Feministki muszą być „milsze”. Czyżby? Mogę tylko powiedzieć: gówno prawda!

Wciąż słyszę te same stwierdzenia:

Więcej mężczyzn wspierałoby feminizm, gdyby tylko…

… gdyby tylko feministki były dla nas milsze i nie spychały nas ciągle do narożnika!

… gdyby tylko feministki dały nam do zrozumienia, że jesteśmy mile widziani!

… gdyby tylko feministki zapewniły nas raz na zawsze, że nie nienawidzą wszystkich facetów!

… gdyby tylko feministki nie powodowały naszego zniewieścienia!

Mogę tylko odpowiedzieć: „gówno prawda!” na wszystkie powyższe stwierdzenia.

1560690_279284508885645_412629991_n

Oto dlaczego:

„Miłe”: Większość feministek jest miłych. Niesłychanie, niebywale, niewiarygodnie miłych. Nawet dla nas, mężczyzn. Nawet pomimo tego, że my, mężczyźni, usiłujemy sprawować kontrolę nad seksualnością kobiet. Nad ich udziałem w polityce. Nad ich własnymi ciałami. Nad tym w jaki sposób i kiedy powinny rodzić dzieci. Nawet nad tym, czy mają dostęp do antykoncepcji – co zbyt często jest problemem, z którym kobiety muszą radzić sobie same, gdyż zbyt wielu z nas, mężczyzn, nigdy nie zastanawia się nad możliwymi konsekwencjami naszego ostatniego (lub kolejnego) wytrysku.

Hej! Było wtedy tak przyjemnie!

(Hmm, a tak przy okazji, czy tobie również było przyjemnie?)

Dlaczego więc tak wielu mężczyzn oczekuje od feministek, że będą „milsze”? Ponieważ „miłe” kobiety nie mają żądań. „Miłe” kobiety nie robią awantur. „Miłe” kobiety nie mówią: „Sam sobie przynieś to cholerne piwo”. „Miłe” kobiety tańczą, jak im mężczyźni zagrają. W domu. W polityce. W życiu seksualnym. I dlatego też tak wielu z nas, mężczyznom, nadal się to podoba.

„Miła” kobieta nigdy nie wygrała żadnej walki o wolność. A my, mężczyźni, dobrze o tym wiemy.

A jeśli chodzi o zepchnięcie do narożnika – jeśli nikt z nas nie robi nic złego, to nie ma się czego obawiać. Stare porzekadło mówi: „Jeśli czujesz się atakowany przez feminizm, prawdopodobnie jest to kontratak”!

Z drugiej strony, jeśli robisz coś złego, coś co rani lub zniewala kobiety, zaprzestań tego. W tej chwili.

„Dać nam bardziej do zrozumienia, że jesteśmy mile widziani”: panowie, jak długo jeszcze muszą dawać nam to do zrozumienia? Przez lata kobiety zrzeszone w ruchu przeciwstawiającym się przemocy seksualnej i domowej prosiły, błagały, wymagały, wołały i krzyczały, abyśmy my, mężczyźni, zaangażowali się w działania tego ruchu. Drzwi są otwarte najszerzej, jak można. Feministki dawno temu przygotowały wolne miejsca przy stole, które czekają właśnie na nas.

Kobiety pokazały, że jesteśmy mile widziani, panowie. Z całego serca.

A co nie jest mile widziane? Kiedy mężczyźni dominują na spotkaniu i kiedy przejmujemy jego program. Kiedy im przerywamy. Kiedy je ignorujemy. Kiedy się z nimi nie konsultujemy. Kiedy nie potrafimy zostawić swojego patriarchalnego bagażu za drzwiami. Chcą, abyśmy przyszli na spotkanie z nimi w pełni swojego człowieczeństwa, a nie przebrani w patriarchalne maski! Chcą nas, a nie samcze roboty. Jesteśmy mile widziani. Bzdury, które wygadujemy, nie są.

„Zapewnić nas, że nie nienawidzicie mężczyzn”: Przez lata miałem do czynienia z setkami, jeśli nie tysiącami, feministek i nigdy nie spotkałem feministki, która nienawidziłaby mężczyzn. Okej, szczerze, może spotkałem jedną lub dwie (lecz kobiety te miały cholernie mocne powody, aby nienawidzić mężczyzn!), ale kobiety te stanowiły zdecydowaną mniejszość. Skrajny wyjątek. Z mojego doświadczenia wynika, że feministki wykazują niewiarygodną wręcz zdolność do wybaczania mężczyznom (o wiele większą, niż wśród nas, mężczyzn!).

