Jak zostałam feministyczną gwiazdą porno

W 2004 r. pracowałam w popularnym sklepie z zabawkami erotycznymi w San Francisco. Miałam 23 lata, niedawno skończyłam stanowy uniwersytet, gdzie studiowałam literaturę angielską, i bez zastanowienia rzuciłam się w eklektyczne i radykalnie otwarte życie kulturalne mojego przybranego miasta. Pracując w Good Vibrations byłam otoczona seksem, od zabawek erotycznych po moich kolegów i koleżanki z pracy, którzy/re mieli/miały dużo do powiedzenia w sprawach seksu. Sklep miał regały z różnego rodzaju filmami porno do kupienia lub wypożyczenia. Po sześciu miesiącach skonsumowałam już niezłą porcję porno i przyzwyczaiłam się do rozmawiania o tym z moimi kolegami/koleżankami i klientami/klientkami. Patrząc wstecz przypominam sobie, jak oglądałam porno i myślałam, że mam mu coś do zaoferowania. Z kilkoma wyjątkami, porno, które oglądałam, sprawiało wrażenie pustego, nieprawdziwego i niereprezentatywnego dla mojej seksualności i mojego seksu. Naprawdę myślałam, że mogę zmienić filmy na lepsze.

18fjitszq8z01jpg-1

Wiele kobiet porzuca porno od razu lub po obejrzeniu kilku filmów – z poczucia wyobcowania, wstrętu, braku podniecenia, wstydu lub dowolnej kombinacji tych emocji. W większości filmów porno „promowana jest szczególna estetyka kobieca: aktorki często mają długie włosy, są szczupłe, często rasy kaukaskiej, gdzieś pomiędzy liceum a trzydziestką, mają implanty piersi, noszą wysokie obcasy i dużą ilość makijażu.[1] Ten „ideał” kobiecości nie pasuje do szerokiej gamy ciał i tożsamości „prawdziwych” kobiet, rozbieżność ta wzmacnia brak identyfikacji kobiet z pornograficznymi obrazami. Z tego względu nie jest trudno zrozumieć, dlaczego wiele kobiet – jak ja – nie tylko nie utożsamia sie z kobietami z filmów porno, ale wręcz czuje, że w porównaniu z nimi nie ma żadnych szans. Istnieje wiele skomplikowanych aspektów łączących kobiety i pornografię, takich jak powszechne przekonania o sposobie ekspresji aktorów, swobodzie wyboru i wstydzie społecznym; kiedy do tego wszystkiego dodamy jeszcze dysmorfię ciała, wynikające z tego doświadczenie może skomplikować interakcję kobiety z porno na tyle, że negatywnie wpłynie na jej postrzeganie samej siebie.

Mój romans z porno nie należał do tych, które są wystawiane na próbę przez wstyd. Szanowałam kobiety, które widziałam na filmach i nie miałam prawie żadnego – czy w ogóle żadnego – przyjętego z góry zdania na ich temat, raczej krytykowałam je jako aktorki i zastanawiałam się, co ja sama zrobiłabym inaczej i lepiej. W moim życiu osobistym doświadczyłam seksu jako najbardziej pozytywnego, sprawiającego przyjemność i wyzwalającego doświadczenia. Chciałam zobaczyć takie doznania w pornografii, którą konsumowałam. Jak wiele innych kobiet oglądających porno, miałam trudność z identyfikacją samej siebie z kobietami w tych filmach i sposobem przedstawiania ich seksualności. Ich ciała wyglądały inaczej od mojego, zdawały się być wcieleniem seksualności, która była mi obca, ekstremalnej kobiecości: podatna, ale jednocześnie hiperseksualna, pasywna, ale pożądliwa seksualnie, gotowa na każdy akt seksualny, ale bez żadnego impulsu, by do niego doprowadzić. Tak jakby seks „przydarzał się” tym kobietom bez ich aktywnego udziału, nie był powodowany ich wyborami czy motywami. Nie wierzyłam w to, że aktorki nienawidzą seksu, ale raczej, że grają w miejscu, które tłumi ich osobistą ekspresję. Chciałam wiedzieć, jak wyglądają, kiedy uprawiają seks w prawdziwym życiu i chciałam zobaczyć to na ekranie.

