Herzyk: Osoby zakażone HIV dyskryminowane w kodeksie karnym

Zacznijmy od pewnego przydatnego pojęcia.

Obserwując reakcje społeczeństwa na szokujące medialne doniesienia o przestępstwach, łatwo zauważyć pewną generalną tendencję: im większymi literami tytuł jest wypisany na pierwszej stronie tabloidu, z tym większym zacietrzewieniem wzburzeni obywatele i obywatelki dają upust swojej żądzy krwi w mediach społecznościowych, domagając się coraz wyższych kar, w tym oczywiście kary śmierci, najlepiej jak najokrutniejszej. Efektem tych regularnych fal wzburzenia są często irracjonalne zmiany w prawie, służące jedynie zbijaniu politycznego kapitału przez wprowadzających je polityków i polityczek. Zjawisko to jest na tyle powszechne, że zyskało sobie w doktrynie nazwę penalnego populizmu.

11924695_10207860634501702_802108963_oIlustracja Aleksandra Herzyk

Penalny populizm najczęściej daje o sobie znać, kiedy „Uwaga” transmituje kolejny program o pedofilach, ale w mniejszym lub większym stopniu można się go dopatrzyć wszędzie, gdzie ma miejsce jakaś masowa histeria.

Dlatego właśnie kodeks karny dyskryminuje zakażonych HIV.

Przecież to kurwy, ćpuny i pedały – obiegowa wiedza na temat HIV/AIDS łatwo może doprowadzić do traktowania osób zakażonych tak, jakby były chodzącą bombą biologiczną. Ludźmi z HIV się straszy, ludzi z HIV się nie lubi, trudno im współczuć, bo przecież mają, co chcieli. Koniecznie trzeba chronić przed nimi nasze dzieci, najlepiej odgrodzić się od nich murem, wtedy wszystko będzie w porządku.

Nie piszę tego po to, aby wyśmiewać politykę prewencyjną, absolutnie nie! Nie należy negować zagrożenia, ale warto zauważyć coś jeszcze: ludzie zdają się nie wiedzieć, że gdyby móc wybrać, czy wolą zakażenie się HIV, czy, na przykład, HCV (wirusem zapalenia wątroby typu C) to, po wzięciu pod uwagę wszystkich konsekwencji, wybór wcale nie jest taki prosty. Na szczęście kodeks karny przychodzi z pomocą:

Art. 161 k.k.

§1. Kto, wiedząc, że jest zarażony wirusem HIV naraża bezpośrednio inną osobę na takie zarażenie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3

W porządku. Nie lubimy ludzi, którzy świadomie narażają na zakażenie HIV. Ale…

§2. Kto, wiedząc, że jest dotknięty chorobą weneryczną lub zakaźną, ciężką chorobą nieuleczalną lub realnie zagrażającą życiu, naraża bezpośrednio inną osobę na zarażenie taką chorobą podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo karze pozbawienia wolności do roku.

Można dużo pisać o tym, jak bardzo nieprofesjonalnie napisany jest artykuł 161 k.k. Nie da się „zarazić chorobą”, tylko wirusem lub bakterią, która wywołuje chorobę, poza tym „zakazić”, nie „zarazić”. Ale przymknijmy na to oko, bo jest tu coś, co uderza jeszcze bardziej.

Artykuł 161 kodeksu karnego składa się z trzech paragrafów, z których przytoczyłam dwa: pierwszy dotyczy HIV i zakłada najwyższą sankcję, a drugi zbiorczo traktuje inne „choroby weneryczne lub zakaźne” i ustanawia niższą karę. Do tej drugiej grupy zaliczyć można HCV, HPV wysokiego ryzyka 16 i 18 i inne. Prościej mówiąc, nosiciele wszystkich wenerycznych lub zakaźnych chorób zagrażających życiu, nawet groźniejszych niż AIDS, stanowią według artykułu 161 kodeksu karnego grupę uprzywilejowaną tylko dlatego, że akurat nie zakażają HIV, tylko czymś mniej medialnym.

Nie jestem lekarką, nie chcę przerzucać się argumentami na temat tego, czy lepiej jest mieć AIDS, raka szyjki macicy, czy marskość wątroby, bo też nie w tym rzecz. Żeby dowiedzieć się, w czym rzecz, sięgam po komentarz do kodeksu karnego profesora Zolla:

„Narażenie takie [na HIV] jest tak samo groźne, lub nawet mniej groźne niż narażenie na zarażenie wieloma innymi chorobami zakaźnymi. (…) Natomiast ustawodawca stanął na stanowisku, że zachodzi potrzeba surowszego karania narażenia na zarażenie wirusem HIV. (…) Na usprawiedliwienie (…) można podać poczucie zagrożenia w społeczeństwie rozprzestrzenianiem tej choroby (…)”.

Wydaje mi się, że „poczucie zagrożenia w społeczeństwie” to pojęcie-klucz. Społeczeństwo nie czuje się zagrożone HCV (którego w populacji jest więcej!) bo zwyczajnie nie ma pojęcia, co to jest, a co dopiero – jakie są konsekwencje wirusowego zapalenia wątroby typu C. Wszyscy natomiast słyszeli o HIV, wszyscy boją się HIV, więc trzeba wyróżnić i surowiej karać osoby z HIV.

Niech nikomu nie przyjdzie do głowy, że bronię osób świadomie narażających innych na zakażenie. To po prostu próba wykazania, jak działa populizm penalny w praktyce na przykładzie ewidentnie dyskryminującego przepisu, o którym mało się mówi. Nie jest to problem o dużym znaczeniu praktycznym, ale artykuł 161 k.k. jest jaskrawym przejawem tego, jak społeczeństwo postrzega osoby zakażone. Czy kogoś to dziwi? Rzetelna wiedza na temat HIV/AIDS nie jest rozpowszechniona, a większość ludzi operuje mitami i stereotypami, które są napędzane przez żenujące tabloidy donoszące o „zwyrodnialcach i potworach zakażających HIV”, ale milczące w sprawie „zwyrodnialców i potworów zakażających HCV”. 

Można tylko przewidywać, co by się działo, gdyby ktoś wysunął postulat usunięcia specjalnego paragrafu wyodrębniającego HIV i traktowania zakażonych nim na równi z zakażonymi innymi niebezpiecznymi wirusami i bakteriami, w tym na przykład HCV. Rozpoczęłaby się dezinformująca kampania, poziom niezrozumienia prawdopodobnie sięgnąłby tak daleko, jak wtedy, kiedy Jan Hartman zaczął dyskusję o kazirodztwie, a na prawicowych portalach pojawiałyby się artykuły w rodzaju „Genderyści chcą, aby zarażanie naszych dzieci HIV było bezkarne, podpisz petycję”. Warto przy dyskusji o wykluczeniu osób z HIV/AIDS pamiętać o tym, że ich dyskryminacja zaczyna się już w kodeksie karnym.

Aleksandra Herzyk

Korekta: Elan Mehl

design & theme: www.bazingadesigns.com