dr Ewa Majewska: Klucz do feminizmu to polityczna solidarność

Z dr Ewą Majewską rozmawia Mateusz Romanowski

ewamajewska

W przedmowie do Teorii feministycznej” piszesz o feminizmie bell hooks między innymi jako rewolucyjnym ruchu dążącym do zniesienia opresji i o postulacie siostrzeństwa, opartego na politycznej solidarności. Co najbardziej zajmuje Cię u hooks, jeśli chodzi o temat politycznej solidarności?

W Teorii feministycznej” i zawartej w niej wizji solidarności najbardziej interesuje mnie to, że jest ona remedium na siostrzeństwo oparte na wsparciu, które buduje i umacnia hierarchię oraz pacyfikuje jedne kobiety w roli dawczyń, sprawczyń pomocy czy ulgi, a drugie w roli biernych odbiorczyń pomocy.

Poza tym polityczna solidarność to w Polsce temat znostalgizowany”, piszę o tym właśnie artykuł. Inwestuje się weń emocje, ale na zasadzie melancholijnej tęsknoty, a nie politycznego działania przynoszącego wymierne rezultaty. W tej sytuacji koncepcja hooks – żywa, zanurzona w doświadczeniu, ale też w teorii politycznej lewicy, jest po prostu fenomenalna. Hooks wywodzi solidarność z potrzeb oraz oporu wobec opresji. U niej solidarność to nie jest tylko wspólny manicure czy wspólne prostowanie włosów, choć w jednym z tekstów napisała o tym, jak bardzo wzmacniające, podbudowujące było dla niej współdziałanie z innymi kobietami nawet przy tak banalnych rzeczach, jak włosy… Niemniej – jak podkreśla ona w swojej książce – czarne kobiety, jako ofiary opresji rasistowskiego kapitalizmu musiały współpracować ze sobą cały czas, nie tylko od święta. Pisze, że dla białych kobiet to była rewolucja: gdy nagle znalazły się w grupie, feminizm był często redukowany do wspólnych spotkań, spędzania czasu razem. Hooks rozumie tę potrzebę wyalienowanych białych kobiet, ale pisze, że z doświadczeń kobiet czarnych w USA w latach 60., 70. i 80. jasno wynika, że trzeba taką wspólnotę budować na co dzień.

Taka siostrzana wizja feminizmu, jeśli odniesiemy ją do tego, co się dzieje w Polsce, jest bardzo kongresowa”. Kilka ośrodków feministycznych działa u nas naprawdę prężnie, ale dalej pozostają w cieniu kobiet sukcesu” z Kongresu. Sam już przywykłem do sytuacji, kiedy podczas różnych spotkań muszę tłumaczyć się z popierania postulatów feministycznych.

Tym, co krytykuje hooks, jest siostrzeństwo oparte na wsparciu – zgadzam się, że trochę kongresowe – gdzie, po pierwsze, kobieca solidarność jest od święta, po drugie, gdzie z góry zakłada się lekceważenie interesów pracownic. Natomiast bardzo chciałabym uniknąć w tej rozmowie i w ogóle w dyskusjach feministycznych działania na zasadzie marginesem w Kongres”. Ja nie chcę walczyć z kobietami uczestniczącymi w kongresie kobiet i myślę, że hooks też by nie chciała, oczywiście poza sytuacjami bezpośredniego naruszania przez nie czyichś praw. Hooks proponuje budowanie masowego ruchu feministycznego, czyli takiego, w którym znajdą dla siebie miejsce wszyscy. Również mężczyźni, ale także białe, heteroseksualne kobiety z klasy średniej, niemniej pod jednym warunkiem: że będą gotowi i gotowe rewidować własne przywileje oraz – w razie potrzeby – rezygnować z nich.

Dla hooks patriarchat jest nierozłącznie związany z kapitalizmem. Mam wielu znajomych antykapitalistów i antykapitalistek, ale dalej pokutuje u nas w wielu sferach życia przekonanie, że tego prawdziwego kapitalizmu” u nas jeszcze nie ma, a wszystko, co nim nie jest pachnie komunizmem. Hooks ma u nas szansę na bycie zrozumianą?

