Kielawski: Gramatyka kryzysu po Polanyim według Nancy Fraser

W jednym z ostatnich numerów New Left Review (81) pojawił się tekst Nancy Fraser, filozofki coraz bardziej w Polsce rozpoznawanej i – co ważne – czytanej. Po części zasługa w tym Agnieszki Graff, która nie tylko w swoich książkach przywołuje Fraser i jej wykładnię sojuszu feminizmu z neoliberalizmem. Zresztą łatwo o fascynację pisarstwem Fraser – wystarczy, że ktoś ma skłonności antyneoliberalne, tęskni za starym dobrym drugo-falowym feminizmem socjalistycznym, który nie miał ochoty koncentrować się tylko na kulturze, a do tego ceni pogłębioną filozoficzną refleksję na tematy bliskie feminizmowi i ekonomii, takie jak choćby sprawiedliwość, redystrybucja i uznanie.

026-Fraser3Amerykańska filozofka – Nancy Fraser

Już sam tytuł artykułu Fraser („A Tripple Movement? Parsing the Politics of Crisis after Polanyi”) wskazuje, skąd autorka czerpie swoje teoretyczne inspiracje. W „The Great Transformation (1944) węgierski intelektualista Karl Polanyi opisuje negatywny wpływ rozwijających się gospodarek rynkowych na relacje społeczne. Według niego silne państwa narodowe umożliwiły rozkwit kapitalizmu oraz mentalności opartej na indywidualizmie i konkurencji. W momencie, kiedy zaczęto handlować ziemią, siłą roboczą oraz pieniądzem, czyli „towarami” wcześniej niepodlegającymi mechanizmom rynkowym (czyli według Polanyiego „towarami” wymykającymi się jego logice), społeczeństwo zostało podporządkowane mechanizmom rynkowym i skazane na rosnące rozwarstwienie. Polanyi wydaje się sugerować, że przy wycenie ziemi lub siły roboczej mamy do czynienia z formą spekulacji, która szkodzi społeczeństwu. Tezy te oparte są na jego socjalistycznych poglądach na równość rozumianą w kategoriach równej dystrybucji ekonomicznej.

Filozofka zaczyna diagnozę dzisiejszego kryzysu ekonomicznego od zarysowania podobieństw między teraźniejszością, a Wielkim Kryzysem z lat 30. poprzedniego wieku analizowanym przez Polanyiego. Tego typu analogii doczekaliśmy się już bardzo wiele – za najbardziej przystępną, bo opowiedzianą nieco ckliwym językiem filmu dokumentalnego, można uznać film Roberta Reicha „Inequality for All (2013). Dla tych mniej cierpliwych jest jeszcze mini wykład Davida Harveya o kryzysach i kapitalizmie. Ale wracając do Fraser i jej analizy wspomnianej analogi, zarówno w latach 30., jak i na początku XXI wieku „próby urynkowienia (ang. commodification) natury, pracy oraz pieniędzy zdestabilizowały społeczeństwo i gospodarkę”. Urynkowienie w kontekście obecnego kryzysu oznacza dla autorki „niszczące skutki braku regulacji handlu biotechnologią, emisjami dwutlenku węgla i przede wszystkim instrumentami pochodnymi” na rynkach finansowych. Analizując Wielki Kryzys i ruchy społeczne wyrosłe na jego gruncie, Polanyi próbował nakreślić mechanizmy obronne społeczeństwa i rządów państw narodowych. Zaproponował wówczas model „podwójnego ruchu” (ang. double movement). Chodziło o coś w bardzo prostego: kryzys dzieli społeczeństwo na tych, którzy chcą go zażegnać (lub nie!) za pomocą dalszej deregulacji rynków finansowych i komercjalizacji różnych aspektów życia oraz na tych, którzy pragną ponadklasowych rozwiązań na rzecz społecznego bezpieczeństwa i równowagi. New Deal, czyli reformy wprowadzone przez administrację Franklina Roosvelta, jest dla Fraser symbolem zwycięstwa tych drugich. Wtedy klasa polityczna zgodnie przyznała, że rynki nie ustabilizują się bez poważnych zmian w polityce fiskalnej.

