Orylski: Historie źle opowiadane

Łukasz Orylski
Korekta: Martyna Góra

Są zdarzenia, których nic nie łączy. Poza tym, że w medialnym przekazie nowe „przykrywa” stare, by po jakimś czasie zakończyć swój krótki żywot.

11150151_743470825751523_986861653545403401_n (3)

Jeszcze dwa tygodnie temu powszechną uwagę skupiały losy trójmiejskiego adwokata, który stał się osobą publiczną poprzez małżeństwo z córką prezydenta obwołanego przez część opinii publicznej, za sprawą okoliczności swojej śmierci, świeckim świętym. Adwokat ten wyłudził miliony złotych z PFRON — instytucji zajmującej się „rehabilitacją zawodową” osób niepełnosprawnych (a w przypadku tych osób dominujący dyskurs komunikuje, że życie nie jest „nowelą” tylko „rehabilitacją”).

Trudno przypuszczać, żeby większość obywatelek i obywateli, publicznie lub przed telewizorem wyrażających oburzenie niemoralnym postępowaniem reprezentanta elit, znała mechanizm dopłat do wynagrodzeń osób niepełnosprawnych, była świadoma specyfiki działania instytucji, z której pieniądze wyprowadzono, czy chociaż potrafiła rozszyfrować skrót jej nazwy. Natomiast w ciągu kilku ostatnich dni wiele osób odkryło w sobie kompetencje i powołanie ekspertek i ekspertów w zakresie polityki społecznej, zjawisk migracyjnych i kontaktów międzykulturowych. Odkrycie to przebiegało równocześnie z patriotycznym przebudzeniem.

Są zdarzenia, których nic nie łączy. Osoby z grupy społecznej, w przedstawicielki i przedstawicieli której wymierzona była „sprawa poprzednia”, w rozmowach i w mediach społecznościowych wyrażają niepokój przed obcymi. Obcymi nieoswojonymi, po stokroć bardziej obcymi niż oni sami. Teraz możemy udowodnić, że tak naprawdę jesteśmy swoi. Dlaczego „tamtym” można pomóc, skoro dla nas pieniędzy nie wystarcza? W południe uśmiechamy się do mężczyzny o śniadej cerze, który sprzedaje nam smaczny kebab i próbuje mówić po polsku. Wieczorem, skonfundowani, przyjmujemy komplementy sąsiada, który docenia, że mimo kalectwa potrafimy zejść z pierwszego piętra. Są przecież zdarzenia, których nic nie łączy…

Wszyscy mamy swoje miejsca. Oni — kraje, z których przybywają, miejsca, w których czekają na legalizację pobytu i stoiska, na których serwują Nam smaczne kebaby. My — domowe zacisza, ośrodki rehabilitacyjne oraz te firmy i instytucje, w których jakimś cudem nas zatrudniono. Są to miejsca, których nic nie łączy… Wiele osób oblicza koszt dziennego pobytu każdego i każdej z Nich na naszej ziemi. Wiele osób kalkuluje, ile pieniędzy zwróci im państwo, jeśli wykażą się szlachetnością i kogoś z nas zatrudnią. Dlatego podczas giełd pracy szuka się pracowniczki_ka „z orzeczeniem”. Może czas odczepić się od adwokata z Trójmiasta? Przecież on tylko w inteligentny sposób wykorzystał mechanizmy systemowe.

Zarówno Oni, jak i My mamy wybór — albo zrobić coś niezwykłego, udowodnić wszystkim, że jesteśmy godni człowieczeństwa, albo stać się częścią bezkształtnej masy, nad której fotografiami będą się z troską pochylać ekspertki_ci w swoich sztabach. Ale nasze ścieżki rzadko się spotykają.

Są zdarzenia, ludzie, miejsca; których nic nie łączy. A może jednak?

design & theme: www.bazingadesigns.com