Polski kapitalizm jest aktualnie, przynajmniej w UE, traktowany jak wzór dla innych krajów. Praktykowany u nas wyzysk i lekceważenie praw pracowniczych są tak rozwinięte, że nasz kraj stawia się za przykład miejscom takim jak Grecja czy Hiszpania. Nie wiem, o czym mówią te osoby, jak wspominają o zapachu komunizmu. Byłam ostatnio w Portugalii i porównałyśmy z moją znajomą zarobki adiunkta na uniwersytetach w Krakowie i w Lizbonie. Ona przed cięciami budżetowymi zarabiała 5 razy więcej ode mnie, po cięciach – 3,5 raza więcej. I w Polsce nikt nie wychodzi na ulice. W Polsce mamy już nie tylko wyzysk, ale również własność prywatną, rosnącą gentryfikację i stratyfikację społeczną; dysproporcje w zakresie stanu zamożności, dostępu do kultury czy usług medycznych takie, jakich nie powstydziłby się wiek XIX. Osoby, które uważają, że w Polsce nie ma kapitalizmu powinny moim zdaniem więcej się o nim dowiedzieć.

Oczywiście, że hooks może być w Polsce zrozumiana – ona pisze o symbolicznym, kulturowym i ekonomicznym wykluczeniu, które oczywiście potęgowane jest przez kolor skóry czy przynależność etniczną, niemniej – jest boleśnie odczuwane bez względu na tego typu różnice. Hooks pozwala osobom marginalizowanym i wykluczonym nie tylko upomnieć się o swoje miejsce w kulturze, ale również zobaczyć własną pozycję – własną epistemologię – jako bogatszą i bardziej rozbudowaną niż ta, którą dysponują osoby z centrum.

Dla mnie to było niesamowite odkrycie – to, że w mojej pracy zawsze jestem dyskryminowana bardziej, niż inni, bo jestem kobietą, feministką czy osobą o przekonaniach lewicowych. Okazuje się to nie tylko przeszkodą w sprawnym budowaniu „kariery zawodowej”, ale również doświadczeniem, które ułatwia zrozumienie innych osób wykluczonych, budowanie wspólnego oporu oraz możliwość budowania trafniejszej diagnozy doświadczeń osób czy grup, niż jest to możliwe w przypadku osób bez takiego bezpośredniego doświadczenia opresji… proszę mnie źle nie zrozumieć – bardzo chętnie przestanę być obiektem dyskryminacji, niemniej – hooks pozwala na takie doświadczenie spojrzeć jako na czynnik, który powoduje, że moja pozycja badawcza, ale też społeczna czy po prostu życiowa, jest bogatsza. Ona wyciąga tu moim zdaniem bezpośrednie konsekwencje z marksowskiej analizy pozycji proletariatu, który dlatego zmieni świat, że w jego doświadczeniu skupiają się wszystkie formy opresji… więc hooks pozwala budować wspólny mianownik dla różnych form opresji, wychodząc od rasowo-ekonomicznej, a włączając w to dalej płeć, seksualność i inne czynniki. W naszych czasach taka wielokrotnie złożona propozycja jest oczywiście ciekawsza niż płaski podział na „proletariat” i „burżuazję” – zwłaszcza, że pozycje te od dawna są bardzo wymieszane.

Doświadczenia wielu Polek – mimo znacznej różnicy geograficznej – wydają mi się bliskie tym opisywanym przez hooks. Uderzyło mnie to szczególnie mocno po lekturze polecanego przez Ciebie we wstępie do Teorii Feministycznej” tekstu Moniki Bobako pt. Konstruowanie odmienności klasowej jako urasawianie – przypadek Polski po 1989″… 