Oprócz mainstreamowego porno miałam styczność z obrazami córek feministycznej pornografii, takich jak Annie Sprinkle i Nina Hartley. Oglądałam filmy Niny Hartley i czułam podziw wobec jej jasnego i szczerego sposobu mówienia o seksie. Uwielbiałam to, że była całkowicie obecna, świadoma siebie i swojego przedstawienia. Filmy robione przez Ninę, Annie i inne reprezentowały seksualność, która była otwarta, szczera, pozbawiona poczucia wstydu; lansowały seks, który był zabawą i odbywał się za zgodą obu stron. Wyrażały swoją seksualność w sposób, który był dla mnie podniecający. Po raz pierwszy zobaczyłam seks, który do mnie przemówił i który chciałam naśladować. Jednakże nawet z tymi filmami nadal nie załatwiłam kwestii ciała: różnicy między nimi a mną. Nie mogłam odnieść się do apetycznie krągłego typu budowy, jaki przedstawiały Nina Hartley czy Annie Sprinkle. Przy moim wzroście prawie 1,80 m i wadze 55 kg, przez większość mojego dorosłego życia byłam wysportowana i żylasta. Moje piersi to małe miseczki A, a mój wygląd jest raczej androgyniczny niż dziewczęcy. Podobnie jak wiele kobiet, doświadczyłam jednoczesnego zaintrygowania i odrazy, które towarzyszą oglądaniu filmów pornograficznych [3]: byłam jednocześnie zauroczona i pełna wstrętu do aktorek, które wcielały się w stereotypowe kobiece „piękno” i „perfekcyjność”.

Podczas gdy powoli budowałam swoją własną koncepcję tego, jak powinno wyglądać porno, dzieliłam się moimi przemyśleniami z moimi kompetentnymi w sprawach seksu kolegami i koleżankami z Good Vibrations. W szczególności jedna z nich, Shine Louise Houston, zawsze miała dla mnie czas i była zainteresowana moimi poglądami na temat porno, ponieważ sama miała kilka całkiem ekscytujących pomysłów. Kiedy mówiłam o porno, jakie chciałabym zobaczyć, ona mówiła o porno, jakie chciałaby zrobić. Mówiła z zapałem o tym, co uważała za ponętne i erotyczne, i jak wyglądałyby jej filmy. Jej marzeniem było nakręcenie scen seksu, które byłyby „autentyczne”, było to pojęcie, o którym sporo dyskutowałyśmy. Dałam się ponieść jej marzeniom i jej entuzjazmowi, ale także płynności jej pomysłów: myślenie przyszłościowe, odmienne i pełne irytacji, jak moje. Pewnego dnia w czasie przerwy w pracy bezceremonialnie rzuciłam, że jeżeli jej marzenie kiedykolwiek się urzeczywistni, chciałabym zagrać w jej pierwszym filmie. Mówiłam to poważnie, chociaż wątpiłam w to, że kiedykolwiek będę musiała wywiązać się z tej obietnicy. Wkrótce po naszej rozmowie Shine rzuciła swoją pracę w sex shopie. W ciągu następnego roku słyszałam o niej tylko przelotem od naszych wspólnych znajomych. Potem Shine zadzwoniła do mnie. Okazało się, że przez ten rok pracowała nad manifestacją skierowaną w stronę imperium filmów dla dorosłych, która na dobre zmieniła moje życie.

Spytała, czy jestem gotowa zagrać w jej filmie. Zdobyła pieniądze, aby sfinansować swój pierwszy film i spytała, czy nadal byłam zainteresowana zagraniem w nim. Tak, byłam. I byłam strasznie ciekawa. Następne dwa miesiące spędziłam wyobrażając sobie, co mnie czeka i starając się do tego jak najlepiej przygotować. Stwierdzenie, że byłam zdenerwowana, byłoby ogromnym niedomówieniem: kiedy wchodziłam do mieszkania w San Francisco, które służyło za plan filmowy, cała się trzęsłam. Wyskubałam sobie brwi, wystroiłam się, wysmarowałam samoopalaczem i zrobiłam praktycznie wszystko, co mogłam, by poczuć się dobrze nago. Mimo iż wiedziałam, że byłam tam po to, by być sobą i dać z siebie dobry, namiętny seks, w dalszym ciągu bałam się, że nie byłam wystarczająco „porno” i nie mogłam do końca pozbyć się obrazów jędrnych ciał o ogromnych biustach, jęczących i pieprzących się w jakichś niemożliwych pozycjach na kanapie ze sztucznej skóry. Chciałam, żeby ludzie myśleli, że jestem ponętna. Chciałam poczuć się ponętna.

