Duda: Naprawdę was to śmieszy? Czyli recepcja pewnej konferencji o okultyzmie w podręcznikach

Maciej Duda
Korekta: Michalina Pągowska

Naprawdę Was to śmieszy? To odtwórzcie to sobie jeszcze raz. I jeszcze. Aż zrozumiecie, co się stało i przestaniecie się śmiać. Tak, rozumiem, jak to działa. Wiem, że musimy sobie uregulować emocje, że kiedy ręce opadają, to można się tylko śmiać i takie tam. Czy tylko? Łatwo z wyższością stwierdzić: głupcy, nie wiedzą, co mówią. Można ich obśmiać, co w 2013 roku na pierwszej stronie „Wyborczej” próbowała zrobić Joanna Bator. Przeprowadziła piękną kulturową analizę, pokazała bogactwo kontekstów, z których nie zdają sobie sprawy ci, którzy boją się gender i Hello Kitty. Całość ozdobiła ryciną z popkulturowymi cytatami – tylko się śmiać z niezorientowanych, niedouczonych, zacofanych polskich kołtunów, których i tak zmiecie Godzilla świadomości i wiedzy. Albo sami zjedzą własny ogon.

10841122_10204143862290865_1598543979_n

Wtedy się pośmialiśmy i odetchnęłyśmy. Co było i jest dalej, widać dokładnie. Dziś Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego mówi, że w Polsce można uprawiać pseudonaukę gender, byle ta się sama utrzymała. Nic mu do tego. W pamięci zostaje pseudonauka i gender. To zbiór pierwszy. Drugi zbiór to temat konferencji o podręcznikach – okultyzm i gender. Prawda, że oba zbiory są tożsame, bo przecież pseudonauka i okultyzm są bliźniacze? Wszyscy to widzimy. Według powyższych wykładni humanistyka jest jak stawianie horoskopów albo wiara w tajemnicze moce, duchy, bóstwa, bogów, boga (sic!), który wszystkim steruje / wszystko tworzy.

Informacje o konferencji i linki do filmu o okultyzmie w podręcznikach wyświetlają nawet portale plotkarskie. To dostateczna recenzja poziomu dzisiejszej myśli sejmowej. Sejm walczy o lajki z Tilą Tequilą, która jako samotna (samodzielna?) matka prosi fanów o wsparcie, bo nie może opłacić rachunków za mieszkanie, z Kingą Rusin wysyłającą nam zdjęcia z RPA oraz z fotkami seksownych facetów z kotami. Jakie wyciągać z tego wnioski? Że sejm ani przystojny, ani egzotyczny, ani tym bardziej ekonomicznie pokrzywdzony i osamotniony, a jednak z jakiegoś powodu znalazł się w rankingu ilości kliknięć, lajków i komentarzy. Dlaczego?

Bo kabaret? Niestety nie. Bo głupota? Być może tak. Bo koniunkturalność i serwilizm? Także możliwe. Bo dziwaczność, inne wartości? Czy na pewno? Może wcale nie inne wartości, może to zwykła próba sił. Chęć pokazania innym, gdzie ich miejsce. Chcieli zmieniać? To my im pokażemy, kto tu rządzi. Może o to właśnie idzie. O proste przekonanie, że feministki chcą wolności przeciwko mężczyznom, że geje i lesbijki chcą takich samych praw przeciwko heteroseksualistom? Taka zwykła myśl o nienawiści. Jakby tej wolności była ograniczona ilość. Jakby jej miało zabraknąć. Jakby zdanie: wszystkim należą się takie same prawa i możliwość wyboru, zakładało deficyt albo bluźnierstwo. Może, bo właśnie tymi kodami mówią zatroskane kobiety i mężczyźni z fingowanej konferencji o e-podręcznikach. Kodami wiary i ekonomii. Fingowanej, ponieważ treści e-podręczników nikt z nich nie przytaczał. Fragmenty o okultyzmie, duchach, zabawie w zmarłych i horoskopach pochodzą z drukowanych podręczników, których treść do użytku dopuściło MEN pod władzą PIS i PO. W wykazie recenzentek i recenzentów podręczników znajdowali i znajdują się eksperci z listy dzisiejszej partii rządzącej, m.in. lekarz, który zmusił kobietę do porodu nieżywego potomka. W imię wyznawanych przez niego wartości. I co? To wcale nie jest śmieszne, prawda?

Konferencyjną ekspertkę przeraża tekst o „zabawie w śmierć”. Nie wiadomo, czy przeszkadza jej sama śmierć, czy też zabawa. Z przejęcia zawiesza głos. Może na wszelki wypadek spalmy „Braci Lwie Serce” Astrid Lindgren, a dodatkowo „Dziady” Adama Mickiewicza. Bo jeszcze ktoś to będzie czytał i dowie się, czym jest śmierć dziecka lub, co gorsza, uwierzy w duchy. Może pani ekspertka nie czytała tych książek. Może dlatego teraz zaskakuje ją tematyka tekstów dostępnych dla uczniów i uczennic. Może prewencyjnie usuńmy też „Pippi Pończoszankę”?

Wszak już na pierwszej stronie dzieciaki przeczytają, że mama dziewczynki nie żyje, tata jest daleko, a ona mieszka sama, szaleje i nikogo nie słucha. Wszak jeden z panów ekspertów mówi o tym, że dzieci wychowane na treściach dzisiejszych podręczników nie będą słuchały w pracy swoich szefów. Trzeba ich od razu nauczyć moresu i posłuszeństwa. Wszystko w interesie ich samych oraz polskiej gospodarki.