Autorka wyraźnie ubolewa nad tym, że dzisiaj takiej zgody na poważne reformy brak. Jest natomiast zgoda na to, by finansowo wspomóc skompromitowane instytucje i przeciwdziałać dalszym załamaniom. Nie ma w tym jednak żadnego „podwójnego ruchu”. Wszyscy (szczególnie w USA) są zgodni, że regulacje ograniczające handel pieniądzem są złe. Po takim zdefiniowaniu problemu, Fraser rozpoczyna swoją analizę sposobów jego rozwiązania. Tekst Fraser jest więc próbą znalezienia odpowiedzi nie tylko na pytanie, dlaczego dzisiejsza polityka jest tak bezsilna wobec rynków, ale również (a może nawet – przede wszystkim), jak zaktualizować model Polanyiego, by zrozumieć obecny kryzys.

Filozofka wysuwa trzy hipotezy, które mają pomóc zrozumieć podobieństwa i różnice obu kryzysów. Pierwsza hipoteza – w przeciwieństwie do Wielkiego Kryzysu obecnie brakuje nam silnych liderów i liderek politycznych. Fraser porównuje wypowiedzi Baracka Obamy i Roosvelta, by pokazać, że temu pierwszemu zabrakło odwagi, by otwarcie skrytykować negatywne skutki braku kontroli nad rynkami finansowymi. Podczas kampanii wyborczej w 2012 roku Obama bardzo ostrożnie wypowiadał się na temat roli państwa w ich regulowaniu. W tej kwestii miał nawet problem, by jasno poróżnić się z Romneyem. Na tle otwarcie ironicznej wypowiedzi Roosvelta z 1936, w której ostrzega on przed skutkami deregulacji, Obama wypada raczej blado. Być może silny lider (lub silna liderka) mógł(a)by zwiększyć liczbę zwolenników i zwolenniczek neokeynsistowskich reform i przyspieszyć realizację nowej New Deal. Spieszę jednak rozwiać wszelkie wątpliwości związane z tą hipotezą – Fraser sugeruje, że nie tylko naiwny psychologizm jest je słabym punktem.

Druga hipoteza – kapitaliści/stki nie zarabiają już najwięcej na zarządzaniu tanią siłą roboczą, lecz na handlu pieniądzem i ryzykiem. W zachodnich gospodarkach opartych na przemyśle ciężkim lub na modelu fordowskim, pracownicy i pracownice zwykli posiadać sporo władzy, mogli wywierać presję na potentatów/tki oraz wspierać ruchy na rzecz większego społecznego bezpieczeństwa. Zorganizowani pracownicy i pracownice byli żywą tarczą przeciwko leseferyzmowi. Obecnie jednak najbogatsi/e zażegnali ryzyko związane z tym, że pracownicy/e utrudnią gromadzenie kapitału, ponieważ największe zyski czerpią ze spekulacji, czyli z handlu samym pieniądzem lub instrumentami pochodnymi. Fraser wskazuje jednak na ograniczenia tej hipotezy: skupia się ona na społeczeństwach zachodnich i nie bierze pod uwagę potencjału pracowników i pracownic w krajach Azji i Afryki, które sprzedają tanią siłę roboczą. Poza tym, hipoteza ta fetyszyzuję siłę roboczą i walkę klas, a pomija takie kwestie jak choćby edukacja, służba zdrowia, zanieczyszczenie środowiska, niedobór wody i żywności, które według autorki zawsze były (równie?) ważnym źródłem oporu wobec neoliberalizmu. Fraser przypomina, żę współczesne ruchy społeczne nie mobilizują się z powodów klasowych, lecz najczęściej walczą o uznanie (ang. recognition), a swoje tożsamości opierają o kategorie takie jak gender, seksualność, język, etniczność, religia i narodowość. Ostatni zarzut wobec tej hipotezy warto zacytować, by ci bardziej leniwi czytelnicy i leniwe czytelniczki, którzy/e nie sięgną do tekstu Fraser skosztowali/ły jej stylu:

„[T]his hypothesis misses the discursive face of politics – the grammars of claims-making that mediate structure and agency, the social imaginaries through which social conditions are experienced, interpreted and evaluated by social beings”.

