Kiedy twoja matka uważa, że jest gruba

Kasey Edwards, 23 czerwiec 2013

mother-daughter

Kochana Mamo,

miałam 7 lat, kiedy odkryłam, że jesteś gruba, brzydka i okropna. Do tego momentu uważałam, że jesteś piękna – w każdym znaczeniu tego słowa. Pamiętam, jak przeglądałam stare albumy rodzinne i wpatrywałam się w zdjęcia, na których stałaś na pokładzie łodzi. W swoim białym kostiumie kąpielowym bez ramiączek wyglądałaś olśniewająco, jak gwiazda filmowa. Kiedy tylko miałam okazję, wyciągałam ten wspaniały biały kostium kąpielowy, ukryty w najniższej szufladzie, i wyobrażałam sobie czas, kiedy będę wystarczająco duża, żeby go nosić; kiedy będę taka jak Ty.

Ale to wszystko zmieniło się pewnego wieczoru, kiedy stroiłyśmy się na przyjęcie i powiedziałaś do mnie: „Jaka ty jesteś szczupła, piękna i śliczna. A ja jestem taka gruba, brzydka i okropna.”

Na początku nie zrozumiałam, o co Ci chodzi.

– Nie jesteś gruba – powiedziałam ze szczerością i niewinnością, a Ty odpowiedziałaś: – Nie, kochanie, jestem. Zawsze byłam gruba, nawet w dzieciństwie.

Przez następne dni dokonałam kolejnych bolesnych odkryć, które wpłynęły na całe moje życie. Dowiedziałam się, że:

1. To, że jesteś gruba, musi być prawdą, ponieważ matki nie kłamią.

2. Gruba znaczy brzydka i okropna.

3. Kiedy dorosnę, będę wyglądać tak jak Ty, czyli też będę gruba, brzydka i okropna.

Po latach wspominałam tę rozmowę oraz setki innych i przeklinałam Cię za to, że czułaś się tak nieatrakcyjnie, niepewnie i bezwartościowo. Ponieważ jako mój pierwszy i największy autorytet nauczyłaś mnie myśleć tak samo o sobie.

Każde skrzywienie na widok swojego odbicia w lustrze, każda nowa dieta-cud, która miała odmienić Twoje życie, każdy kęs zjedzony z wyrzutem „och, naprawdę nie powinnam”, wszystko to pokazywało mi, że kobiety muszą być szczupłe, aby być czegoś warte. Dziewczęta muszą dokonywać wyrzeczeń, ponieważ najważniejszą rzeczą, jaką mogą podarować światu, jest ich fizyczne piękno.

Tak jak Ty, całe swoje życie czułam się gruba. Od kiedy właściwie nadwaga jest uczuciem? I ponieważ uważałam, że jestem gruba, wiedziałam, że nie jestem nic warta.

Ale teraz, kiedy jestem starsza, i sama jestem matką, wiem, że obwinianie Ciebie za moją nienawiść do swojego ciała jest niesprawiedliwe i w niczym nie pomaga. Teraz rozumiem, że Ty również jesteś rezultatem wielu pokoleń kobiet, które nauczono nienawidzić siebie.

Popatrz na przykład, jaki dała Ci Babcia. Pomimo tego, że była chuda jak kościotrup, trzymała dietę każdego dnia swojego życia aż do dnia, w którym umarła, mając 79 lat. Bez makijażu nie wychodziła nawet do skrzynki pocztowej, ze strachu, że ktoś mógłby zobaczyć jej nieumalowaną twarz.

Pamiętam jej „empatyczną” odpowiedź, kiedy powiedziałaś jej, że Tata zostawił Cię dla innej kobiety. Jej pierwszym komentarzem było: „Nie rozumiem, dlaczego cię zostawił. Przecież dbasz o siebie, używasz szminki. Masz nadwagę, ale nie taką znowu dużą”.

Tata, zanim odszedł, też w żaden sposób nie łagodził Twoich problemów ze swoim obrazem ciała.