Jeszcze raz chcę zapytać: czy ta czwórka ekspertów nie czytała wyżej wymienionych książek? Wątpię. Wychowały się na nich pokolenia. I co, Drodzy Państwo eksperci? Te treści sprawiły, że dziś czujecie się bezwolną papką, która samodzielnie nie potrafi podjąć decyzji? Czyżby?! Może też żadne z Was nigdy nie wróżyło sobie na Andrzejkach bądź Katarzynkach? Może nikt z Was nie lał wosku przez dziurkę od klucza, a później nie odczytywał swojej przyszłości z cieniów na ścianie albo nie wróżył sobie ze zrywanych płatków kwiatów? To jak z tymi Waszymi zabawami? I jak z Waszym dzisiejszym poczuciem tożsamości? Ktoś Wami kieruje? Jeśli tak, to może rzeczywiście spalmy te wszystkie książki, podręczniki, wymieńmy recenzentów i recenzentki MEN, a dzieciom zabrońmy się bawić.

Mogę jeszcze długo szukać logiki. Zastanawiać się, o co właściwie idzie. Szukać motywacji psychologicznych, wskazywać nieścisłości. Niestety, logiczny wywód ma małe znaczenie w chwili, gdy oglądamy groteskę. Nie kabaret, nie komedię, ale właśnie groteskę przecinającą komizm i tragizm, realne i wyobrażone. Groteska to poręczna kategoria estetyczna. Dobrze oddaje atmosferę nieszczęsnej konferencji. Co czujemy, oglądając groteskę?

Dyskomfort spowodowany pewną nieprawidłowością, dziwnością, ekscentrycznością, deformacją, połączeniem tragizmu i błazenady, rozpaczy i przerażenia, demoniczności i trywialności. Dyskomfort pojawi się nawet wówczas, gdy efekt groteski będzie niezamierzony. Jeśli piszący/mówiący/malujący posługują się nią nieświadomie. W tym wypadku chyba tak jest. Wraz z dyskomfortem pojawić powinno się przerażenie, a nie pusty śmiech i kategoryzacja w dziale plotek. Powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że to wydarzyło się naprawdę. A panowie eksperci i panie ekspertki wcale nie mieli zamiaru być groteskowi. Byli poważni. Poważnie zatroskani o dzieci. Poważnie walczą z pseudonauką i okultyzmem. Śmieszne? 

Ta groteska i reakcja na nią powinna być źródłem refleksji na temat nas samych. Łatwiej wyśmiać, niż przyznać, że zachowanie tych państwa przeraża. Mnie z pewnością przeraża. Tak jak oni troszczę się o to, by uczniowie i uczennice umiały i umieli samodzielnie podejmować decyzje, i brać odpowiedzialność za siebie i innych. To jest punkt, w którym się zgadzamy. Zależy mi też na tym, by uczennice/uczniowie były/byli empatyczne/i, by nie odwoływały/li się do niemiarodajnej, wydumanej instancji, jaką jest wiara w coś, na co nie mamy wpływu. Bez względu na to, czy ich życie ograniczać ma wiara w gwiazdy, głos wróżbity, duchów, czy płonącego krzewu. Z tego powodu w zespole specjalistek i specjalistów przez dwa lata badałem treści podręczników i krytyce poddawaliśmy zawarte w nich idee i obrazy. Całość, za sprawą Feminoteki ukaże się w trzech tomach. Mam nadzieję, że nasz raport przeczytają także konferencyjni eksperci i ekspertki, że ich i nasze wnioski pozwolą nam się spotkać (tutaj: skrót wyników badań; cała publikacja za chwilę).

Groteskowy jest ten nasz śmiech. Umieszcza nas na tej samej pozycji, z której „spór” o gender komentowała Joanna Bator. Czujemy się uprzywilejowani, oświecone, lepsi od maluczkich, śmiesznych, niedoinformowanych. Problem w tym, że to poczucie jest zgubne. Zakleszcza nas. Prowadzi do życia na wyspie.

Efekt? Puenta? Co robić? Nie wiem. Gdybym to wiedział, już dawno byśmy nie mieli takich problemów. Wiem tylko, że wszyscy mamy podobne lęki. Tylko lokujemy je w innych projekcjach. Wszyscy boimy się, że ktoś lub coś zabroni nam być takimi, jakimi chcemy być. Może powinniśmy to naprawdę wspólnie przegadać? Zastanowić się, co i kto nas ogranicza. Inaczej nasze dzieci będą miały inne niż wymienione wyżej problemy. Będą już po drugiej stronie, jak bezmyślne zombie różnych wiar i ideologii. Zamiast szukać podobieństw, budować wspólnotę i wypracowywać nowe rozwiązania, będą się ograniczać i wzajemnie zjadać. Chwila, a może już tam jesteśmy?


Maciej Duda – doktor nauk humanistycznych, związany z Poznaniem i Szczecinem, trener, wykładowca (m.in. Gender Studies UAM, Podyplomowe studium Gender mainstreaming przy IBL PAN). Prowadzi szkolenia równościowe i antydyskryminacyjne. Autor książki „Polskie Bałkany. Proza postjugosłowiańska w kontekście feministycznym, genderowym i postkolonialnym. Recepcja polska”.

design & theme: www.bazingadesigns.com