Innymi słowy, Fraser przypomina, że naiwne jest myślenie, iż na przykład współcześnie związki zawodowe będą jednoznacznie opowiadały się za interwencjonizmem gospodarczym, sprawiedliwością społeczną w pakiecie z ochroną imigrantów. Wydaje się, że przykładem może być nasze podwórko i Solidarność, która wspiera katolicko-nacjonalistyczne PIS mające na swoim koncie obniżenie podatków dla najlepiej zarabiających.

10539595136_324d90f721_cAutor zdjęcia: Grzegorz Kielawski

Trzecia hipoteza – zmienił się zasięg kryzysu z narodowego na globalny. Dla Polanyiego oczywiste było, że kryzysy były narodowe, i dlatego o społeczne bezpieczeństwo należało walczyć wyłącznie w obrębie granic własnego państwa, co często sprowadzało się do stabilnej polityki monetarnej. W 1933 Roosvelt mógł uspokoić nastroje w Stanach, likwidując standard złota. Oczywiście takie działania można oceniać jako skuteczne w wymiarze gospodarczym, ale w wymiarze społecznym sytuacja wydaje się bardziej skomplikowana. Fraser uważa, że decyzja ta mogła zwiększyć bezpieczeństwo większości, ale niekoniecznie tych poza „wyobrażoną wspólnotą narodową”, czyli – imigrantów. Bezpieczeństwo wynikające z reform Roosvelta nigdy nie dotarło również do byłych kolonii. Innym przykładem jest Unia Europejska, która wprowadziła wspólną walutę bez odpowiedniej ingerencji w polityki narodowe i fiskalne państw członkowskich. Kolejnym dowodem na to, że bezpieczeństwo nie może być rozumiane wyłącznie w kategoriach narodowych jest według Fraser obecna sytuacja w Unii, gdzie „Grecja stała się protektoratem Unii, Hiszpania, Portugalia i Irlandia sterowane są z Brukseli, a banki centralne ustalają budżety narodowe nawet w Niemczech i Francji”. Hipoteza ta według Fraser pozwala zrozumieć, dlaczego nie wymyślono alternatywnego porządku politycznego dla neoliberalizmu: polityka ograniczona narodowymi elektoratami nie ma szans z globalnym kapitałem.

By jeszcze lepiej zrozumieć dlaczego model Polanyiego jest przestarzały (choć dobrych intencji nie można mu odmówić), filozofka proponuje przyjrzeć się logice XX-wiecznych ruchów emancypacyjnych i znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego społeczeństwa nie potrafią wywalczyć odpowiedniego bezpieczeństwa i ochronić się przed niestabilnymi rynkami. To właśnie w emancypacji Fraser dostrzega trzeci „ruch”, którego w dwubiegunowym modelu Polanyiego brakuje. Autorka ma na myśli kategorię emancypacji w rozumieniu ruchów społecznych z lat 60. XX wieku, pośród których wyróżnia „ruchy przeciwko rasizmowi i imperializmowi, ruch pacyfistyczny, Nowa Lewica, druga fala feminizmu, ruch środowisk LGBT, wielokulturowość i inne”. Co istotne dla Fraser, ruchy te powstały w oparciu o postulaty uznania a nie redystrybucji, czyli zastany przez nie ład społeczny wraz z bezpieczeństwem jakie zapewniał pewnym grupom, uznały za niesprawiedliwy i wykluczający. Dla przykładu: feministki i feminiści wielokrotnie krytykowały/li bezpieczeństwo na rynku pracy dostępne w dużej mierze tylko mężczyznom, ruchy na rzecz osób niepełnosprawnych sprzeciwiały się przestrzeni publicznej budowanej z myślą o bezpieczeństwie tylko osób „pełnosprawnych”, a wyznawcy i wyznawczynie wielokulturowości protestowali przeciwko dominacji większości. Fraser przekonuje, że celem wspomnianych ruchów nie była obrona zastanego ładu społecznego, lecz zagwarantowanie reprezentacji i bezpieczeństwa danej mniejszości, czyli przede wszystkim – zakończenie dominacji większości. Choć ruchy te krytykowały zastany porządek społeczny, nie oznacza to oczywiście, że hołdowały deregulacji rynków. Zmiany w prawie na korzyść danego ruchu często prowadziły jednak do rozwoju rynków przeznaczonych dla świeżo „uznanych” tożsamości społecznych. Obok komercjalizacji i bezpieczeństwa społecznego emancypacja jest trzecim elementem w modelu Fraser.