Jedna ze studentek w IK UJ obroniła niedawno pracę magisterską, w której pisała o reprezentacjach polskich mieszkanek wsi w filmach dokumentalnych. Zrobiła fenomenalną robotę, między innymi dzięki temu, że sięgnęła, podobnie jak Monika Bobako, do teorii postkolonialnych i właśnie do hooks. W ogóle widzę znaczny entuzjazm na temat hooks wśród studentek i studentów – powstające od kilku lat prace magisterskie o prekariacie i ruchu kobiecym, kinie amerykańskim i polskim, mediach, bardzo dużo zawdzięczają czarnemu feminizmowi przede wszystkim dlatego, że łączy on kwestie rasy, klasy i płci. Oczywiście, w perspektywie postkolonialnej używa się pojęcia innego” czy podporządkowanych innych”, zaś w teorii intersekcjonalnej – matryc dominacji etc., niemniej – narracja hooks czyni te bardziej skomplikowane narzędzia zrozumiałymi oraz zapośrednicza je w przeżywanym doświadczeniu autorki i innych kobiet.

Zaczęłam tłumaczyć jej książkę właśnie dlatego, że widziałam entuzjazm studentek i studentów. Hooks budzi zainteresowanie, bo łączy teorię z praktyką, porusza się na przecięciu własnych doświadczeń i zaawansowanych: teorii marksistowskiej, krytycznej, feministycznej oraz pedagogiki wolnościowej. Krytykuje nadmierne oderwanie od teorii, ale jest też przeciwna oderwaniu od życia i w jej książce to przynosi moim zdaniem świetne rezultaty. Ona jest kluczem do feminizmu, ale też do dialektyki życia społecznego, po jej książce wiele osób chętnie czyta dalej.

Chciałabym też zaznaczyć, że tłumaczyłam tę książkę początkowo bez wydawcy, tylko dlatego, że miałam do niej stosunek entuzjastyczny i wiedziałam, że będę z niej nie raz korzystać na zajęciach ze studentkami i studentami. Naprawdę bardzo się ucieszyłam, kiedy Krytyka Polityczna w zasadzie od razu zgodziła się to wydać, zapłacić mi i jeszcze znaleźć wyśmienitą redaktorkę, zresztą wybitną tłumaczkę, bez której pracy ten tekst wyglądałby znacznie słabiej, dr Ewę Klekot.

Jest dla mnie pewnym paradoksem – skądinąd niesproblematyzowanym przez Monikę Bobako – że sięgamy po teksty czarnych Amerykanek, żeby zrozumieć kapitalizm w Polsce, zwłaszcza, że mamy sporo rodzimych krytyczek i krytyków kapitalizmu, z Różą Luksemburg na czele. Monika Bobako nie niuansuje analizowanych robotników ze względu na płeć w genialnym poza tym tekście o urasowianiu polskich robotników. Więc hooks otwiera oczy na wyzysk, przywraca lewicową narrację, otwiera oczy na rasizm, a jeszcze do tego przypomina o miłości i empatii jako strategiach działania. Ważne wydaje mi się również to, że kiedy hooks krytykuje Betty Friedan i ogólniej – biały amerykański feminizm klasy średniej, nigdy nie lekceważy artykułowanych przez te kobiety problemów. To jest polemika z szacunkiem dla drugiej strony, szacunkiem, który jest niebywale poruszający, gdy czytamy, że hooks wyrosła w Kentucky, w czasach segregacji, gdzie granicami jej getta były tory, za którymi zaczynało się miasto z chodnikami, sklepami, do których nie mogła wchodzić i domami, gdzie mogła pracować jako służąca…. hooks nie uważa, że białe kobiety z klasy średniej nie mają problemów, niemniej – nie zgadza się też na uznanie opresji doświadczanej przez czarną, niepiśmienną służącą w Kentucky za tożsamą z opresją bogatej żony na przedmieściu dużego miasta. Z całą empatią, której naprawdę ma bardzo wiele, hooks otwiera możliwość mówienia o wspólnocie zróżnicowanej – czymś, co feministki amerykańskie próbowały teoretyzować przez ponad dwie dekady, od końca XX wieku po czasy nam współczesne.

Rasizm wg wielu badaczy miał od początku usprawiedliwiać dominację ekonomiczną. Jest to moim zdaniem miejsce, które pozwala najlepiej przełożyć” hooks na polski grunt. Polskie media nie mają problemu z potępianiem pseudo-kibiców, ale specjalistów z Lewiatana” zapraszają do swoich programów w charakterze gości. Wizja rasizmu jako czegoś oderwanego od czynników ekonomicznych jest dla władzy bardzo wygodna.

