Kaczmarska: Co nam ciąży w sprawie ciąży

Em Kaczmarska
Korekta: Michalina Pągowska

On i ona spotykają się, i zakochują się w sobie po uszy. Biorą ślub, żeby podkreślić łączące ich uczucie i publicznie zadeklarować gotowość bycia ze sobą do grobowej deski. Niedługo potem ona zachodzi w ciążę i rodzi piękne, zdrowe bobasy, które spędzają sen z powiek rodzicom, ale są przede wszystkim źródłem radości, dumy i owocem łączącej parę miłości.

Tyle romantycznego mitu leżącego u podstaw heteromatrixu. Rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana. Ludzie nie zawsze zostają rodzicami dopiero po ślubie. Zresztą nie zawsze nawet chcą, mogą czy zamierzają formalizować swój związek. Dzieci nie zawsze są planowane. Bywa, że rodzą się wskutek gwałtu. Gwałtu na osobie, która niekoniecznie jest kobietą. Dzieci nie zawsze są zdrowe. Czasem nie są nawet w stanie przeżyć porodu. Rodzice nie zawsze mogą stworzyć im warunki do harmonijnego rozwoju. Nie wszystkie osoby zaangażowane w spłodzenie dziecka angażują się również w jego wychowanie. Istnieje masa różnych czynników, które z rodzicielstwa mogą uczynić piekło. Na część z nich nie mamy wpływu. Części można z łatwością zapobiec, szanując prawa reprodukcyjne osoby, która zachodzi w ciążę, w tym prawo do jej przerwania. Polska postanowiła jednak nie ułatwiać nam życia.

ilustrrrIlustracja Monika Stolarska

Tak zwany kompromis

Hasłem często powtarzanym w dyskusjach o aborcji jest „kompromis aborcyjny”. Mówi się tak o ustawie z początku lat 90., regulującej w Polsce po dziś dzień prawo do przerywania ciąży. „Kompromis” ma magiczne właściwości – momentalnie zamyka ludziom usta. Któż chciałby sprzeciwiać się rozwiązaniu biorącemu pod uwagę interesy obu stron? I to na dodatek – jak to już z kompromisami bywa – mającemu w sobie komponent z trudem wypracowanych wzajemnych ustępstw? Tylko osoba kłótliwa, konfliktowa, taka, która nie szanuje drugiej strony sporu. To jasne! Dokładnie w ten schemat wpisano polskie działaczki feministyczne domagające się od lat prawa do legalnego przerywania ciąży w przypadkach niezawartych w treści ustawy. Oto mamy nienawidzące mężczyzn i kobiecości feminazistki. I nic, że walka o prawo do aborcji to tylko mały wycinek feminizmu wsparty na prawie do decydowania o własnym ciele i życiu, a nie chęci mordowania niewiniątek. I nic, że prawo do legalnej aborcji to możliwość, a nie nakaz jej wykonywania. I nic, że feministki_ści to tak naprawdę jedyne w Polsce osoby działające na rzecz praw rodziców i dzieci. Nic to – cel został osiągnięty: wróg został namierzony. Problem rozwiązany. Ale zaraz, zaraz…

O co tu właściwie chodzi? Jaki kompromis?!

Przyjrzyjmy się bliżej problemowi. Faktycznie, w pracach nad ustawą osiągnięto kompromis. Władze państwowe wypracowały kompromis z władzami kościelnymi. Grupa starszych panów, z których żaden prawdopodobnie nie posiada(ł) macicy, ustaliła między sobą, jak tymi macicami zarządzać. Matrix.

(Zadanie domowe: Wymień dwa brzydkie słowa na P i wyjaśnij, jakie znaczenie w Patriarchacie i Państwie mają Penis i Pochwa).

