Dyskryminacja: Stop. Jestem sobą, jestem stąd, reaguję!

Moje odpowiedzi na komentarze, maile i inne zapytania po obu publikacjach (link, link2)

Preambuła. Przesłanie ogólne: zareagowałam, żeby Was przekonać, że warto reagować!

Jak pokazała sprawa obecności seksizmu w murach polskiej, publicznej uczelni wyższej, którą wraz z Panią Joanną Piotrowską, Prezeską Fundacji „Feminoteka” oraz z Panią Kamilą Kuryło, Prezeską „Codziennika Feministycznego”, świadomie upubliczniłam, dyskryminacja trwa tak długo, jak długo dajemy na nią przyzwolenie. Po wielu przemyśleniach, co chciałabym jeszcze Wam przekazać jako dorobek tego doświadczenia, zdecydowałam się na opublikowanie kilku trudnych banałów, czyli oczywistości nie zawsze aż tak oczywistych w oku cyklonu, a więc w sytuacji, kiedy wydaje Wam się, że wobec dyskryminacji jesteście sami, tylko Wam ona przeszkadza, że uniwersytet nie jest Waszą przestrzenią godnej edukacji, wykładowca jest bogiem, a instytucja Was zmiażdży. Otrzymałam wiele maili z podziękowaniami, prośbami o szczegóły sprawy i sugestią, że powinnam opublikować praktyczne rozwiązania, jak sprawnie reagować w takich sytuacjach. Przeczytałam także wszystkie Wasze komentarze (w przestrzeniach internetowych „Feminoteki” i „Codziennika Feministycznego”). Odpowiem na nie łącznie w kilku, mam nadzieję, przydatnych dla Was stwierdzeniach. Oto moje notatki, którymi się z Wami dzielę. 

Raz jeszcze. Uniwersytet jest przestrzenią publiczną, a seksizm to dyskryminacja 

Jeśli w murach Twojej uczelni ktokolwiek Cię wyśmiewa, obraża, poniża, wiedz o tym, że możesz wybrać aktywny sprzeciw. Zajęcia dydaktyczne nie są przestrzenią ekspresji preferencji seksualnych wykładowcy. Nie musisz słuchać o tym, „co lubi albo czego nie lubi”, jakie czasopisma erotyczne czytuje. Jeśli jest ona/on nawet badaczem pornografii, nie ma prawa wartościować niczyjej seksualności, ani własnej, ani Twojej. Masz prawo powiedzieć głośno: „Nie interesuje mnie Pani/Pana sfera seksualna” albo „proszę o zaprzestanie obrażania kobiet/mężczyzn”. Nie bój się nie śmiać z seksistowskich „żartów”, bo nie są one „tylko” wyrazem „braku kultury” wykładowcy, lecz naruszeniem Twojego prawa do wysokiej jakości kształcenia. Jeśli czujesz, że konfrontacja „na żywo” i od razu jest dla Ciebie zbyt trudna, zareaguj pisemnie. Nie musisz przeżywać publicznie stresu dyskryminacyjnego, możesz napisać oficjalną skargę, nawet anonimową. Skarga pisemna wymaga obowiązkowej reakcji instytucji, nawet jeśli jest ona anonimowa. Napisz i złóż skargę w dzienniku podawczym/ kancelarii uczelni lub wyślij ją pocztą, zwykłą lub elektroniczną. Nie bój się powiedzieć: stop dyskryminacji. Nie bądź ofiarą: reaguj! 

Dyskryminacja. Trudny banał: nie reagujesz, współuczestniczysz

Agnieszka Graff, na czwartej stronie okładki Drugiej płci Simone de Beauvoir napisała:

Dyskryminacja to nie żaden błąd w systemie, ale głęboka tego systemu zasada. Kobieta to Inny męskiej kultury, a na jej wykluczeniu opiera się potężny gmach tej cywilizacji, religii i filozofii, obyczaju.

Czasem jest to kobieta/feministka/gej/Żyd/Inny inny, niepotrzebne skreślić. Sytuacje dyskryminacyjne będą się powtarzać tak długo, jak długo będzie na nie przyzwolenie. Ten trudny banał naprawdę wymaga przemyślenia. Jeśli nie reagujesz: współuczestniczysz w dyskryminacji. Pamiętaj o tym, że nawyk dyskryminacji rządzi się zasadą „dziś ja, jutro Ty”. Jeśli jesteś studentką lub studentem, Twoim prawem jest wysokojakościowa edukacja. Nie jest Twoją sprawą, jakie preferencje seksualne ma osoba wykładająca. Protestuj, kiedy zamiast wykładu merytorycznego opowiada o swoich preferencjach seksualnych, sympatiach i antypatiach erotycznych, kiedy śmieje się z seksualności, uprzedmiotawia czyjąkolwiek płeć biologiczną lub/i kulturową, orientację seksualną, wiek, religię. Pamiętaj, że wyrażenia typu „lewak”, „katol”, „homoś”, „wojująca feministka” nie są językiem dyskursu naukowego i masz prawo protestować. Protestuj świadomie!

Jeśli złożysz pisemną skargę, pamiętaj o tym, że…, czyli naucz się formalnie zabezpieczać:

A. Na skargę podpisaną imiennie, musisz otrzymać pisemną odpowiedź.

B. Nigdy nie zgadzaj się na odkładanie sprawy (retoryka „poczekajmy aż wszyscy nabiorą dystansu”, „ochłońmy”, „niech emocje opadną”), gra „na czas”, służy rozmywaniu sprawy.

C. Złóż skargę w dzienniku podawczym, kancelarii lub sekretariacie. Jeśli podajesz ją „do rąk własnych”, żądaj potwierdzenia, że ją odebrano, pozwoli to uniknąć wyparcia się, że wpłynęła.