O rasizmie jako ideologii wyzysku pisze nie tylko hooks, ale również Henry Gates Jr, Angela Davis czy Immanuel Wallerstein. Jak dla mnie problem polega na tym, że absolutnie nie wolno dziś w Polsce naruszać dogmatu neoliberalnej produktywności i religii kapitalistycznego rynku, z jego niewidzialną ręką, magicznym wzrostem czy spadkiem na giełdzie oraz cudami koniunktury. W świecie zaczarowanym przez PKB zapominamy, o czym również wspomina hooks, że są różne sposoby mierzenia dobrobytu. Tu odsyłam do Jeremiego Riffkina, który w książce Europejskie marzenie” zestawia kilkanaście strategii mierzenia rozwoju” oraz do nieodżałowanego prof. Tadeusza Kowalika, który jako bodaj pierwszy w Polsce czytał i poważnie traktował ekonomię feministyczną.

Wracając do hooks, ona pisze o niewolnictwie jako takim w innych książkach, np. w Ain’t I a woman”, której tytuł zaczerpnęła zresztą z wypowiedzi Sejourner Truth. Warto może przypomnieć, że Truth w 1851 roku na konferencji o prawach kobiet zrobiła to, co my w Polsce znamy raczej z książek Judith Butler, czyli zapytała o to, co konstytuuje kobiecość i czy ona, jako zbiegła niewolnica, pracownica plantacji, posiadająca mięśnie, jakich nie powstydziłby się niejeden mężczyzna, ale zarazem matka kilkunastu dzieci, też jest kobietą?

Hooks pisze w wielu książkach o braku miłości własnej, akceptacji dla samej czy samego siebie jako elemencie tożsamości podporządkowanych i opresjonowanych, który należy przepracować, o tym, jak „uwewnętrzniamy opresora”. Omawia to na przykładzie czarnych kobiet, który jest zarazem jej własnym przykładem, więc jej narracja łączy wspomnienia z własnego życia z elementami teorii, co czyni opowieść zupełnie niebywałą. Podobnie czyni wiele innych czarnych kobiet, np. Patricia Hill Collins wspomina o uwewnętrznionym opresorze, sama hooks z kolei w tekstach z innych książek opowiada o uwewnętrznieniu przez czarne kobiety białego ideału piękna. W rozdziale o mężczyznach też jest sporo o uwewnętrznionej opresji. Z sugestiami, jak to zmienić, ale też wskazówką, jakie szkody przynosi patriarchat samym mężczyznom.

Hooks, podobnie jak przywoływana przez Ciebie we wstępie do Teorii feministycznej” Davis, odbiera w swoich innych pracach kulturę popularną jako przestrzeń negocjacji kulturowych znaczeń. Czy – i jeśli tak to na ile – dostrzegasz takie próby w Polsce?

Oczywiście, taką pracę wykonuje na co dzień Anna Nacher między innymi w książce Telepłeć”, gdzie analizuje telewizję, a w szczególności seriale, jako przestrzeń renegocjowania znaczeń, ale także jako obszar kultury traktowany jako kobiecy” i w związku z tym gorszy”. Sporo pracy w tym zakresie wykonały też Iza Kowalczyk, Kinga Dunin czy Agnieszka Graff, każda w trochę inny sposób, ale w oparciu o podobne założenia. Całkiem sporo znaczeń renegocjował też Kuba Majmurek w swoich analizach popularnego kina, trochę bardziej staroświeckie debaty na ten temat przypomniał niedawno Tomek Majewski w książce Dialektyczne feerie”. Bardzo cenię te badaczki i badaczy oraz ich prace, niemniej w Polsce przydałby się oprócz tego głos popularyzatorski. Mam wrażenie, że żyjemy w kraju, w którym popularne” nadal jednak oznacza gorsze”, tymczasem hooks i wiele innych badaczek próbowała to zmieniać, to był element ich rozumienia pracy naukowczyń – upowszechnianie wiedzy. Jest to problem coraz mocniejszego podziału na akademię i pozostałe narracje oraz braku gotowości ludzi bądź co bądź kształconych w Polsce – jednak nadal na publicznych uczelniach – do tego, by popularyzować wiedzę, ale też zachować polityczny radykalizm. Kiedy pisałam doktorat, na radach wydziału pojawiały się czasem głosy, że tutaj się feministycznych doktoratów bronić nie będzie”. Analogiczne doświadczenia miało wiele innych badaczek w Polsce i potem czytając o doświadczeniach hooks jako pierwszej czarnej studentki w college’u miałam wrażenie pewnego strukturalnego podobieństwa, choć oczywiście nie można tych doświadczeń utożsamiać.