– Rany boskie, Jan – słyszałam, jak powiedział kiedyś do Ciebie. – To nie jest takie trudne. Energia dostarczona kontra energia zużyta. Jeśli chcesz stracić na wadze, po prostu musisz mniej jeść.

Tego dnia podczas obiadu zastosowałaś receptę Taty na utratę wagi: „Energia dostarczona, energia zużyta: rany boskie, Jan, po prostu jedz mniej”. Na obiad podałaś smażony makaron. Dla każdego, oprócz siebie, na talerzu obiadowym. Swoją porcję podałaś na malutkim talerzyku deserowym.

Siedziałaś przed tą żałosną porcyjką i łzy bezgłośnie płynęły po Twojej twarzy. Nic nie powiedziałam; nawet wtedy, kiedy przygarbiłaś się z rozpaczy. Zjedliśmy obiad w milczeniu. Nikt Cię nie pocieszył. Nikt nie powiedział Ci, żebyś przestała się wygłupiać i wzięła normalny talerz. Nikt nie powiedział Ci, że już jesteś kochana i już jesteś wystarczająco dobra. Twoja wartość i Twoje osiągnięcia, jako nauczycielki dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi i matki trójki własnych, były niczym w porównaniu z centymetrami, których nie mogłaś zrzucić z obwodu.

Serce pękało mi na widok Twojego cierpienia. Przepraszam, że nie stanęłam w Twojej obronie. Ale wtedy już wiedziałam, że to Twoja wina, że jesteś gruba. Słyszałam nawet Tatę, jak opisywał proces utraty wagi jako „prosty” – a Ty wciąż nie mogłaś sobie z nim poradzić. Wniosek: nie zasługiwałaś na jedzenie i z pewnością nie zasługiwałaś na współczucie.

Ale nie miałam racji, Mamo. Teraz rozumiem, jak to jest, dorastać w społeczeństwie, które wmawia kobietom, że ich uroda liczy się najbardziej, i równocześnie ustanawia standardy piękna, które są permanentnie nieosiągalne. Znam również ból, związany ze zinternalizowaniem tych przesłań. Stałyśmy się swoimi własnymi dręczycielkami i same sobie wymierzamy kary za to, że nie jesteśmy wystarczająco dobre. Nikt nie jest dla nas bardziej okrutny niż my same.

Ale to szaleństwo musi się skończyć, Mamo. Musi się skończyć w Twoim wypadku, i w moim, i musi się skończyć teraz. Zasługujemy na coś lepszego – lepszego niż dni zrujnowane przez negatywne myśli o naszym wyglądzie, przez marzenie o tym, żeby wyglądać inaczej.

I nie chodzi już tylko o Ciebie i mnie. Chodzi też o Violet. Twoja wnuczka ma dopiero 3 lata i nie chcę, żeby nienawiść do ciała zagnieździła się w niej, zabiła jej szczęście, pewność siebie i potencjał. Nie chcę, żeby Violet wierzyła, że jej uroda jest jej największym atutem; że zadecyduje o jej wartości na tym świecie. Ucząc się, jak być kobietą, Violet wzoruje się na nas, a my musimy stać się najlepszymi autorytetami, jakimi tylko potrafimy. Naszymi słowami i czynami musimy pokazać jej, że kobiety są wystarczająco dobre takie, jakie są. A żeby nam uwierzyła, same musimy w to uwierzyć.

Im starsi się stajemy, tym więcej bliskich nam osób tracimy z powodu wypadków lub chorób. Ich odejście zawsze jest tragiczne i zawsze przedwczesne. Czasem zastanawiam się, czego ci przyjaciele – i ludzie, którzy ich kochają – nie oddaliby za więcej czasu w ciele, które jest zdrowe. W ciele, które pozwoliłoby im pożyć chociaż jeszcze trochę. Rozmiar łydek tego ciała lub zmarszczki na jego twarzy nie miałyby znaczenia. Byłoby żywe i dzięki temu byłoby idealne.