Na szczęście Shine doskonale potrafiła sprawić, by jej aktorki czuły się swobodnie. Zanim zaczęłyśmy kręcić właściwą scenę, jadłyśmy i gawędziłyśmy, ona i ja, razem z moimi dwiema partnerkami, tworząc szkic tego, co będziemy robić i gdzie będziemy to robić. Ta dwójka, z którą miałam uprawiać seks, również była pod tym względem debiutantkami i dzielone przez nas zdenerwowanie przełamało lody. Kiedy zaczynałyśmy ten właściwy seks, rozgoryczona odkryłam, że wszystko to było o wiele mniej seksowne niż sobie wyobrażałam. Często zaczynałyśmy i zatrzymywałyśmy się. Mój makijaż i włosy spłynęły w gorącym świetle i ciepłym, zaparowanym powietrzu – wynik tak dużej liczby osób stłoczonych w małym pokoju. Ale, na szczęście, nikt nie oczekiwał, że będę wydawać z siebie ekstremalnie udawane jęki. Zrozumiałam, że mogę się w to angażować tyle, ile chcę. Jeżeli coś było nie tak, wystarczyło powiedzieć i wtedy wszystko zmieniałyśmy; nikt mnie nie oceniał, wszystkie byłyśmy równie entuzjastyczne w stosunku do tego, co tworzyłyśmy. Filmowanie seksu było wyzwaniem. W większości przypadków seksu „w prawdziwym życiu” nie ma kamerzystek kręcących wszystkie pikantne kawałki, tak więc nikt nie musi martwić się o kąty, jakie może uchwycić kamera; nie ma problemu z „otwarciem się”, nie trzeba upewniać się, że kamera zmieści się w ciasne miejsca. Trudno jest poczuć, że tak naprawdę ma się seksualne doświadczenie z obcą osobą, gdy w pokoju jest jeszcze siedmiu innych ludzi i każdy z nich śmieje się z tego, że kopnęłaś kamerzystkę w głowę. To był taki moment: „aha”, zrozumiałam, dlaczego porno było pełne tylu powykręcanych pozycji: kamera musi widzieć wszystko, a reszta ciała musi zejść z drogi. Od tamtego pierwszego ujęcia wiele razy oglądałam odrzuty i to, co działo się za kulisami. Za każdym razem uderza mnie to, jak dobrze się przy tym bawiłyśmy. My, aktorki, byłyśmy nagie, byłyśmy debiutantkami w porno i starałyśmy się dać z siebie wszystko, by być sexy, ale zarzucałyśmy ręce i nogi za głowę i w górę na skrzynki z jabłkami, asystentki produkcji trzymały nasze stopy z dala od kamery i próbowały się nie śmiać. Ale tego dnia czułam się, jakbym skakała na oślep w nieznane. Mimo całego mojego niepokoju, byłam – miałam przynajmniej taką nadzieję – prawdziwa w mojej seksualności. Z tego pierwszego doświadczenia wyszłam pełna pozytywnych odczuć co do możliwości mojego występowania w filmach porno. Drzwi zostały otwarte i zobaczyłam perspektywy, które uważałam za intrygujące i ekscytujące.

Nie uważam, że granie w porno jest dla wszystkich, dla mnie jednak okazało się wspaniałe. To pierwsze ujęcie obudziło we mnie żyłkę ekshibicjonistki. Lubiłam grać i lubiłam to uczucie, kiedy wyrażałam swoją seksualność i kontrolowałam moją grę. Nie było tam manipulacji i nie dałam się w nic wrobić. Sama decydowałam, jaką być, co pokazywać, co robić. Było tak, jak gdybym dzieliła się ze światem tym, co mam najlepsze do zaoferowania w sferze seksu – te szczególne chwile, kiedy czułam się dobrze z moim ciałem i czułam się najbardziej seksownie. Pokazałam kobietę tak silną i pewną siebie, jak tylko potrafiłam. To było świetne. Miałam ogromną nadzieję, że gdzieś jakaś kobieta zobaczy to i pomyśli „Ona wygląda tak, jakby świetnie się bawiła, ja na pewno też bym mogła.”

