Desperak: Kto komu ukradł „solidarność”?
Gdy w liceum pracowicie obrysowywałam wycięte z podziemnej gazety logo „Solidarności”, by przerobić na szablon, nikt nie pytał, czy mam do niego prawa autorskie. Gdy w nowojorskiej MOM-ie odbyła się wystawa prac Sanji Ivekowić, „Solidarność” nie protestowała. Może nie było tam pracy z kowbojką w samo południe? Pracy nawiązującej do wykluczenia kobiet z pamięci o „Solidarności” jako ruchu oporu, przeróbce plakatu wyborczego z 1989 roku, której autor również nie pytał nikogo o prawa autorskie.
fot. Bartosz Stawiarski, dzięki uprzejmości Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Gdy chorwacka artystka Sanja Ivekowić zaczynała dopiero drogę do międzynarodowej sławy, zdarzało się, że zarzucano jej pogwałcenie praw autorskich, bo wykorzystuje plakaty reklamowe znanych firm, przerabia je, wiesza w galeriach i na miejskich murach.
Przedstawiciele firm, których reklamy stanowiły punkt wyjścia tych prac, nie znając języka publikacji, w której się znalazły, i nie rozumiejąc kontekstu, próbowali nawet pozywać pisma artystyczne o kradzież znaku towarowego. Czy dziś znaczek „Solidarność” to po prostu taki znak towarowy?
Związkowcy nie muszą znać się na sztuce, może nawet przegapili inną pracę Ivekowić. Artystka przygotowała w 2009 roku specjalnie pracę dla polskiej publiczności, zatytułowaną „Dom kobiet: okulary” serię plakatów, które powielone w tysiącu egzemplarzy, zawisły nie tylko we wnętrzu muzeum, ale i w przestrzeni miast. Sztuka wyszła w ten sposób na ulicę, a fakt, że dzieło tak łudząco przypominało oswojony na ulicy przekaz reklamowy, sprawiał, że publiczność przyjmowała je jak jeszcze jedną reklamę, zawieszając na nim oko podczas czekania na tramwaj czy zmianę świateł.
https://theyoungcritics.wordpress.com
Dopiero po chwili stawało się jasne, że to nie przecena markowych okularów, ale historia Marii, Agnieszki czy jeszcze innej kobiety, której odmówiono prawa do aborcji, a która mogłaby być sąsiadką czytającej to kobiety. Materią owych plakatów były bowiem prawdziwe reklamy okularów przeciwsłonecznych znanych marek, opatrzone podpisami zaczerpniętymi z publikacji Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny pochodzącymi z Trybunału tej organizacji i jej publikacji „Piekło kobiet”.
Przy okazji łódzkiego wernisażu tej wystawy miałam okazję porozmawiać z autorką.
Zapytałam o jej stosunek do oskarżeń o łamanie prawa autorskiego, nazywanego przez niektórych kradzieżą. Oczywiście, że kradnę, ale oni nas też codziennie okradają – odpowiedziała (w wolnym przekładzie) artystka.
Uwaga: tekst zawiera kilka naruszeń prawa autorskiego.
Korekta: Michalina Pągowska