Mimo wszystko sporo się zmienia. Ja studiuję kulturoznawstwo na UKSW, uczelni, której profesor niedawno bronił dyktatury gen. Franco jako czegoś, co ochroniło kulturę chrześcijańską, ale żadnemu z wykładowców i wykładowczyń na moim kierunku nie przyszłoby do głowy bronienie się rękami i nogami przed feminizmem. Moja koleżanka np. pisała pracę licencjacką o spektaklu „Chór kobiet”.

Pisarstwo hooks jest cenne dlatego, że proponuje ona teksty, które nie rezygnują z politycznego zaangażowania przy jednoczesnym zachowaniu wysokiej kompetencji i wiedzy, którą przekazuje bardzo przystępnie. Myślę, że warto byłoby, żeby w Polsce wreszcie zaakceptowano, że studia nad kulturą, gender studies, gay and lesbian studies, queer studies to uznane dyscypliny naukowe i zaprzestano nagonek na feministyczne i queerowe uczone i uczonych, które nadal praktykuje się nawet na dobrych polskich uczelniach.

Wspomniałaś o przystępności języka, którym posługuje się hooks, jak i studentkach, które odwołują się do niej w swoich pracach. Teoria feministyczna” ma moim zdaniem jakąś moc nawracania, wydaje mi się, że po jej przeczytaniu wiele osób mogłoby się nawrócić” na feminizm. Jest to publikacja nie tylko merytoryczna, ale też otwierająca” feminizm dla osób, których wcześniej mógł on nie przekonywać.

Ja skrycie liczę na nawrócenie na marksizm, a przynajmniej na powrót zdrowego rozsądku, tak w postrzeganiu własnych interesów klasowych, jak i nierówności społecznych w ogóle. Właśnie, hooks bardzo prosi, żeby raczej wspierać feminizm, niż się z nim utożsamiać, co jest ciekawym teoretycznie zabiegiem, potwierdzającym jej zainteresowanie postmodernizmem, dążeniem do rezygnacji ze sztywnych, mocnych tożsamości. To jest autorka, która ceniła postmodernizm jako możliwość wplatania doświadczenia do teorii, łączenia prywatnego i publicznego. Mam wrażenie, że sposób, w jaki pisze, faktycznie pozwala to docenić, zaś strategie, które proponuje, mogą faktycznie pomóc w zbudowaniu naprawdę masowego ruchu feministycznego.

dr Ewa Majewska – (ur 1978) filozofka feministyczna i aktywistka. Studiowała filozofię, filologię romańską i gender studies na UW. Od 2003 roku wykłada na Gender Studies UW, współpracuje również z Gender Studies PAN, w latach 2011 – 2013 adiunkt w Instytucie Kultury UJ. Aktualnie – stypendystka Instytutu Nauk O Człowieku w Wiedniu. Publikowała między innymi w: Signs. Journal of Women in Culture and Society, Nowej Krytyce, Przeglądzie Filozoficzno-Literackim, Bez Dogmatu, Le Monde Diplomatique (ed. polska). Autorka książki Feminizm jako filozofia społeczna. Szkice z teorii rodziny (Warszawa 2009). Współredaktorka i współautorka tomów Zniewolony umysł II. Neoliberalizm i jego krytycy, Futuryzm miast przemysłowych. 

design & theme: www.bazingadesigns.com