Czy lewica powinna iść razem z Ku Klux Klan? Polemika z Rafałem Betlejewskim

Mateusz Romanowski

Kiedy zaczynam pisać ten tekst mija drugi dzień, kiedy media nie mogą wyjść z podziwu nad tym, że Marsz Niepodległości przeszedł bez zamieszek. Super. Te same media nie przejęły się specjalnie Robertem Winnickim, przeprowadzającym przez polski parlament węgierski Jobbik i włoską Forza Nuova. Też fajnie. Hasło „Polska dla Polaków”, które dekadę temu byłoby brunatnym folklorem, jest częścią medialnego dyskursu występującego na równych prawach, co smutni reprezentanci NGO-sów tłumaczący, dlaczego rasizm jest zły.

12189534_10205211791750545_1781501324040947064_nfot. Agata Kubis

Dobrze, że Rafał Betlejewski używa bez obciachu słowa „klasa”, bo do niedawna trudno było nim operować bez prób oskarżenia o bolszewizm. Trudno jednak uznać tezę, że „Marsz Niepodległości” jest zjawiskiem klasowym za specjalnie odkrywczą. Już szmat czasu temu David Ost w „Klęsce »Solidarności«”, opisując polskie post-transformacyjne dyskursy, podawał przykłady tego, jakie hasła rozpalały najmocniej społeczne emocje po pierwszym zastrzyku wolnego rynku. Obędzie się bez zaskoczeń, jeśli zdradzę, że nie był to wcale dyskurs klasowego gniewu, a antykomunistycznej narodowej dumy.

Polska mapa poznawcza, jaką wynosimy ze szkół, muzeów i w dużej mierze także z mediów (również z TVN-u, który chociaż nie lubi narodowców, ani katolików, to bardzo chętnie ich gości) opiera się w większym stopniu na narodowej dumie i poczuciu solidarności z prześladowanymi opozycjonistami czasów PRL-u, niż przynależności klasowej. Ta narodowa duma i militarna retoryka, w czasach, kiedy nie trzeba już iść do wojska, skutkuje popkulturową sraczką na bluzach z napisami „śmierć wrogom ojczyzny”. A wrogów ojczyzny może być co niemiara, bo w ostatnich latach „lewak”, słowo wytrych, oznaczać może każdego. Dla Leszka Balcerowicza – PiS, dla PiS-u – PO, dla chłopców z partii KORWiN – wszystkich, oprócz członków partii KORWiN itd. Tylko to, że część mężczyzn w wieku poborowym z Marszu Niepodległości nie należy do finansowego establishmentu to jeszcze nie powód, żeby gładko łykać rasistowskie hasła, które niestety autor zdaje się usprawiedliwiać.

„Mam głębokie przeczucie, że lewica powinna iść dzisiaj w tym marszu z masą. Wiem, że jest to przeczucie perwersyjne, ale tylko wtedy, jeśli damy się nabrać, że między nami (establishmentową lewicą) a nimi (masą) istnieje jakiś spór ideologiczny lub na poziomie symboli. Otóż właśnie w tym marszu idą ludzie, którym powinniśmy pomóc. Być może czas to zrozumieć”, pisze Rafał Betlejewski we fragmencie pod nagłówkiem „Powinniśmy być mądrzejsi w ocenach”. Tylko co taka mądrość miałaby oznaczać? Skandowanie haseł „raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę”? Udawaniem, że plucie na ludzi innego wyznania jest OK? „Dobra, lewacy i antyfaszyści, jesteście fajni i ładni, ale przyznajcie się, że przegraliście, bo ich jest więcej i oni mają rację, pewnie są też bardziej pokrzywdzeni”? Moi ziomkowie z zespołu [peru] nagrali jakiś czas temu piosenkę, która wspaniale podsumowuję tego rodzaju logikę pt. „Jest nas więcej”.

Nie wiem skąd u Rafała Betlejewskiego przekonanie, że oto 11-go listopada maszerują młodzi wykluczeni i są tam siłą dominującą. Argumentacja w stylu „bo tam byłem, widziałem na własne oczy” niestety przypomina mi trochę wyciąganego z kaptura homofobicznych publicystów „przyjaciela geja, który nie godzi się na parady zboczeńców”. Jest to z pewnością ciekawy temat na jakieś socjologiczne badanie, o ile przypadkiem doktorant nie będzie z TVN-u. Ciekawe rzeczy na ten temat pisał Maciej Gdula. O ile tezy o dominacji wykluczonych wśród maszerujących nie da się zweryfikować, to bez problemu da się zweryfikować, że uczestnicy Marszu, jeśli doświadczyliby efektów gospodarczych pomysłów swoich fuhrerów, musieliby z rozpaczy znowu wyrywać drzewka przy ulicy Skorupki (gdzie mieści się atakowany nie tak dawno temu squot Przychodnia). Jak pisałem przy okazji mojego poprzedniego tekstu o Ruchu Narodowym do „Codziennika Feministycznego”, kiedy Ruch Narodowy kończy mówić o Islamie i komunistach, a zaczyna o gospodarce, nie różni się niczym od wolnorynkowej sieczki serwowanej nam przez pogrobowców UPR-u. Dlatego lewica nie ma tam czego szukać. Chyba, że bęcków. Nie jest specjalnym odkryciem to, że narodowcy mobilizują się wokół kwestii narodowych, nie klasowych. Dlatego osoby idące w Marszu nie pytają się Marka Jakubiaka ile zarabiają jego pracownicy, tylko razem cieszą się z tego, że wszyscy lubią „Ciechana” i husarię.

