbadają, jak do niej doszło”. Bo przecież stanie z dzieckiem na krawędzi dachu nie jest wystarczającą przesłanką, by odseparować dzieci od niestabilnego psychicznie rodzica. Sprawcami przemocy domowej są w 90 proc. mężczyźni, a osobami, które tej przemocy doświadczają – kobiety i dzieci.

Sądy jednak wciąż nie dowierzają osobom zgłaszającym przemoc i bawią się ze sprawcami w kotka i myszkę, nie dowierzają ofiarom, stygmatyzują,  nagminnie umarzają sprawy o pobicia kobiet i dzieci, widząc „niską szkodliwość czynu”. Sprawcy czują się więc bezkarni. Jeśli dla sądu grożenie zepchnięciem dziecka z dachu nie jest przemocą, to co nią jest? Dlaczego instytucje, które odpowiadają za prawidłowe rozpoznanie zagrożenia, otwierają oczy dopiero po śmierci dziecka? Te pytania kieruję głównie do polskiego rządu, który krzyczy o „ochronie instytucji rodziny” poprzez bagatelizowanie problemu przemocy domowej i publicznie namawia do nieprzestrzegania regulacji unijnych, które mają jej przeciwdziałać. Kilka dni temu w „Vogue” reporterka „Dużego Formatu” Justyna Kopińska obiektywnie podkreśla, że obecny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w kwestii niewyjaśnionych morderstw i gwałtów zrobił znacznie więcej niż jego poprzednicy. Ten kurs powinien być skierowany również w stronę przypadków brutalnej przemocy domowej, wobec której instytucje są bezradne. Przestańmy udawać, że przemocy domowej nie ma. Rząd i podległe mu instytucje nie mogą już odwracać od tego faktu wzroku.   

zrzut ekranu/fb/dzielnytata.pl

Tragedia na Bemowie to niejedyny taki przypadek. Jakiś czas temu media opisywały inną tragedię – ojciec uprowadził kilkuletnią córkę, celowo zderzył się na autostradzie z innym autem, oboje zginęli na miejscu. Wcześniej groził byłej żonie, że widzi dziecko ostatni raz. W Gdańsku ojciec wyszedł ze szpitala psychiatrycznego i odebrał córkę z przedszkola, choć nie był do tego formalnie uprawniony, był w konflikcie z matką dziecka, groził śmiercią – po wyjściu z przedszkola zadał dziecku kilkanaście ciosów nożem. Inny ojciec wynajął trzech bandytów, którzy na oczach trzylatka pobili jego matkę, a dziecko uprowadzili – w całej Polsce trwała obława policyjna, chłopca szukano wszędzie. Na szczęście ojca pędzącego z dzieckiem autostradą policja zatrzymała zagranicą – uruchomiono wówczas tzw. „Child Alert”, który pomaga w namierzeniu porywacza osoby małoletniej, bo ojciec został uznany za wyjątkowo niebezpiecznego.

Człowiek, który kocha, nie bije, nie gwałci i nie morduje. Kropka. Nie dla wszystkich jest to oczywiste. Za zabójstwo dziecka czy kobiety odpowiedzialny jest tylko morderca – ale nie w Polsce. Jeśli z rąk mężczyzny zginie kobieta z dzieckiem lub dziecko – zawsze winna jest matka. Funkcjonuje tu ten sam mechanizm, który odpowiada za stygmatyzację kobiet, które doświadczyły gwałtów i molestowania. „Chciała wolności, to ma”, „Nie dbała o domowe ognisko”, „Wykończyła biedaka” – siła pogardy do kobiet i szukanie w niej winy za wszelką cenę, nawet jeśli to moralnie obrzydliwe, jest naprawdę wielka.

Ostatnio więzień, który wyszedł na przepustkę, udusił matkę i jej trzyletniego syna – kobieta zdaniem internautów i internautek sama była sobie winna, bo związała się z „psycholem” – w  komentarzach nazywano ofiarę tego zabójstwa najbardziej wulgarnymi słowami. Teraz na matkę otrutego przez ojca chłopca wylał się okrutny, bulwersujący hejt.  Mężczyźni pisali, że gdyby ojciec zabił „kurwę”, to by go pochwalili, kobiety usprawiedliwiały mordercę, bo przecież to żona musiała go doprowadzić do „takiej desperacji”. Matka Polka przestaje być święta, gdy trzeba bronić mężczyzny – wtedy matka nic nie znaczy. W komentarzach pojawiały się też głosy, że ojciec mógł zabić, bo to on „dał życie” – kobiety „mogą przeprowadzać aborcję, to ojcowie mogą mordować swoje dzieci”. To jest „logika” polskiego społeczeństwa, polskich mężczyzn, bo to oni głównie publikują takie komentarze – dyskusje pod artykułami dotyczącymi przemocy wobec kobiet,  doniesieniach o gwałtach i  brutalnych zabójstwach przypominają palenie czarownic. Skala nienawiści do kobiet w polskim społeczeństwie jest przerażająca.  Księża odprawiają msze w intencji gwałcicieli, a matki są winne śmierci swoich dzieci z rąk ojców. Taka jest Polska XXI wieku.

Do tych tragedii nie dochodziłoby lub dochodziłoby znacznie rzadziej, gdyby polski rząd i instytucje poważnie, systemowo i natychmiastowo zajęły się przemocą domową – równie gorliwie, jak na przykład tematem aborcji. W tej chwili sądy i instytucje tych sprawców chronią – wiemy to, analizując przypadki spraw o brutalną przemoc na tle seksualnym, widząc skalę wiktymizacji osób, które doświadczają przemocy i szokujące statystyki, z których wynika, że z powodu przemocy domowej w Polsce giną trzy kobiety tygodniowo. Rząd obcina dotacje na fundacje przeciwdziałające przemocy, a prezydent Andrzej Duda namawia do nieprzestrzegania konwencji antyprzemocowej – jedynego jasnego punktu prawnego, który umieszcza ten kraj tuż przed horyzontem, za którym widać już tylko średniowiecze i stosy. Przykład idzie z góry. 


Iga Dzieciuchowicz – z wykształcenia teatrolożka, współpracowała z „Gazetą Wyborczą”, „Didaskaliami”, portalem społeczno-publicystycznym „Polska ma Sens”. Współautorka książki „Bartoszewski. Droga”, stała felietonistka Miesięcznika „Kraków”.

design & theme: www.bazingadesigns.com