Pozytywna reakcja krytyków/czek na film Shine The Crash Pad [Kąt do spania] utwierdziła mnie w moim przeczuciu, że zrobiłam coś nowego w świecie pornografii. Chociaż wtedy tego nie wiedziałam, The Crash Pad będzie wychwalany jako wyznacznik nowego rodzaju pornografii zwanej „feministyczną”.

Wracając do tematu autentyczności, zacznę od tego, że jest to drażliwy, ale nieunikniony temat, jeżeli mowa o porno. Słownik Webstera definiuje „autentyczny” jako „nie fałszywy lub skopiowany, prawdziwy. Jest akceptowany ze względu na jego zgodność ze znanymi faktami lub doświadczeniem.” Kiedy na początku rozmawiałyśmy z Shine, obie byłyśmy przekonane, że większość mainstreamowego porno była nieautentyczna i niezgodna z tym, co wiedziałyśmy, że jest prawdziwe dla naszej seksualności i seksualności ludzi wokół nas. „Autentyczność” nabrała niemalże mitologicznej wartości i stała się Świętym Graalem w naszej wizji kręcenia filmów pornograficznych: jeżeli mogłybyśmy ją osiągnąć, pokonałybyśmy dotychczasowe ograniczenia znanego nam świata porno. Za swój cel uważałyśmy autentyczne porno. Nawet teraz, w tym punkcie mojej kariery porno, nadal stawiam koncepcję autentyczności jako główny powód, dla którego robię porno. Jest to pojęcie często używane przeze mnie dla tłumaczenia mojej pozycji i tożsamości jako aktorki porno. Sytuując się w samym środku mojego pojęcia autentyczności i wyjaśniając to dziennikarzom oraz moim rozmówcom, chronię także samą siebie przed krytyką, która prześladuje innych aktorów i aktorki porno. Oczywiście to, co jest „autentyczne”, dla każdego jest czymś innym. Kiedy mówię, że robię autentyczne porno, oznacza to, że jako priorytet stawiam moją seksualność, dzięki czemu jestem o wiele rzadziej krytykowana niż aktorki, które raczej nie zastanawiają się nad autentycznością swojego seksualnego przedstawienia.

Stosunkowo łatwo byłoby mi stworzyć pojęcie porno na zasadzie „my kontra oni/e”, stawiając się bezpośrednio po zintelektualizowanej, a więc wyższej stronie, jednocześnie ustawiając resztę aktorów i aktorek oraz producentów i producentki porno po przeciwnej stronie. Biorąc pod uwagę moją krytykę mainstreamowego porno, bez problemu mogłabym tak zrobić i w wielu przypadkach pewnie dowiodłabym swojej słuszności, ale tego nie robię. Niemal od razu, gdy tylko zaczęłam lansować się jako nowa i inna, widzowie i widzki feministycznych filmów wycelowali/ły we mnie jeden z moich własnych krytycznych komentarzy: stwierdzili/ły, że reprezentuję tradycyjnie piękny typ budowy, taki jak ten lansowany w mainstreamowym porno. Jestem szczupła, rasy kaukaskiej i nawet jeśli robię to mimowolnie, utrwalam bardzo głęboko zakorzeniony stereotyp porno idealnej, białej, żeńskiej formy. Jako kobieta, która zawsze czuła się jako antyteza kobiecego piękna, zarzut ten sprawił, że poczułam się nieswojo. Niestety, był on niezaprzeczalny. Kiedy zaczynałam w biznesie porno, chciałam skruszyć fizyczne stereotypy, jednak z czasem uświadomiłam sobie, że chociaż mogę postrzegać sama siebie jako nienormatywną, wcale tak bardzo nie odstaję od normy. Osobiste doświadczenie pokazało mi, że podczas gdy mój „wygląd” nie przekonałby każdego producenta filmowego, jest on w dalszym ciągu bardziej akceptowany niż wygląd kobiet, które nie są białe, szczupłe czy atrakcyjne w sposób konwencjonalny. Jest to przywilej, który zostałam zmuszona przyjąć, i który nie zawsze jest łatwy do zaakceptowania. Jak mogę rościć sobie alternatywną i zmarginalizowaną pozycję, kiedy moje własne ciało, wizerunek, gender i estetyka piękna według niektórych widzów i widzek utrwalają stereotypy?

