Stawińska: Gender na Jamajce

Znacie kogoś kto wydłubał sobie oko pijąc herbatę z łyżeczką w środku? A kogoś, komu ideologia gender przemycona przez literaturę zawróciła w głowie na tyle, że postanowiłby zostać homotransobojniakiem w miesiące zawierające „r” w nazwie? No, właśnie.

stefan-themerson-impossible-drawing-2012-08-05-410x600Stefan Themerson, „Impossible Drawing”, rysunek (źródło: materiały prasowe)

Nie cierpię wunderkindów, nadzwyczaj uzdolnionych dzieci, małych prymusów, dzieciaków-zawadiaków. Wstrętem napawają mnie stare-maleńkie, upiorne wodewile i rewie z miss przedszkolakami w roli głównej, niemowlaki z przekłutymi do chrztu uszami, pierwszoklasistki w szpilkach, zdziwienie, które budzą piątoklasistki mądrzejsze od moderatorów pogodowych. Obrzydzają mnie gazety, w których 100 zł można wygrać za zmyśloną ripostę Krzysia czy Malwinki, pociech czytelników, odstręczają nawet (choć w mniejszym stopniu) „perypetie” – bo to zawsze muszą być „perypetie” zaradnych dzieci z Bullerbyn czy łobuzerskiej Fizi Pończoszanki której dziewczyńskie, niewinne psoty zrehabilitowała na szczęście odtwórczyni głównej roli Pippi lata później pozując nago do męskich czasopism. Kiedy słyszę, że warto czasem spojrzeć na świat dziecięcym okiem, dziwić mu się infantylnie, zadawać proste w swej zasadniczości do bólu prawdziwe pytania, kiedy słyszę, że należy modlić się jak dzieci – zbiera mi się na wymioty. Nie wierzę w mądre rady, użyteczne pytania i rozwiązania, które rzekomo mogą podetknąć nam pod nos dzieci. Nie dam wiary nikomu, kto będzie wmawiał mi, że pięciolatek rozumie jak działa radio, skoro nie rozumiem tego ja, ćwierć wieku od niego starsza. Rozglądam się i nie znajduję żywych, uniwersalnych lekcji dawanych nam przez dzieci.

I dlatego podobają mi się w literaturze nie te dzieci, które są bezmózgimi beksami ani niepoprawnymi marzycielami, ograniczanymi jedynie przez ich własną wyobraźnię, ale dzieci zwyczajne, ni mądre ni głupie, dzieci, jakie każdy widzi jakie są. Wszystko co rodzi się, a dotyczy to też dzieci, rodzi się małe i dopiero potem rośnie i do tego małego należy się ustosunkować. Z reguły czyni się to w życiu i literaturze w dwóch możliwych wariantach. I tak można traktować dzieci – jako małych ludzi z ich wiedzą o świecie i bagażem emocjonalnym, albo jako słodką, bezbronną kupę różowo niebieskich gałganków. Czasami dorośli (zwłaszcza dorośli Japończycy) zmieniają przypisane im role i naśladują dzieci a dzieci naśladują dorosłych – w obu przypadkach z potwornym skutkiem.

Choć w ostatnich dekadach zmienia się to wyraźnie in plus, wciąż jeszcze większa część literatury, w której głównymi bohaterami są dzieci jest zazwyczaj adresowana do „,małych czytelników” (znów to nazewnictwo!!), z reguły jest to słodka zupa z bitej śmietany i waty cukrowej z pływającymi gumami kulkami (tak potwornie słodka i błyskawicznie tracąca smak po kilku łykach). Dzieci są nagradzane za dobroć, karane (chłostą słowną surowego, choć kochającego ojca) za złe uczynki. Wyjątki też są, wiadomo, o dzieciach z sensem pisał i Carroll, brutalno – naturalistycznie Bracia Grimm, cudowne książki o dzieciach tworzyli Themersonowie i inni, niestety wciąż przegrywający ilościowo z literaturą rurek z kremem i ciepłych lodów. Zawsze jednak warto zajrzeć do przeszłości.

Na początek proponuję powieść Orkan na Jamajce Richarda Hughesa. Orkan na Jamajce jest wyjątkiem od tej reguły jest niespecjalnie u nas znanego autora sztuk teatralnych, wierszy i powieści – Richarda Hughesa, który w tej cudownej opowieści wywraca na nice wszystkie mity dotyczące dzieci, ich relacji z dorosłymi, i uwaga, kwestii tego, co chłopięce a co dziewczęce – mówiąc ogólnie bez używania słowa na G.

