Des Simones: Aktywizm społeczny zawsze w modzie

Bibi Żbikowska

Des Simones to międzynarodowy projekt, który łączy produkcję koszulek metodą sitodruku z wykładami i warsztatami dotyczącymi pracy tą metodą, ale także z bardzo konkretnym przesłaniem. Gdybym chciała zawrzeć je w jednym słowie, byłaby to zapewne „empatia” albo może „feminizm”. A szerzej? Szerzej to historia o miłości, randkach, wspólnym tworzeniu, otwartości na to, co nie mieści się w obowiązującym kanonie piękna i mody.

obraz do tekstu1

Esther i Julia poznały się na Tinderze. Najpierw zaczęły wymieniać krótkie wiadomości, potem umawiać się na randki, aż w końcu zaczęły razem tworzyć i angażować się w rozmaite projekty. Jak mówią, „oczywiście nie projekty typu wziąć ślub i urodzić dzieci”, tylko działalność aktywistyczną i artystyczną. Des Simones to efekt zainteresowania feminizmem i ekologią.

Na pomysł z sitodrukiem wpadłyśmy przed świętami Bożego Narodzenia. Jak co roku, stanęłyśmy przed odwiecznym „dylematem prezentowym”: sytuacji, w której kupujesz bliskim rzeczy nie dlatego, że ich potrzebują, ale dlatego, że zwyczajnie musisz im coś kupić. Zdecydowałyśmy więc, że same zrobimy prezenty: na używanych ubraniach nadrukujemy reprodukcje zdjęć Simone de Beauvoir i Simone Weil. Tak to się właśnie zaczęło” – opowiadały mi dziewczyny.

obraz nagłówek

Gdy Esther i Julia zabrały się za produkcję prezentów, zaczęły myśleć o tworzeniu koszulek na większą skalę (o nazwę nie było trudno – zainspirowały ją dwie „modelki” z prototypów koszulek). To zmotywowało je, żeby zgłębić swoją wiedzę na temat produkcji odzieży i związanych z tym problemów – nadprodukcją, warunkami pracy, wyzyskiem i dyktaturą przemysłu modowego. Ich koszulki, kupowane w second-handach używane, niechciane t-shirty, przyozdobione wizerunkami kobiet ważnych dla ruchu feministycznego, mówią o wszystkich tych problemach jednocześnie. A czemu akurat t-shirty? Ponieważ na nie najłatwiej jest nadrukować wzory, („tkanina musi być gładka, nie może mieć guzików” itd.), a także dlatego, że w second-handach jest ich najwięcej, co znacznie ułatwia wybór (rozszerzenie asortymentu to plan na przyszłość). Ich projekt można by chyba zaszufladkować jako „Slow Fashion”, w przeciwieństwie do „Fast Fashion”.

W przemyśle modowym, nadkonsumpcja wzrosła dzięki zjawisku „Fast Fashion”. Jeżeli nie wiecie, co oznacza ten termin, wyjaśniam: to sytuacja, kiedy idziesz do H&M-u w poniedziałek, a gdy wracasz tam we czwartek na wieszakach wiszą już zupełnie nowe modele ubrań. Fast Fashion powstało po to, żebyś niezależnie od tego ile kupisz ciuchów, zawsze czuł_a, że potrzebujesz ich jeszcze więcej, bo nigdy nie będziesz w stanie poczuć się wystarczająco trendy. Poza ciągłym wypuszczaniem nowych linii odzieżowych, Fast Fashion doprowadziło do tego, że ubrania są tańsze niż kiedykolwiek wcześniej. Nie tylko więc chcemy kupować co tydzień nowe ubrania, lecz przede wszystkim stać nas na nie! Przez to wszystko ludzie myślą, że coś, co nie jest nowe, będzie miało rozmaite defekty albo będzie brudne, i że takie rzeczy są przeznaczone dla obywateli drugiej kategorii. My staramy się, poprzez nasz projekt, udowadniać ludziom, że stary t-shirt może być tak dobry, czysty, praktyczny, fajny, wytrzymały i ładny, jak nowy”.

obraz do tekstu3

Wróćmy jednak do nazwy – Des Simones. Dziewczyny zaczerpnęły ją od imienia i nazwiska dwóch kobiet, które odegrały ważną rolę w historii ruchu feministycznego: Simone de Beauvoir i Niny Simone. Na koszulki trafiają też podobizny Simone Weil i Malali Yousafzai, a w przyszłości dołączyć mają do nich żyjąca na przełomie XIX i XX wieku ukraińska pisarka impresjonistyczna i założycielka pierwszych organizacji feministycznych, Natalija Kobrynska, oraz brytyjska biofizyczka i współodkrywczyni podwójnej helisy DNA, Rosalind Franklin. Przede wszystkim jednak chodzi o postaci, które nie mieszczą się w szufladce „biała, chuda, heteroseksualna, wysoka i młoda”, a także o to, by nie seksualizować i nie uprzedmiotawiać wizerunków tych postaci. Esther i Julia pokazują, że feminizmu i równości nie trzeba „przemycać” do mody, próbując nadać seksowny sznyt kobietom o niebanalnej urodzie pod płaszczykiem walki o równość.

„To prawda, że widzimy coraz więcej różnorodności w przemyśle kosmetycznym i modowym. Ale jeżeli przejrzysz jakikolwiek magazyn dla kobiet, czy popatrzysz na otaczające cię reklamy, zobaczysz, że 99 proc. przedstawianych tam kobiet ma wygląd modelki. I być może ten 1 proc. rzeczywiście świadczy o tym, że przemysł powoli się zmienia, ale może to też oznaczać, że pozostanie takim, jaki jest już na zawsze. Bo czasami ciężko jest znaleźć różnicę pomiędzy inicjatywami feministycznymi, a markami, które próbują zwrócić na siebie uwagę instrumentalizując lub seksualizując to, co orientalne”.

I choć Des Simones otwarcie opisują swój projekt jako feministyczny, punkowy, DIY, czy LGBT-friendly, w gruncie rzeczy odwołują się do znanego nam wszystkim hasła: demokracja. „Uważamy, że wartości, które niesie ze sobą życie w demokratycznym państwie, to przede wszystkim otwartość i empatia”.

design & theme: www.bazingadesigns.com