Staram się przetrzeć szlaki kobietom, jednocześnie akceptując to, że jestem biała i uprzywilejowana. „Udało mi się” znaleźć się w porno i wznieść moją intelektualną pięść na mainstream przede wszystkim dlatego, że jestem wystarczająco blisko mainstreamu, by zostać tam wpuszczona. Była to gorzka pigułka do przełknięcia, ale przypomina mi to, że ogromna praca mająca na celu zmiany w przedstawianiu kobiety w porno musi zdarzyć się poza mną. Nastąpi to wtedy, gdy w porno będziemy mieli/ały więcej kobiet wszystkich typów budowy, w każdym wieku i każdego pochodzenia, które przeciwstawiają się dominującym obrazom. Przy każdej możliwej okazji próbowałam demonstrować to przekonanie i tę potrzebę zmiany. Częścią procesu, ramach którego tworzę autentyczne obrazy odzwierciedlające moją queerową seksualność, jest praca z ludźmi, którzy mnie pociągają – ludźmi, którzy identyfikują się w ramach szerokiej gamy gender, seksualności i pochodzenia. Pokazując to, jak wygląda mój seks, miałam szczęście, mogąc jednocześnie brać udział w pokazywaniu seksu ludzi, którzy sprzeciwiają się normom społecznym. Bez względu na to, czy porno, które wspólnie robimy, jest świadomie wywrotowe, czy jest jedynie seksowne, przyjemne czy performatywne, mam nadzieję, że spełnia moje zamierzenia: wnosi do porno więcej autentycznej seksualności, zmienia dominujące w porno obrazy i pojęcie ludzi o porno. Duża część mojego materiału filmowego (w tej chwili ponad dwieście scen) odzwierciedla ducha tego pierwszego filmu: queerowego i wyzywającego na kilku płaszczyznach.

Zmiana dominujących obrazów porno jest jednym z głównych celów wyznaczonych i bronionych przez działających przede mną pionierów i pionierki filmów dla dorosłych, takich jak zadeklarowana feministka pornografka, Tristan Taormino. Określa ona feministyczną pornografię jako porno, które zawiera w sobie sprawiedliwy i etyczny proces, bezpieczne warunki pracy, współpracę z aktorami i aktorkami, pozytywne przedstawienia, trójwymiarowych ludzi, przyjemność i orgazmy dla wszystkich, nie tylko dla mężczyzn; porno, które jest odpowiedzią na dominujące obrazy i które tworzy nowe. Definicja Taormino zawiera w sobie główne kwestie związane z tym, czym jest film pornograficzny i dodałabym do tego to, o co walczę poprzez moją pracę: włączenie różnych typów budowy i ludzi o różnych tożsamościach płciowych.

Po wypuszczeniu The Crash Pad praca Shine zyskała opinię inkluzywnej (pokazującej płynność gender, ludzi różnych kolorów, BDSM) i skupionej na społeczności. Wtedy grałam dla Shine już regularnie i w pewien sposób mimowolnie stałam się częścią wzbierającej fali nowego feministycznego i queer porno. Pod koniec 2007 r., kiedy udzielałam wywiadu, mój rozmówca poprosił mnie, bym podzieliła się moimi przemyśleniami, czy uważałam rodzący się gatunek za feministyczny. Utrzymywałam, że chodziło w nim nie tyle o feminizm, co o kobiety:

Myślę, że to zależy od tego, czym jest twoja definicja słowa „feministyczny”. Myślę, że szeroką definicją dla większości ludzi może być „skupiony na kobiecie”, a czy porno jest takie? Na pewno. Jednak dla innych „feministyczny” może mieć zupełnie inne znaczenie i dla niektórych feministów i feministek pornografia jest oparta na wykorzystywaniu, bez względu na to, w jaki sposób i dla kogo jest robiona. Tak więc – to zależy.