Twoje ciało też jest idealne. Pozwala Ci uśmiechem rozładować atmosferę i zarazić wszystkich wokół swoim śmiechem. Daje Ci ramiona, którymi możesz objąć Violet i ściskać ją, aż zacznie chichotać. Każda chwila, którą spędzamy, martwiąc się o nasze fizyczne „wady”, to chwila stracona, to drogocenny fragment życia, którego nigdy już nie odzyskamy.

Szanujmy i czcijmy nasze ciała za to, co robią, zamiast nienawidzić ich za to, jak wyglądają. Skupmy się na życiu zdrowym i aktywnym życiem, pozwólmy naszej wadze być taką, jaką jest, i zostawmy nienawiść do swojego ciała za sobą, w przeszłości, tam, gdzie jest jej miejsce. Kiedy patrzyłam na Twoje zdjęcie w białym kostiumie kąpielowym te wszystkie lata temu, moje młode, niewinne oczy widziały prawdę. Widziałam bezwarunkową miłość, piękno i mądrość. Widziałam moją Mamę.

Całuję,

Kasey

Tłumaczenie Ewa Wlezień

Źródło tekstu

  1. Karlita

    Bardzo mądre słowa 🙂
    I to właśnie przy dzieciach zdałam sobie sprawę że czasem trzeba się dwukrotnie zastanowić nad swoimi słowami ….

  2. Alicia Devero

    Podoba mi sie, ze Kasey napisala te wypowiedz w formie listu – przez to nabrała cech intymności i zyskała na wartości. Temat nie obcy każdej kobiecie, która w tym lub innym momencie swojego życia straciła poczucie własnej wartości. Osobiście nigdy nie podchodzilam do moich diet poważnie w związku z czym moja córka nigdy nie spoglądala na mnie przez pryzmat niedoskonałości ponieważ zawsze towarzyszyło moim wypowiedziom ogromne poczucie humoru. W końcu najwieksza zaleta każdej kobiety są cechy niewidoczne dla oka :-).
    Alicja

  3. Zygmunt

    Przecież same zawsze mówicie że malujecie się dla siebie, stroicie się dla siebie. Same siebie wpędzacie w pogoń… no właśnie za czym? Najciekawsze w tym wszystkim jest to że każdą z Was ten tekst rozczuli, ale żadna z Was nie weźmie sobie tego do serca.

    1. Anna

      A wszystko zaczęło się od jednej szminki, jednej krótkiej spódniczki i pomalowanych paznokci u stóp… kilkadziesiąt lat temu. Dzisiaj kobieta to już tylko ciało.

  4. myszka

    Niestety każda kobieta ma taką zabawną wadę. Każda z nas bez wyjątku ma w sobie sędziego, który nas osądza i sprawia, że jesteśmy same dla siebie wyjątkowo surowe. Nie dla dzieci męża czy innych ale właśnie dla siebie, dla tego powstaje ciągle tyle diet. Ja nawet próbuję schudnąć. Ale teraz wiem, że muszę ćwiczyć żeby być w dobrej kondycji i zdrowiu przede wszystkim, a przy okazji może co nieco zejdzie. A to zrozumiałam jak jedna osoba, zielarz polecił mi dietę wysoko tłuszczową, tylko że ją zmienił. Miałam przez dwa dni jeść mięso nabiał i jaja potem przez dwa tygodnie jedną porcję warzyw wprowadzić a potem przez kolejne dwa tygodnie dodać dwie porcje warzyw. Wiecie co po trzech tygodniach dopiero odważyłam się stanąć na wagę i odkryłam, że nie chudnę. Załamałam się porzuciłam dietę i teraz jem to na co mam ochotę. Ja jestem mamą i nie kocham swojego ciała. Chodzę do Psychologa, żeby wyłączyć tego mojego sędziego i dać dzieciakom to co najlepsze. Ale jeśli chodzi o jedzenie to kiedyś znalazłam fajną modlitwę. MOJE KOCHANE CIAŁO PRZYJMIJ TO CO CHCESZ ZJEŚĆ. Prawdą jest że gdy jest nam źle to nie pytamy się swojego ciała czego mu potrzeba. My je katujemy dietami makijażem, ćwiczeniami. Tak więc jak mamy być piękne na zewnątrz skoro wewnątrz jesteśmy ruiną?