A my, mężczyźni, musimy postawić sprawę jasno: Nienawidzić faktu, że mężczyźni zbyt często używają swoich penisów jako narzędzi brutalnego traktowania kobiet, a nienawidzić wszystkich ludzi, którzy mają penisy to dwie kompletnie różne kwestie! I musimy wreszcie przestać wierzyć gwałcicielom, którzy wmówili nam, że feministki nienawidzą mężczyzn. To kłamstwo. Nie nienawidzą.

Wiele feministek – w przeciwieństwie do mnie – nie kieruje się nawet nienawiścią wobec gwałcicieli! To, czego nienawidzą, to gwałt.

(Ja natomiast nienawidzę gwałcicieli).

A jeśli spotkałeś się z jedną z tych wyjątkowo nielicznych feministek, które nie lubią mężczyzn, pozwól, że zadam ci jedno pytanie: od kiedy to na twoje życiowe wybory mają wpływ raniące cię komentarze lub wrogość ze strony jednej osoby? Trenerki, która stwierdziła, że brakuje ci koordynacji, aby uprawiać jakiś sport? Nauczyciela, która powiedział, że jesteś zbyt głupi, żeby się czegoś nauczyć? Dziewczyny, która stwierdziła, że nie jesteś dobry w łóżku? Nie jest przyjemnie usłyszeć którąkolwiek z tych rzeczy. Potrafią one bardzo zranić. Ale czy w związku z tym przestałeś uprawiać sport? Przestałeś chodzić do szkoły? Przestałeś uprawiać seks? Nie? Dlaczego więc pozwalasz na to, aby wrogość ze strony jednej (domniemanej) feministki miała wpływ na to, jak żyjesz? Dlaczego pozwalasz, aby uwagi ze strony jednej osoby miały wpływ na to, czy zostaniesz sprzymierzeńcem walki o sprawiedliwość dla kobiet? Czy rzeczywiście chcesz oddać pole innym?

„Nie powodowały naszego zniewieścienia”: Mogę się o coś spytać? Cóż to do jasnej cholery oznacza?

Ponieważ według słownika Merriam-Webster, słowo „zniewieściały” (w oryginale emasculated) oznacza „pozbawiony siły, krzepy lub ducha, osłabiony” lub „pozbawiony <<męskości>> lub zdolności prokreacyjnych: wykastrowany”.

Nigdy w życiu nie spotkałem feministki, która chciałaby pozbawić mężczyzny siły, krzepy lub ducha. Nigdy nie spotkałem feministki, która usiłowałaby pozbawić mężczyzny „męskości” lub zdolności prokreacyjnych. W rzeczywistości, te heteroseksualne feministki, które znam, doceniają w swoich facetach siłę, krzepę, ducha, męskość i (bardzo często) zdolności prokreacyjne. Lubią, gdy ich mężczyzna jest silny… na tyle silny, aby dotrzymać im kroku!

To, czego feministki nie lubią u mężczyzn, to próba wykorzystania naszej siły do zdominowania kobiet. Do kontroli. Do ich ograniczania. Do powstrzymywania. Do podcinania im skrzydeł. Feministki chcą mierzyć wysoko i zapraszają nas do zdobywania szczytów wraz z nimi. Do wspólnego wzrastania.

Jednakże, jeśli to, w jaki sposób postrzegasz bycie mężczyzną, męskość, opiera się na dominacji i kontrolowaniu kobiet, wówczas twoja męska tożsamość jest zbudowana na ruchomych piaskach. I mogę cię zapewnić, że piaski te rzeczywiście cię pochłoną! I to szybciej niż myślisz!

Dlatego też wybór jest prosty: czy my, mężczyźni, zamierzamy trzymać się nadszarpniętej społecznej, politycznej i ekonomicznej supremacji nad kobietami, brać udział w przegranej walce z panowaniem nad kobietami – ciągłym starciu z kobietami, które wszystkich nas pozbawi sił, a z którego kobiety w końcu wyjdą zwycięskie? Czy też porzucimy wreszcie nasze przestarzałe, supremacyjne ideologie i dołączymy do kobiet jako pełnowartościowi partnerzy w ich walce o wyzwolenie?

Czy feministki powinny być „milsze”? Nie. Są już wystarczająco miłe.

To, co musimy zrobić jako mężczyźni, to przestać usprawiedliwiać się za brak zaangażowania w walkę o sprawiedliwość dla kobiet.

Pociąg równości rusza ze stacji.

Wskakuj do niego albo przygotuj się na to, że przetoczy się po tobie.

Bill Partick
Tłumaczenie: Grzegorz Stompor

design & theme: www.bazingadesigns.com