Pamiętam, jak chciałam w pewien sposób odsunąć się od feminizmu; mimo iż byłam podekscytowana tym, że gatunek feministycznego porno, a w szczególności queer porno, zyskiwał w mediach uznanie za to, że był pozytywny, nie chciałam identyfikować się w ten sposób. Należałam do pokolenia młodych kobiet, które uczyły się o feminizmie przeszłości, feminizmie, który pierwotnie nie popierał pornografii, sztuki pornografii i kobiet będących pornografkami. Zapisałam się na studia kobiece, gdzie czytałam Andreę Dworkin i Catharine MacKinnon, czytałam o męskim spojrzeniu i poczuciu, że kobiety są bezsilne w patriarchalnym układzie sił, który definiował ich świat. Uważałam, że punkt widzenia przeciwny porno był poglądem dominującym wśród wszystkich feministek. Przyswoiłam ich negatywną retorykę i to miało wpływ na to, co myślałam o wykonywanej przez siebie pracy. Zakładałam, że większość ludzi – w szczególności kobiety – będą gardzić mną przez moją pracę. Kiedy pytano mnie, czy uważam się za feministkę albo czy to, co robię, było feministyczne, od razu odpowiadałam „nie”, ponieważ założyłam, że tak naprawdę moja praca nie była feministyczna. Zajęło mi to parę lat i musiałam poznać wielu różnych ludzi, reprezentujących poglądy feministyczne lub im przeciwnych, zanim zmieniłam perspektywę.

Kiedy patrzę na dawne opracowania krytyczne dotyczące mnie i robionego przeze mnie porno, uświadomiam sobie, że moje wspomnienia o wszelkiej bezpośredniej krytyce były tak naprawdę fałszywe. Byłam pewna, że gdzieś tam, w eterze, feministki wytykały mnie palcami i dodawały moją twarz do kanonu spaczonych kobiet, które były intelektualnie i fizycznie zniewolone przez porno. Mimo iż nie mogłam znaleźć na to żadnego konkretnego dowodu, w dalszym ciągu wyobrażałam sobie, że każda osoba identyfikująca się jako feministka będzie potępiająca i hiperkrytyczna.

Koncepcja wyboru była, obok autentyczności, powszechnym tematem, jaki poruszałam z dziennikarzami, kiedy wskazywali na napiętnowanie mojej profesji lub bezpośrednio o nie pytali. „Czy mam wrażenie, jak gdyby duża część pornografii była tworzona z męskiej perspektywy, tworzona, by uprzedmiotowić kobietę, wypaczyć kobiecą seksualność jako coś, co jest wyłącznie dla mężczyzn i dla ich konsumpcji? Całkowicie… Mam ogromne szczęście, że nie czuję, że robiłam filmy czy angażowałam się w rzeczy, które miały wyłącznie taki cel. Nie czuję, żebym kiedykolwiek była tak traktowana.”

W tym wywiadzie bezpośrednio odpowiadam na powszechną krytykę porno przyznając, że porno może uciskać i uprzedmiotawiać kobiety, nawet jeśli nie zawsze jest to celem czy wynikiem w takim doświadczeniu aktora/ki. Tak przyswojona krytyka i moje jej wyprzedzenie miały wpływ na to, jak rozumiem siebie jako kobieta sprzedająca swoją seksualność na świecie. Chociaż wiem, że dobrze czuję się z tym, co robię, i nie doświadczam przymusu w mojej – związanej z seksem – pracy, jednocześnie może to być trudne do przekazania innym. Równie trudne może być także wyrażenie mojego osobistego poglądu, że kobieta ma prawo angażować się w oparte na zgodzie, uprzedmiotawiające działania bez wstydu. Patrząc na wywiady, jakich udzieliłam w przeszłości, widzę, jak moje wypowiedzi ewoluowały. Stałam się bardziej świadoma tego, jaki rodzaj kariery wypracowywałam dla siebie w przemyśle porno i czułam się coraz lepiej w przekazywaniu tego ludziom. Początkowe pojęcie o mojej roli w porno zaczęło powoli odpowiadać temu, co w rzeczywistości robiłam. Porno było dla mnie pozytywnym wyborem. Nie jest to już coś, o czym myślę, że będzie dla mnie dobre, ale jest to coś, co – mogę tak powiedzieć – było dla mnie upodmiotowiające i wzmacniające, a nie opresyjne czy uwłaczające.

