Język męskiego feminizmu

J.A. McCarroll

Typ języka mający na celu zapewnienie dominacji mężczyzn nad kobietami jest dość rozpoznawalnym szablonem w obecnym widoku kulturowym. Mówi się nam, że mężczyźni decydują, ponieważ mają coś, czego (rzekomo) kobietom brakuje: siłę fizyczną, godność, większe możliwości poznawcze czy mistycyzm osiągalny przez posiadanie owego charakterystycznego męskiego organu. Kobietom niestety „brakuje” owych kwalifikacji, muszą więc być „bronione” przed pochłaniającymi żądzami obcych mężczyzn. 

Może to wynikać ze szlachetnej rycerskości, brutalnej dominacji czy swawolnej wojny płci, lecz rezutat pozostaje ten sam: kobietom odmawiane są wolności, które mężczyźni biorą za prawo otrzymane od Boga; przydziela im się podrzędną rolę i zmusza do wpasowywania w performatywne role płci.

justin-timberlake

W tej dialektyce, opiekuńcze zdolności i pustoszące żądze mężczyzn pochodzą z jednego źródła i obie te rzeczy wymierzone są prosto w kobiety. Język, oczywiście, nie stworzył patriarchatu, ale jest potężnym narzędziem opisu możliwości, kształtowania tego, jak i co myślimy oraz usprawiedliwiania status quo.  

Nic dziwnego zatem, że zasięg działań feministycznych skierowany jest w tradycyjnych przeciwników wyzwolenia kobiet – tj. heteroseksualnych mężczyzn, których płeć kulturowa odpowiada płci biologicznej – wykorzystując ten sam język, który wykorzystany jest w dominacji.

Zamiast atakować instytucję męskości jako taką, kilka kampanii usiłowało w pewien sposób ocenić priorytety męskości, próbując wyeliminować przemoc wobec kobiet, jednocześnie jednak schlebiając mężczyznom etykietą protektora. Kampanie takie jak „prawdziwi mężczyźni nie kupują dziewczyn”, „moja siła nie służy krzywdzeniu” są różnymi wariacjami „jak byś się czuł, gdyby ktoś zrobił to twojej matce/siostrze/dziewczynie” i okazały się być niezwykle popularne, osiągając kolosalną liczbę reblogów, pojawiając się podczas konferencji i czasu antenowego.

Te inicjatywy, wedle wszelkich pomiarów, osiągają ogromny sukces, popychając do działania długo milczące instytucje, które walczą o prawa kobiet. Myślę, że jest znacznie lepiej, ale uważam również, że to działanie nie dotarło jeszcze wystarczająco daleko i my wszyscy, jako feminiści i feministki, osoby radykalne i postępowe, musimy przeć do przodu, wyrywając się spoza naszej strefy komfortu.

W tych kampaniach, mistyka męskości wciąż jest obecna, mimo że w łagodniejszej, bardziej uprzejmej wersji. Poprzez pochlebianie siły mężczyznom i proszenie o używanie jej do obrony kobiet, po raz kolejny sadzamy mężczyznę w fotelu kierowcy kultury, prosząc, aby zrzekli się używania przemocy i byli mniej podłymi opiekunami.

Wspólnym elementem tych wypowiedzi jest fakt, że mężczyźni mogą gwałcić, krzywdzić, kupować kobiety, zaczepiać je na ulicy, czy cokolwiek jeszcze do tego dodasz, ale nie powinni. Mówi się nam, że mężczyźni nie powinni krzywdzić kobiet, ale nie z powodu ich praw naturalnych, tylko dlatego, że inni mężczyźni mogą zrobić coś naszym kobietom, i to by było dopiero okropne.

Męskie przywileje są definiowane na nowo, ale nie negowane, w sposób pozostawiający stan w którym męskość jest niekwestionowana i wciąż dominująca. Wspaniały, skomplikowany, złożony z wielu twarzy język pokoleń queer, trans, intersekcjonalnych i seks-pozytywnych dialogów feministycznych i praw człowieka jest odrzucany na bok, na rzecz tego, żeby heteroseksualni mężczyźni, których płeć kulturowa odpowiada płci biologicznej, mogli dołączyć do reszty świata przy stoliku z dorosłymi. 

Ponownie, nie chodzi o to, by powiedzieć, że te kampanie nie pomogły, lecz że powinny były pójść ponad to. Wciąż pozostaje coś do powiedzenia w kwestii używania języka patriarchatu, aby go obalić, czy używania przywilejów, by je ukrócić, ale nie jest jasne, czy to właśnie się dzieje. Wygląda to raczej na sytuację, w której mężczyźni otrzymują uprzywilejowane pozycje w ruchach feministycznych, gdzie są wychwalani za nie bycie okropnymi, co sprawia, że ich osławiona władza pozostaje nienaruszona.

Co więcej, poprzeczka dla męskich sojuszników feminizmu jest ustawiona okrutnie nisko. W porównaniu do poświęceń i aktów odwagi w codziennej walce kobiet czy społeczności LGBTQ, wobec których oczekuje się, że osiągną coś w kwestii równości i sprawiedliwości, od mężczyzn wymaga się zwyczajnie, aby nie kupowali ludzi, nie wykorzystywali ich fizycznie, czy nie gwałcili. Fakt, że jest to brane za postęp, pokazuje jak wiele jest jeszcze do zrobienia, ale myślę, jest to jeden z wielu powodów, żeby nie przedstawiać idealnego obrazu sytuacji ani nie osłabiać tej wiadomości.

Feminizm wiele dokonał w walce przeciw patriarchalnej opresji na świecie i być może, żeby osiągnąć sukces, żeby sprawić by na świecie panowała prawdziwa równość, przesłanie nie może być naruszone czy uproszczone. Mężczyźni w ruchach feministycznych powinni (i mogą) być poddawani wyzwaniom; zachęcani do zachowywania się jak ludzie, nie odgrywania cnotliwych „prawdziwych mężczyzn”.

O autorze: J.A. McCarroll jest pochodzącym z Nowego Jorku pisarzem, antropologiem i piekarzem. Pracuje przy problematyce praw reprodukcyjnych i jest wolontariuszem w Canimiz Sokakta ithe Rules; Twitter: @jamccarroll.

Tłumaczenie: Karolina Skibińska

 

design & theme: www.bazingadesigns.com