Dzieci nie potrafią kłamać? U Hughesa kłamią na potęgę. W Orkanie, historii grupki dzieci, które na przejętym przez piratów statku spędzają długie miesiące, okłamując się lub wierząc, że płyną w odpowiednim kierunku, – do Angli. Jedni i drudzy, dorośli i dzieci zachowują się odwrotnie do przypisywanych im zbiorów działań, doświadczają zła i dobra, sprawdzają się i nie sprawdzają w różnych sytuacjach tak samo jak ich dorośli „opiekunowie” – bardzo nieporadnie. Śmierć jednego z dzieci nie zasmuca dłużej żadnego z bohaterów, którzy nie są czarcimi potworami, ale nie kieruje nimi żaden narzucony przez społeczeństwo kanon zachowań. Są piratami na oceanie, poza prawem w życiu i terytorium na morzu – wodach niczyich.

To co przynależy do świata dorosłych i świata dzieci, podobnie jak kategorie męskie/damskie czy chłopięce/dziewczyńskie dokonują w Orkanie częstych przegrupowań.

Przede wszystkim to dziewczynki są silniejsze, mądrzejsze i większe od chłopców.

„Kiedy Edward zostanie kapitanem, wysadzi je (dziewczynki) na jakiejś bezludnej wyspie.

Jednak sam chciał kiedyś być dziewczynką.

– Jak byłem mały – zwierzył się pewnego razy Harry’emu który go podziwiał – to myślałem, że dziewczyny są większe i silniejsze niż chłopcy. Ale byłem głupi, co nie?

– Tak – odpowiedział Harry.

Harry nie przyznał się Edwardowi, że i on teraz chce być dziewczynką, choć nie ze wspomnianego przez niego powodu – młodszy od Edwarda, był wciąż w kochliwy wieku, a ponieważ towarzystwo dziewcząt sprawiało mu nieomal magiczną przyjemność, wyobrażał sobie czule, że wzrosłaby ona jeszcze, gdyby sam był dziewczynką.”

Logiczne! W innej scenie kilkuletnia Emily podnosi na swoją ciut młodszą koleżankę Rachel ciężki, żelazny łom i grozi jej, że ją zabije. Emily czuje się w tej chwili piratem, łom nazywa szpadą. „Trzeba przyznać, że Rachel zawsze trochę się bała Emily. Bo Emily była taka potężna, silna i duża (właściwie już dorosła) i taka przebiegła! Była najmądrzejszą, najpotężniejszą osobą a świecie! Mięśnie olbrzyma, pradawna mądrość węża. A teraz te straszne oczy, w których nie widać ani śladu zgrywy”.

Emily jako dziewczynka w gronie dzieci i dorosłych zajmuje frontową pozycję. Nic dziwnego, że po zejściu dzieci na ląd czytamy:

Mężczyźni! Nie da się zaprzeczyć, że Emily całymi miesiącami widywała ostatnio tyko mężczyzn i powrót do kręgu kobiet sprawił jej niebiańską przyjemność. Kiedy sympatyczna stewardesa nachyliła się by pocałować Emily, ta chwyciła ją mocno i wtuliła twarz w ciepłe, miękkie, kobiece ciało, jak gdyby chciała się w nim zanurzyć. (…) Gdy stewardesa wstała, Emily pasła oczy jej widokiem – a oczy miała szeroko otwarte, ciepłe i tajemnicze. Zafascynował ją wydatny falujący biust tej kobiety i ze smutkiem zaczęła się szczypać w swoją chudą płaską pierś.”

Dzieci w Orkanie na Jamajce bawią się, psocą, ale też zabijają i uczestniczą w torturach. Zestawieniem niszczycielskiej niewinności dzieci z owym Cyrkiem Dojrzałych i Kierujących Się Doświadczeniem, z dobrodusznością anachronicznych rozbójników i zbrodniczym okrucieństwie machiny sądowej zdaje się dowodzić, że jest to nie tylko opowieść o dzieciach pozbawionych skrzydełek wrodzonego anielstwa, ale też satyra na wartości i porządki świata dorosłych za które wszyscy musimy ponosić odpowiedzialność – pisze we wstępie Władysław Kopaliński. – I na gender – dodaję cichusieńko ja.

Ola Stawińska

design & theme: www.bazingadesigns.com