Fiedorczuk: „Do Matki”
„Do Matki”
Modyfiko-matko, butelkowa klęsko,
pewnie sama sięgasz do butelki często.
Patologia, brud, syf, lenistwo i żłobek,
matka-niedoróbka i ojciec-nierobek.
Właśnie, co do żłobka. Gdy przekroczysz progi
placówki, gdzie dziecko, co kulą u nogi,
będzie podrzucone na godzin szesnaście
złamiesz mu dzieciństwo, ty wyrodny chwaście!
Widziałam, jak chowasz błyskawiczną kaszkę
dyskretnie w szufladzie. Mój wzrok mnie nie myli.
Cukier – dzieciobójstwo. Już lepiej daj flaszkę.
Spirytus, nalewka- dziecko śpi po chwili.
Matko słoikowa, wyrodny babsztylu
przez Ciebie dzieciątko na siódmym centylu
Prezes korporacji ostrzy swe zębiska
na Twoim lenistwie zyska globalista!
Mąż zerka z niesmakiem na leniwą babę:
„Nie chcesz trzeć marchewki? Dziecko będzie słabe.
Zawartość przecieru o nikłej wartości
sprawi, że nasz bobuś zaświeci w ciemności!”
Zachciewa się pracy, hajsu i kariery!
Zaniedbany bobas cicho łka w kąciku:
„Mamusiu, nie pracuj, bądź tu zawsze ze mną,
mamusiu-sługusiu, mamo-niewolniku”
Lecz gdy siedzisz w domu i pasiesz swe dupsko,
ty mężowska hubo, domowa dresiarko,
wiedz, że przyszłość twoja rysuje się marnie,
bo mąż – pracoholik gzi się z sekretarką.
Lub gdy pierś swą dajesz dwuletniej dziecinie,
albo gdy w małżeńskim łożu do zerówki,
przez wasze zboczenie, hipisowskie świnie
synuś wam nie skończy nawet podstawówki.
Zginiesz młoda matko, na obrzeżach życia,
z pustym, marnym CV, bez emerytury
kraj nasz przeca zadba o każdą wyrodną,
kraj nasz żyzny, płodny, kraj ludzi kultury.
Natalia Fiedorczuk