U Betlejewskiego w postulacie pojawienia się lewicy na marszu dostrzegam sugestię tego, że nie ma jej wśród „zwykłych ludzi”, jakby lewica z automatu stanowiła, jak pisze autor, „środowisko agencji reklamowych, fashion gejów i pań z korpo”. Przypomina mi to żenujący artykuł z „Wysokich Obcasów Extra”, narzekający na to, że feministki dla „zwykłych kobiet” nic nie robią. O tym, jak bardzo feministki nic nie robią dla zwykłych kobiet, już na „Codzienniku” było. O blokadach eksmisji, działalności pracowniczej czy pomocy uchodźcom też da się gdzieniegdzie przeczytać. Te działania nie są tak spektakularne, jak okrzyk „Kiszczak. Co? Ty kurwo”, ani tak pełne samczej energii, jak Marsz Niepodległości, ale jakoś po ludzku są mi bliższe. I mimo braku oprawy pirotechnicznej bardziej skuteczne. Uczucie wkurwienia, którym tak emocjonuje się Rafał Betlejewski, może być kanalizowane w najróżniejszych formach. Kategorie klasowe z pewnością mogą pomóc w zrozumieniu fenomenu nie tylko współczesnego nacjonalizmu, ale np. rasizmu, o czym pisali np. Etienne Balibar i Immanuel Wallerstein, a na polskim gruncie chociażby Monika Bobako.

Niestety, Rafał Betlejewski pisze o kategoriach klasowych, jakby odkrył właśnie „ramę pojęciową”, którą odnosi w swoim tekście tylko do Marszu, zapominając, że jest cała masa innych konfliktów, których nie da się wyczerpująco opisać bez kategorii klasowych. Marsz Niepodległości – nawet jeśli jest zjawiskiem klasowym – posiada wydźwięk faszystowski / patriotyczny / nacjonalistyczny / ksenofobiczny / radosny (niepotrzebne skreślić), w zależności od przeglądanej strony internetowej czy czytanej relacji. Szkoda, że Rafał Betlejewski nie wspomina, że zagadnienie uchodźców, którym uczestnicy Marszu dedykują nienawistne hasła też jest klasowy. „Wydaje mi się, że trzeba to czytać tak: odebraliście nam wszystko, co mieliśmy, wsadziliście nas w rudery, kazaliście wegetować, a teraz jeszcze chcecie nam na łeb spuścić jakichś innych biedaków, którym oddacie resztki tego, co nam się należy. I koniec. Nie sądzę, by było w tym coś więcej. Jakaś głębsza myśl rasistowska lub polityczna. To jest walka o przetrwanie” – pisze autor. Niestety wydźwięk całego akapitu, z którego wyjąłem cytowane zdanie, można by streścić tak: „Biedne chłopaki lubią się ponapierdalać i są biedne, dlatego nie bulwersujcie się, jak komuś wpierdolą, bo to bieda i walka o przetrwanie, a nie jakiś rasizm”. Tylko że rasizm jest rasizmem niezależnie od tego czy rasista jest bogaty czy biedny. Jeżeli ktoś raduje się z pobicia Syryjczyka, jak miało to miejsce na oficjalnym fan page’u Marszu Niepodległości, jest rasistą. Jeżeli administratorzy strony nie reagują na tego typu dyskurs, widocznie też nimi są. Przynależność klasowa nic tu nie zmienia, chociaż oczywiście rasizm harcerzy spod znaku „dziennikarzy niepokornych”, którzy pewnie raz na jakiś czas mają czas, żeby przeczytać jakąś książkę, jest o wiele bardziej odrażający od rasizmu typka tyrającego w „Tesco”. Jednakże na ulicy słów w czyny nie będzie przekłuwał Winnicki, tylko „zwykli ludzie”, którym napatoczy się ktoś „podejrzany rasowo”.

Propozycja, żeby lewica pokochała nacjonalizm (oczywiście heteroseksualnie i pod biało-czerwoną flagą), biorąc pod uwagę obrzydliwe rasistowskie hasła, jest nie tylko, jak wspomina autor, perwersyjna. Jest też niebezpieczna, tym bardziej, że ksenofobiczny dyskurs już znajduje pierwsze namacalne ofiary. Wyobrażacie sobie Martina Luthera Kinga, który podczas Marszu na Waszyngton mówi do uczestników: „Słyszałem, że jacyś biali na południu są smutni, że nie mogą być rasistami”, po czym odwraca się na pięcie machając z uśmiechem na twarzy flagą Konfederacji? No właśnie…


Korekta: Grzegorz Stompor

design & theme: www.bazingadesigns.com