Nie identyfikowałam się w pełni jako feministka aż do wiosny 2009 r. Kiedy siedziałam na swoim miejscu na Nagrodach Feministycznego Porno w Toronto, czułam się ekstatycznie. Byłam otoczona przyjaciółmi/kami i tymi, których kochałam, ludźmi z branży, z którymi pracowałam, i których głęboko szanowałam. Oglądałam, jak moi ulubieni producenci/tki, reżyserzy/rki i aktorzy/rki były i byli odznaczani nagrodami. Byłam badzo dumna z każdego i z każdej z nich, zwłaszcza z Shine Louise Houston, osoby, która umożliwiła mi start w branży. Podczas gdy widziałam każdego i każdą z nich jako feministycznych pornografów i pornografki, teraz musiałam umieścić w tej samej kategorii samą siebie. Widziałam, że tym, co nas łączyło, było pragnienie tworzenia pornografii, która przełamuje bariery tradycji i pokazuje prawdziwy, upodmiotawiający seks. Myślałam, że mamy wiele wspólnego, ale nie myślałam, że wszystkie te rzeczy, które nas łączyły, funkcjonowały pod szyldem feminizmu. I wtedy wywołano moje imię ze sceny. To była bardzo surrealistyczna chwila, chwiejnym krokiem weszłam na scenę, by odebrać moją nagrodę za Obiekt Westchnień Roku. Wtedy, stojąc na scenie przed setkami widzów, w którymś momencie zaczęłam postrzegać się tak, jak widzieli mnie do tej pory inni: grałam w feministycznym porno, byłam feministyczną aktorką porno. Byłam feministką. Przez te wszystkie lata, gdy wypracowywałam swój sposób przedstawienia uwłasnowolnienia, świadomości, pozytywnej kobiecej seksualności i wyboru kobiet, przedstawiałam feministyczne ideały seksu. Po latach przeświadczenia, że wszystkim lub większości feministek nie podobało się to, co robię ze swoim życiem, wystarczył jeden moment na scenie w świetle jasnych reflektorów, by zrozumieć, że wielu feministkom nie tylko podobała się moja praca, ale również były wdzięczne za to, co robię. W tym momencie zrozumiałam również, że poprzez wszystkie swoje wybory sama ustawiałam się w taki sposób, by być postrzegana jako feministyczna aktorka porno.

1. Marilyn Corsianos, „Mainstream Pornography and ‘Women’: Questioning Sexual Agency,” Critical Sociology 33 (September 2007): 865.
2. Dawn H. Currie, „Decoding Femininity: Advertisements and Their Teenage Readers,” Gender and Society 11, no. 4 (1997): 453–77; Petra M. Boynton, „‘Is That Supposed to be Sexy?’ Women Discuss Women in Top Shelf Magazines,” Journal of Community and Applied Social Psychology 9 (1999): 91–105.
3. Virginie Despentes, King Kong Theory (New York: Feminist Press, 2010).

Dylan Ryan jest gwiazdą porno, pisarką, pracownicą socjalną, performerką i zadeklarowaną maniaczką gender i seksualności; żyje w San Francisco w Kalifornii. Dylan posiada dwa tytuły licencjata, a niedawno ukończyła studia magisterskie z dziedziny pracy socjalnej na kanadyjskim uniwersytecie, gdzie studiowała powstanie feministycznej pornografii i wspólne aspekty pracy związanej z seksem i pracy socjalnej. Instruktorka jogi i amatorska producentka filmowa; chce kontynuować swoją karierę akademicką i stać się panią dr Dylan Ryan.

Niniejszy tekst został cytowany z The Feminist Porn Book: The Politics of Producing Pleasure [“Feministyczna Księga Porno: Polityka produkowania przyjemności”] pod redakcją Tristian Taormino, Celine Parrenas Shimizuo, Constance Penley i Mireille Miller-Young, przedrukowany za pozwoleniem Feminist Press.

Tłumaczenie: Paulina Ferens

Korekta: Judyta Gulczyńska

design & theme: www.bazingadesigns.com