  5. Alenda

    moja córka czasem mówi „ale ty masz duży/wypukły brzuszek”, a potem dodaje „no, ale urodziłaś dziecko, dużo pań tak ma po porodzie”, mówię jej, że to racja, że dużo pań tak ma, ale niektóre są szczupłe po porodzie, są takie, które tak już mają, tak są stworzone, a są takie, które ciężko na to pracują, mało jedzą, dziennie ćwiczą. Kiedyś córka spytała kiedy ktoś jest gruby, czy jak jest taki ja ja (nosze 44), czy jak jest taki oooggrrrooomny jak kiedyś widziała w telewizji, powiedziałam, że to zależy od tego, kto to ocenia 🙂 dla mnie osoba taka jak ja, jest ciut za gruba, można ją nazwać przysadzistą, przy kości, puszystą, ale na pewno jest to osoba mająca nadawgę, opowiedziałam po krótce o skutkach nadwagi i otyłości, a potem powiedziałam, że ja sama czuję się świetnie, jestem ładna, zadbana, pewna siebie i atrakcyjna. I tak córcia uważa, kiedyś szłam na imprezę i powiedziała „ale śliczni wyglądasz! jesteś piękna a w tej sukience nawet nie widać twojego brzuszka” 🙂

    1. Wzorowa

      I to jest sedno… poryczycie się, drogie panie, ale własciwie nie zastanowicie się nad tym głębiej…
      i piszę wam to ja – kobieta rozmiaru ponadprzeciętnego.

  6. mati

    matko – jak ja sobie nie zdawalam sprawy, że „ale jestem gruba”, „nie powinnam tego jeść” mogą wpłynąc na moją trzyletnią córkę. Nie jestem gruba, a powtarzam to jak mantre – pewnie moja córeczka słyszała to setki razy. Od dzisiaj koniec – nie chcę aby kiedyś naśladując Mamę czuła się gruba.

    Wzruszyłam się czytając ten list

  7. Teja

    Ale głupoty. To tylko feministyczna propaganda, przerysowany. Fakt, trzeba podobać się sobie czy w makijażu czy też bez, ale otyłość to choroba. Czasem z troski o kogoś doradzamy mu dietę, czy ćwiczenia. Dobrze jest też znaleźć wagę, w której my się dobrze czujemy, nie musi być to waga wieszaka z wybiegu, ale rozmawiając ze znajomymi „mamami”, czują się o niebo lepiej gdy schudły. Mają siłę, energię i chęć do działania, bo wcześniej ciężko im było wprowadzić ciało w ruch. Oczywiście wszystko to wymaga jakiegoś wysiłku, wyrzeczeń, ale wiele się zyskuje. Nie trzeba się głodzić, czasem wystarczy kilka drobnych zmian nawyków żywnościowych, wejście po schodach na 4 piętro, zamiast wjechania windą… Tak dla zdrowia i dla własnego dobrego samopoczucia.

  8. Pingback: O urodzie | Wyznania Matki Wariatki

  9. Violianka

    No mocne! Bardzo bliska jest mi treść tego listu. Na szczęście okazałam się silną osobowością i nie wpłynęły słowa mojej mamy na mnie tak jak mogły. A też całe życie powtarzała że jest gruba, a jeszcze mi jako kilkuletniej dziewczynce zwracała uwagę, że w jakiejś tam sukieneczce to wyglądałam za grubo… to straszne, nie wyobrażam sobie, żeby takie słowa usłyszała moja córeczka ode mnie albo od babci…

Prosimy używać nowych komentarzy

design & theme: www.bazingadesigns.com