Katarzyna Gryga: Feminizm to bycie świadomą kobietą i cieszenie się z tego faktu

Z Katarzyną Grygą, autorką powieści „Suka”, o tzw. literaturze kobiecej, feminizmie i samcach alfa – rozmawia Angelika Łuszcz.

Katarzyna Gryga, zdjęcie M. Sochacki

Angelika Łuszcz: Bohaterka Pani książki nosi dość nietypowe imię. Jej rasowa matka trzeciej fali feminizmu, na początku powieści powie: Wiesz, kiedy dawałam Ci po urodzeniu imię Suka, nie przypuszczałam, że naprawdę na nią wyrośniesz. Jak Pani sądzi, czy imiona implikują pewne cechy charakteru?

Katarzyna Gryga: Jakie imiona? Imię Kasia na pewno nie, Suka na pewno tak… Takie imię głównej bohaterki ustawiło całą powieść. To był przemyślany zabieg stylistyczny, który umożliwił mi pobawienie się słowem, przenicowanie go na lewą stronę, oraz zmianę jego znaczenia. W języku potocznym ma znaczenie pejoratywne, z kolei w języku zwierzęcym, suka alfa pełni ważną rolę. To też dało mi możliwość pokazania stereotypowości w postrzeganiu świata.

Leszek Bugajski w recenzji Pani książki napisał: Taka powieść musiała powstać jako zdrowa reakcja młodej pisarki, której inteligencję obraża tzw. nurt literatury kobiecej i to nie na zasadzie parodii, bo ośmieszenie tego „nurtu” to zajęcie tyleż łatwe co jałowe intelektualnie. Jak Pani odniesie się do tego rozpoznania? Czy rzeczywiście książka stanowi manifest wymierzony w kierunku tzw. literatury kobiecej?

Jeśli literatura kobieca to literatura w której się głównie poszukuje przez trzysta stron chłopa, to tak – to manifest przeciwko takiej literaturze. Kalicińska do mnie nigdy nie trafiała i z pewnością nie trafi.


Czy Pani zdaniem zasadne jest mówienie o podziale literatury na żeńską i męską? Czy etykietowanie literatury ma w ogóle sens?


Etykietowanie nie ma sensu. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że jednak te dyrdymały o snuciu miłego życia na przedmieściach są dedykowane dla kobiet. Dla mnie, jako odbiorcy, są tylko dwa rodzaje literatury: dobra i zła.

Suce przeszkadza jej uroda; zakłada oficerki, męskie koszule, marynarki i wchodzi w rolę samca alfa, odsączona z wszelkiej seksualności. Napisze Pani w pewnym momencie: Jak ładna to WIADOMO, że głupia i leniwa, jak młoda, to WIADOMO, że zaraz zajdzie w ciąże […]. Czy kobiecość może być przekleństwem? I czy samcom alfa jest w życiu łatwiej?

Ależ oczywiście, że panom jest łatwiej. Wystarczy powołać się na eksperyment przeprowadzony w Harvard Business School. Ta sama historia, te same fakty. Część studentów poznaje głównego bohatera – człowieka który doszedł do ogromnego sukcesu – jako Hovarda, część jako Heidi. Potem mieli wypełnić ankietę. Hovarda określi jako świetnego gościa, który osiągnął sukces, Heidi jako samolubną, władczą „zimną sukę”. Ma pani jakieś wątpliwości? Czyli jeśli kobieta jest wymagająca w pracy wobec innych i siebie jest zimną suką, a jeśli jest to facet, to odbierany jest jako ten, który wie czego chce. Naprawdę kobiecość w dalszym ciągu kojarzy się z kimś, kto tylko marzy o codziennym gotowaniu zupy i zapodawaniu troskliwie innym panadolu.


Suka, to odważna i bezkompromisowa kobieta, nigdy nie uczęszczała na zajęcia przygotowujące do życia w rodzinie, nie lubi galerii handlowych, nie daje się zwodzić rynkowym pokusom, nie poszukuje też męża, bo twierdzi, że większą satysfakcję daje praca, aniżeli przewijanie dzieci. Rekompensatą jest dla niej pies Wyżeł, czterdziestokilowe szczęście. A wolny czas uwielbia spędzać ze swoją Matką – kobietą idealną, zawsze perfekcyjnie ubraną i umalowaną. Kreśli Pani portret współczesnej, wyemancypowanej kobiety. To kobieta współczesnych czasów?


Dla mnie to jedynie postać literacka. Nie stygmatyzujmy w prosty sposób: mam męża i dziecko, nie jestem kobietą współczesną. Dla mnie kobieta współczesna to taka, która myśli i potrafi sama ze sobą pogadać i zadać sobie najważniejsze pytanie na świecie: kim chcę być i co mi daje radość? A nie: czego otoczenie oczekuje ode mnie.

Poza feministycznymi aspektami, porusza Pani jeszcze kwestie społeczne: opisuje Pani atmosferę w zakładach pracy, przywołuje stażystów, którzy pracują za darmo przez 8 godzin. Czy wynika to z podobnych doświadczeń? Czy opisywana przez Panią trudna sytuacja na rynku pracy ma być przestrogą?

Jaką przestrogą?! To wszystko się już dzieje. W przedziale wiekowym 25-30 lat tylko co piata osoba ma umowę o pracę. Tak wynika z najnowszych badań POLPAN. Zajęliśmy pierwsze miejsce, wyprzedzając Hiszpanię w ilości umów cywilnoprawnych, zwanych śmieciowymi. Książka poza wątkami feministycznymi miała poruszyć głownie ten: jak trudna jest sytuacja młodych ludzi na rynku pracy.

W Pani nocie biograficznej czytamy, że jest Pani feministką. Czym według Pani jest feminizm; w czym się przejawia?


Na świadomym byciu kobietą i cieszeniu się z tego faktu.


Podczytuje Pani współczesną literaturę? Jakich autorów poleciłaby Pani jako godnych uwagi?


Nie podczytuję, a czytam, pożeram, połykam… teraz po raz kolejny wróciłam do Doris Lessing. Niesamowita kobieta. Każda kobieta powinna znać „Złoty notes”, ale też jej autobiografię „Pod skórą” i „Spacer w cieniu”.


Dziękuję za rozmowę.

Angelika Łuszcz – doktorantka literaturoznawstwa na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Przygotowuje rozprawę doktorską na temat ontologii przedmiotów w poezji współczesnej. Publikowała m.in. w „Chimerze”, „Zeszytach Poetyckich”, „ArtPapierze”, „Podlaskim Kwartalniku Kulturalnym”, „Noir Cafe”.

 

Wydawca: Studio EMKA

Data wydania: 23 października 2013

Liczba stron: 214

suka

 

design & theme: www.bazingadesigns.com