O ile u Polanyiego mamy do czynienia z podziałem na złą deregulację i komercjalizację oraz na dobre bezpieczeństwo społeczne, o tyle u Fraser wszystko jest dużo bardziej skomplikowane. Bezpieczeństwo dla większości często pociąga za sobą konserwatywną polityką, która prawa mniejszości może mieć w głębokim poważaniu. Otwarcie rynku pracy na imigrantów i imigrantki jest formą deregulacji prawa pracy, która może sprzyjać wykluczonym. Ruchy emancypacyjne mogą z kolei poważnie zachwiać solidarnością w społeczeństwie oraz przyczynić się do nasilenia konfliktów. (Choć Fraser nie podaje tutaj konkretnych przykładów, na myśl przychodzi udokumentowany przez Susan Faludi backlash, czyli reakcyjny antyfeminizm w USA w latach 80. i 90.) Fraser wysuwa więc dość mglistą tezę, której niestety nie rozwija, że nie możemy postrzegać deregulacji i komercjalizacji w opozycji do bezpieczeństwa społecznego bez uwzględnienia tendencji emancypacyjnych. Obecnie rynki reagują na walkę mniejszości o uznanie o wiele szybciej niż rządy skore są wprowadzić korzystne dla mniejszości zmiany społeczne, które włączyłyby je pod parasol bezpieczeństwa.

Fraser wyraźnie nie tęskni za modelem Polanyiego, za czarno-białą wizją jego podwójnego modelu, ale poszukuje narzędzi pomocnych w rozumieniu obecnego impasu politycznego i wypracowywaniu ewentualnych strategii przeciwdziałaniu obecnemu kryzysowi. Jej nieco sentymentalny wywód prowadzi ją jednak do wniosku, że brakuje politycznej odwagi i zrozumienia wspólnych interesów, by którykolwiek istotny gracz mógł w obecnym układzie geopolitycznym zaproponować jakieś konkretne rozwiązania. Fraser próbuje wyczulić, że opowiedzenie się w dobie kryzysu za bezpieczeństwem już nie wystarcza. Powinniśmy nauczyć się uważnie słuchać głosu grup wysuwających roszczenia o uznanie zanim zabierzemy się za zwiększanie bezpieczeństwa społecznego (ale raczej nie tego, o które zabiegają Solidarnych 2010 wykrzykując hasło: „musimy się na nowo policzyć”). Retoryka ruchów nacjonalistycznych (vide grecki Złoty Świt) oraz fundamentalizmu religijnego (vide sytuacja w Turcji) jest dla Fraser symptomem krótkowzroczności, oportunizmu i intelektualnego wstecznictwa. Ten dość krótki i ogólny tekst autorka kończy dobrze znanym i niepocieszającym wnioskiem: różnica między Wielkim Kryzysem, a tym obecnym jest przede wszystkim taka, że dziś brakuje nam nowej ponadnarodowej inicjatywy politycznej, która mogłyby wprowadzać rozwiązania takie, jak choćby tzw. podatek Tobina, czyli podatek od spekulacyjnych transakcji walutowych. Wówczas taka inicjatywa nawet nie była potrzebna. Ale jak to zrobić, by zgodzili się wszyscy i nie powstał żaden raj podatkowy? Na to pytanie nawet Fraser nie zna odpowiedzi.

Zachęcam do lektury na stronie NLR.

Nancy Fraser, A Tripple Movement? Parsing the Politics of Crisis after Polanyi. New Left Review (81)

Autor: Robert Kielawski, anglista, tłumacz, doktorant na Uniwersytecie Wrocławskim i członek koła naukowego Literary Intersections. Współpracuje z Wyższą Szkołą Filologiczną we Wrocławiu. Zajmuje się współczesnym dramatem brytyjskim, masculinity studies oraz teorią i praktyką przekładu.

design & theme: www.bazingadesigns.com