Oto ciało (nie)moje

Wydaje Ci się, że twoje ciało to twoja sprawa? Jeżeli masz macicę i mieszkasz na przykład w Polsce – masz rację… wydaje Ci się. Scenariusz już napisano za Ciebie i to jest jedyny słuszny. Uwaga, jeżeli jesteś transmężczyzną, osobą niebinarną czy inną uderzającą w koncept płciowej dychotomii – nie istniejesz. Nie ma Cię. Jeśli masz macicę, tu zawsze będziesz kobietą. Odebrane jest Ci nie tylko prawo do rozporządzania swoimi wnętrznościami, ale i prawo do własnej tożsamości.

Facet w ciąży jest u nas w tej samej kategorii, co gwałt na osobie świadczącej usługi seksualne – kategorii rubasznego żartu białego, dobrze ustawionego heterocisfaceta. Nie mylić z kategorią ważnych, trudnych doświadczeń osoby mniej uprzywilejowanej – bo, pamiętaj, nie istniejesz.

A więc wróćmy do naszej narracji – niezależnie od tego, co czujesz – jesteś kobietą. A być kobietą, znaczy rodzić dzieci. Jeżeli Twoje ciało nie może być w ciąży – coś jest z Tobą nie tak. Jeżeli sypiasz z osobami, z którymi nie możesz począć potomstwa – coś jest z Tobą nie tak. Jeśli nie chcesz rodzić dzieci – coś jest z Tobą nie tak. Bóg Cię taką stworzył, żeby owoc żywota Twojego (mówiąc współczesną polszczyzną – owoc Twojego brzucha) miał ręce i nogi. Do roboty! Jesteś to winna Bogu, rodzinie i ojczyźnie. Myślałaś, że Twój brzuch, to Twoja sprawa? Zapomnij! Tutaj – wyjątkowo – prywatne bez dyskusji staje się polityczne. Dyskusja o aborcjach toczy się też raczej w przestrzeni publicznej niż w prywatnych rozmowach. To temat drażliwy, temat tabu, temat, którego lepiej nie poruszać.

Hitler na manifie

Znak równości między feminizmem a aborcją trzyma się mocno. Corocznym manifom towarzyszą kontrmanifestacje antyaborcyjne. Wśród zwłok ludzkich zarodków i płodów widniejących na transparentach znajdziecie twarz dorosłego człowieka – Adolfa Hitlera. Dotrze do Was hasło o przymusowych aborcjach z nakazu nazistów_ek. Ktoś jeszcze wątpi w to, że feministki to feminazistki? Jest tylko jeden szczegół: „zapomniano” wam powiedzieć, że ruch feministyczny domaga się prawa do wyboru aborcji jako jednej z opcji, a nie jej nakazu i że oprócz przymusu aborcji dla niektórych grup naziści stosowali też nakaz rodzenia wobec innych.

Krótko mówiąc, dążyli do tego, żeby mieć kontrolę nad płodnością. Władzę nad „kobiecymi” brzuchami. Zastanówcie się teraz, kto ma taki cel: ruch zwany pro choice czy pro life?

A wiec znajdziecie Hitlera i maleńkie zwłoki. To idealnie obrazuje nieobecność kobiet (o innych osobach w ciąży nawet nie wspomnę) w tej narracji. Matki Polki nie mają twarzy, może z wyjątkiem „dzieciobójczyń”.

Gra w klasy

Właśnie dzieciobójczyniami nazywają kobiety dokonujące aborcji ci, którzy mienią się obrońcami życia i rodziny. Czy faktycznie tego bronią? Domagają się całkowitego zakazu aborcji. Co tu jest grane? Gra toczy się o wysoka stawkę i nie jest to, jak mogłoby się wydawać, gra o życie istot dopiero poczętych. To gra o zdrowie i życie osób w ciąży, i władzę nad nimi. Gra wyjątkowo groźna i nieuczciwa w społeczeństwie patriarchalnym pełnym ekonomicznych nierówności, społeczeństwie, w którym dostęp do rzetelnej edukacji seksualnej i metod antykoncepcji jest przywilejem nielicznych. Gra napędzająca aborcyjną turystykę i podziemie. Gra, na którą większości nie stać.

Skończmy razem tę grę! Proszę.

design & theme: www.bazingadesigns.com