Przedwczoraj w Warszawie odbyło się coś niezwykłego. O 18.15 zgromadziłyśmy się na rondzie De Gaulle’a, żeby publicznie powiedzieć „miałam aborcję”. Przez stolicę przedzierały się tłumy, zgromadziłyśmy się pod palmą, żeby wysłuchać naszych aborcyjnych opowieści, a co najważniejsze – żeby mówić. Stałyśmy razem i mówiłyśmy.
fot. Mateusz Janik
Jako pierwsza głos zabrała pani, której nie znamy, w wieku naszych mam albo babć. Powiedziała nie tylko o swojej aborcji, ale też o tym, że jest z nas dumna, że walczymy o dostępną aborcję. Potem kolejne osoby. Mówiłyśmy o uldze, o bólu, o wsparciu, o tym, że wszystkie kiedyś możemy potrzebować aborcji. Mówiłyśmy o mężach, którzy byli przy nas w trakcie, o przyjaciółkach,. Opowiadałyśmy o byciu lesbijką z doświadczeniem aborcji,o naszych rozmowach z rodzicami, o tym jak jedna z nas opowiedziała o swojej aborcji swojemu tacie z okazji jego 74. urodzin.
fot. Mateusz Janik
Musimy się wspierać w aborcjach, bo kiedy państwo mnie nie chroni, moje siostry muszę bronić! Trzymałyście mikrofony w dłoniach, a wasze oczy szkliły się od emocji. Przytulałyśmy się, głaskałyśmy po głowach. Patrzyłyśmy w ten tłum i mówiłyśmy „miałam aborcję”. Byłyśmy razem! Byłyśmy silne i odważne! Było z nami również wspaniałe PROABO Komando, które chroni nas przed opresyjnym państwem i systemem.
fot. Agata Kubis
Po 40 minutach w naszą stronę poleciała petarda, z bramy pod Empikiem wybiegło kilkunastu faszystów, rozpylili gaz. Rozbiegłyśmy się, ale po kilku minutach – już w mniej licznej grupie – wróciłyśmy.Wycierałyśmy sobie oczy chusteczkami z solą fizjologiczna, dzieliłyśmy się wodą do picia, krzyczałyśmy na cały głos w stronę neonazistów – „wypierdalać”. Pojawiła się kolejna petarda, znowu się rozbiegłyśmy, starając się zadbać o siebie nawzajem. W końcu Antifa wzięła sprawy w swoje ręce. Policja pojawiła się „na gotowe”, choć przy pierwszej petardzie stali bardzo blisko nas, to udawali, że nic się nie dzieje. Wkroczyła dopiero, gdy był już względny spokój.
fot. Mateusz Janik
Ten atak był symboliczny. „Obrońcy życia” rzucający petardami w osoby mówiące o swoich aborcjach w środku miasta. Jakby chcieli powiedzieć „nienawidzimy waszej wzajemnej solidarności, waszego siostrzeństwa, nienawidzimy was, chcemy was zajebać”. Doskonale wiemy, że ten atak był zaplanowany, był celowy. Wiemy także, że to dowód na to jak bardzo nienawidzą naszej siły, naszej solidarności.
fot. Agata Kubis
Ratujemy się wzajemnie poprzez samoorganizację, poprzez samopomoc, bo na pomoc państwa nie możemy liczyć. Żadnej z nas nic się nie stało. Wrócimy na ulice z tymi aborcjami jeszcze silniejsze i jeszcze. odważniejsze z PROABO Komando. Wrócimy na ulice nie tylko Warszawy, wrócimy na ulice miasteczek i wsi.