Hermiona Granger i odpowiedni mąż

Internetem wstrząsnęła niedawno wypowiedź J. K. Rowling dla magazynu Wonderland: autorka oznajmiła, że Hermiona Granger powinna była wyjść za Harry’ego Pottera zamiast za Rona Weasleya. Gdy to przeczytałam, aż się we mnie zagotowało – wcale nie dlatego, że bardziej mi odpowiada połączenie Hermiony z Ronem, ale dlatego, że przeszkadza mi huragan, jaki rozpętał się nad problemem „kto powinien mieć tę dziewczynę”. Przeszkadza mi, bo zmiótł on z pola widzenia najzdolniejszą czarownicę wśród swoich rówieśników i bezkompromisową feministkę, redukując ją do roli żony-trofeum.


Jedyne, czego uważająca się za feministkę J. K. Rowling powinna żałować jeśli chodzi o Hermionę, to że nigdzie nie wspomniała o (z pewnością imponującej) liście czarodziejskich osiągnięć, jakich bohaterka dorobiła się po ukończeniu Hogwartu. Ponieważ jednak autorkę martwiło tylko to, za kogo Hermiona ostatecznie wyszła za mąż, całe zainteresowanie postacią zostało przeniesione na ten aspekt istnienia bohaterki – nawet jeśli Rowling nie miała takiego zamiaru.

Hermionę Granger dopadła klątwa Belli Swan: absolutny przymus związania się z jednym z pierwszoplanowych bohaterów. Najinteligentniejsza uczennica na roku, mózg każdego przedsięwzięcia trójki przyjaciół, dziewczyna, która korzystała ze zmieniacza czasu tylko po to, by więcej się uczyć – została sprasowana do roli nagrody dla któregoś z protagonistów.

Ta patriarchalna potrzeba zamknięcia losów żeńskiej postaci małżeństwem to zresztą nic nowego: wystarczy przypomnieć Jane Eyre z powieści Charlotte Bronte, wzór feministek, deklarującą ostatecznie: „zostałam jego żoną, czytelniku/czko”. Podobny los spotyka Éowinę, bohaterską księżniczkę Rohanu z trylogii Władca pierścieni J. R. R. Tolkiena. Wprawdzie pokonuje w bitwie wodza Nazgûli („Ale ja nie jestem żadnym z mężów tego świata! Masz przed sobą kobietę”), ale ostatecznie i tak grzecznie wychodzi za mąż i rodzi syna. Wychodzi na to, że dla kobiet ostatecznym zakończeniem opowieści wciąż, w większości przypadków, jest małżeństwo. A ja naiwnie wierzyłam, że motyw księżniczki czekającej na swojego księcia mamy już za sobą.

Redukcja postaci Hermiony Granger do rekwizytu potwierdzającego męskość Rona czy też Harry’ego (w zależności od tego, który z nich zdaniem czytelnika/czki „zasługuje” na bohaterkę) i absurdalny problem, za kogo wyjdzie ona za mąż, cementuje jeszcze jeden patriarchalny mit: jeśli kobieta jest członkinią mieszanej płciowo grupy przyjaciół, jej nadrzędną funkcją jest bycie obiektem męskiego zainteresowania.

Najbardziej niepokojąca w tym wszystkim jest zmiana przesłania, jakie postać Hermiony niesie dziewczętom całego pokolenia wychowanego na powieściach J. K. Rowling. Do tej pory przesłaniem tym było, że dziewczęta też mogą być silne i niezależne, że mogą być inteligentne i nie muszą chcieć się całować, że mogą woleć książki od chłopców, że mogą mieć własne zdanie i że mogą być dumne ze swojej wiedzy i osiągnięć. Teraz jednak sama autorka wysyła czytelniczkom nową wiadomość, przesłaniającą swym patriarchalnym tonem tę poprzednią: wybierz sobie odpowiedniego męża.

Tłumaczenie: Agata Dziadul

O autorce: Kate Byard studiuje literaturę współczesną na Uniwersytecie Oksfordzkim. Prowadzi również warsztaty o seksualności dla młodzieży szkolnej, a także udziela się w walce o prawa osób z niepełnosprawnością, równość rasową i prawo do aborcji.

design & theme: www.bazingadesigns.com