„Gazeta Wyborcza” proponuje kalendarz ze zdjęciem molestującego marynarza, nasz komentarz

14 sierpnia 1945 roku, jak zwykle, różne zegary w różnych punktach globu wskazywały różny czas.

Na Times Square było ciepłe sierpniowe popołudnie, a cała Ameryka wibrowała od zwycięstwa nad Japonią. Fotograf Alfred Eisenstaedt wziął swój aparat i ruszył w wypełniający plac tłum, by uwiecznić obrazy zwycięstwa. Jednym z bardziej znanych zdjęć, jakie wówczas zrobił, było V-J Day in Times Square – fotografia przedstawiająca marynarza George’a Mendonsy spontanicznie całującego nieznaną mu kobietę, Gretę Zimmer Friedman.

Zdjęcie pojawiło się w Timesie i wkrótce zrobiło własną karierę, stając się jedną z popkulturowych ikon. Pojawiło się w formie rzeźby z brązu, jako temat kilku filmów i mniej lub bardziej prześmiewczych przeróbek. W filmie „Listy do Julii” podawana jest w wątpliwość spontaniczność tej sceny, ale prócz słów jednego z bohaterów nie ma na to potwierdzenia. W filmie „Watchmen” z kolei scena ze zdjęcia kopiowana jest w formie lesbijskiego pocałunku.

Generalnie jest to scena, która, mając ogromny potencjał memetyczny, zakradła się do naszych serc i głów – i tak już w nich tkwi 70 lat. Opowiada ona o zwycięstwie, radości, miłości i uczuciach patriotycznych. Czegóż chcieć więcej?

A jednak… gdy patrzy się na nie z perspektywy świata XXI wieku, widzi się, że zwycięstwo i radość są jednak tylko po jednej stronie. Wygrało mocarstwo, raduje się mężczyzna, patriotyzm jednoczy białych ludzi. Nie wiemy natomiast, patrząc na to zdjęcie, czy i w jaki sposób uwięziona w jego ramionach kobieta wyraziła zgodę na ten atak czułości. Wiemy, że sama Greta wspomina sławę, jaką przyniosło jej to zdjęcie pozytywnie, ale też nic w jej wspomnieniach nie wskazuje na to, że pocałunek Mendonsy był przez nią pożądany. Podkreśla ona siłę marynarza, fakt, że to on całował ją, a nie ona jego – i że właściwie nie miała wyjścia, wychowana w kulturze pobłażania mężczyznom. George, radosny i pijany, biegł przez tłum, obłapiał dziewczyny, jakby były jego własnością, obserwowany przez jakiś czas przez fotografa, aż w końcu podbiegł do Grety i stał się historią. Historią nie tylko zwycięstwa nad Japonią, ale i kultury gwałtu.

Gwałt jest strasznym słowem, ale pamiętajmy, że w większości przypadków nie jest brutalnym napadem z pobiciem w ciemnej uliczce, lecz przedłużeniem efektu sięgania po kobiece ciało jak po swoją własność. Kultura gwałtu opisuje kontinuum, na którym z jednej strony jest wymuszanie pocałunków, poklepywanie w autobusach czy zaczepki słowne, przechodzi przez koncepcję „entuzjastycznego tak” przy zgodzie na seks (bo samo „nie” może nie wystarczyć, gdy nie słucha się kobiecego „nie” lub gdy kobieta jest pijana do nieprzytomności), a kończy na gwałtach na randce. Grecie nie przydarzyło się nic bardzo traumatyzującego. Która z nas jednak, idąc dziś po ulicy, chciałaby zostać złapana przez obcego mężczyznę i obcałowana? No dobrze, ale pomijając fantazje seksualne? No właśnie. Fantazjom pozwólmy pozostać w sferze wyobrażeń. Mimo wszystko, pędząc na poranne metro czy wracając po kilkunastu godzinach pracy prawdopodobnie jesteśmy do nich mniej skłonne niż siedząc teraz przy komputerze i czytając ten tekst, okraszony skądinąd naprawdę ładnym zdjęciem.

Warto tu podkreślić, że mamy świadomość innych czasów, innego podejścia do podmiotowości kobiecej niż w 2015 roku – dlatego też nie oburzamy się na pijanego marynarza, lecz na to, w jaki sposób rozmawiamy o tym zdjęciu tu i teraz. A głosów, że obmacywanie obcych dziewcząt na ulicy jest zachowaniem molestującym, nadal jest bardzo niewiele. Wzmacniamy ten głos. Wiemy, że był to czas świętowania, pewnego bachicznego zawieszenia norm, jakie zwykle pojawia się podczas festiwali, karnawałów czy konwentów. Świętujmy i dziś – jeśli jest co. Ale z poszanowaniem granic innych.

Dlatego też chcielibyśmy i chciałybyśmy zwrócić uwagę na dystrybuowany wraz z Gazetą Wyborczą kalendarz zawierający to zdjęcie. Pamiętajmy o jego kontekście. Dzisiejsza Greta może zaprotestować.

Zespół Codziennika Feministycznego

design & theme: www.bazingadesigns.com