D. Nie zgadzaj się na ustną odpowiedź na skargę. Pisemna jest dowodem na to, że działania naprawcze zostały podjęte. 

E. Dla własnego bezpieczeństwa instytucjonalnego, roześlij mail informacyjny do innych wykładowców, pracowników, samorządu. Upublicznienie sprawy chroni Cię przed atakami personalnymi.

F. Poinformuj już w pierwszym etapie sprawy instytucje zajmujące się dyskryminacją w przestrzeni publicznej, że podejmujesz działania, przekaż też taką informację osobom, do których składasz skargę. Dzięki temu będziesz czuć się bezpiecznie w atakach, które zwykle wtedy następują.

Jak to było ze mną, czyli o co pytaliście w komentarzach i mailach:

A. Pytanie: dlaczego publikuję za pośrednictwem „Feminoteki” i „Codziennika Feministycznego”, a nie z „własnego konta” na Facebooku? 

Odpowiedź: Ponieważ moje konto na Facebooku służy mi wyłącznie do obsługi stron produktów. Oczywiście mogłabym go użyć do odpowiedzi na Wasze fejsbukowe pytania i komentarze, ale nie uczynię tego ze względów bezpieczeństwa osobistego. Obawiam się o zdrowie i życie własne oraz mojej rodziny, tudzież szykanowanie nas przez strony sprawy. 

B. Pytanie: dlaczego nie zgodziłam się na publikację mojego biogramu na stronach „Feminoteki” i „Codziennika Feministycznego”?

Odpowiedź: Ponieważ planuję napisanie artykułu publicystycznego o mojej sprawie, po jej całkowitym zakończeniu, nie publikuję teraz świadomie mojego biogramu, ale – tak, potwierdzam: prawdą jest, że mój status jest nieco inny niż „zwykłych studentów Uniwersytetu Pedagogicznego” i dlatego „mogę więcej” i faktycznie „żadne to bohaterstwo, bo nie zdaję tu sesji”. To prawda. Nie chcę być niczyją „bohaterką”, a dyskryminacja, której jestem świadkiem, to moja sprawa. Dlatego reaguję. To dla mnie norma. Trafiłam na UP wyłącznie po to, żeby ukończyć Studium Dziennikarskie, natomiast „całościowo” posiadam znacznie wyższe i rozbudowane kwalifikacje, dlatego, to też prawda, „nie muszę się bać”. Rozumiem tych, którzy „się boją i siedzą cicho”. Nie oceniam ich. I faktycznie mogłam bez lęku interweniować, bo nie jestem „zwykłą studentką” UP. 

B. Pytanie: „Czy mnie poniżano lub zastraszano?” 

Odpowiedź: Tak, oczywiście. Usłyszałam na przykład z ust Kierownika Studium, że „przesadzam”, że „nie będzie na nic odpisywać” (skarga), etc. Rozmowa w sekretariacie Studium, którą dla Was raportowałam, rozpoczęła się od regularnego ataku na mnie, a zakończyła spektakularnym „pojednaniem”. Jako osobę, o której obecność jako świadka poprosiłam, wyznaczono mężczyznę, nie proponując mi zaproponowania własnego świadka rozmowy. Tak więc: jak najbardziej byłam „poniżana”, ale poradziłam sobie. I racją jest też, że „zwykła studentka mogła tego nie wytrzymać”.

C. Pytanie: „Czy mam zamiar prowadzić zajęcia w Studium”?

Odpowiedź: Kwestia mojego ewentualnego „poprowadzenia zajęć antydyskryminacyjnych w Studium”, dla wielu drażliwa, ma wiele kontekstów i na dzień dzisiejszy nie wyraziłam w żaden sposób zgody na tę propozycję. Oczywiście bowiem ta propozycja wymaga, aby była tak zwaną „poważną propozycją”, OTWARTEGO KONKURSU OFERT i zdecydowanie nie przyjmę jej jako propozycji specjalnie „dla mnie”, choć posiadam wystarczające kwalifikacje. Inaczej mówiąc: nie jestem zainteresowana „wchodzeniem w układ”, jak to ktoś napisał w mailu, bo powiem to wprost: jestem wystarczająco dobra, żeby pracować na wystarczająco uczciwych i prestiżowych zasadach. Uspokajam więc tych, którzy obawiali się „układu”, „spisku” i innych. Jeśli będzie taki konkurs ofert i będę nim zainteresowana, to wówczas (być może) złożę wtedy ofertę. Na dzień dzisiejszy konkursu nie ma, więc sprawa w ogóle nie zaistniała. Niech zatem nikt nie lęka się o „mój układ”.

D. Pytanie: „Którą polską feministkę najbardziej lubię?”

Odpowiedź: Lekturowo Panią doktor (mam nadzieję wkrótce habilitowaną, żeby mogła promować jak najszybciej) Agnieszkę Graff. W „Matce feministce” się zakochałam. Po prostu.

E. Pytanie: „Czy jestem feministką?”

Odpowiedź: Tak, oczywiście. Dodałabym: feministką interwencyjną. Reaguję na dyskryminacje. 

Na koniec oświadczenie o dalszej publikacji sprawy z mojej strony

Po zakończeniu tej sprawy (otrzymaniu pisemnej odpowiedzi na skargę) zamierzam napisać tekst publicystyczny, zapraszając do jego współautorstwa, jeśli takie zaproszenie zostanie przez Nie przyjęte: Panią Joannę Piotrowską i Panią Kamilę Kuryło, bowiem autorstwo należy do nas wspólnie. Taką podjęłam decyzję w tej sprawie. 

Pozdrawiam, dziękując Wszystkim za owocne dyskusje,

Anna Kapusta

design & theme: www.bazingadesigns.com