Czy feministkom wolno na Wykop? Kilka słów o środowisku inceli

Monika Helak, badaczka, publicystka, dawniej aktywistka. Pracuje w Polityce Insight. Na Wydziale Socjologii UW pisze doktorat o doświadczeniu samotnego macierzyństwa.


Tydzień temu Krytyka Polityczna opublikowała tekst pt. „Jak zdradziłam sprawę feministyczną i przeszłam na stronę inceli” autorstwa Patrycji Wieczorkiewicz, który jest (jednym z wielu planowanych) efektów badania, jakiego podjęła się razem z Aleksandra Herzyk. Artykuł mówi o polskiej społeczności inceli, nastolatków i młodych mężczyzn budujących swoją tożsamość na braku doświadczenia seksualnego i związanym z nim poczuciem życiowej porażki.

Incelizm to światopogląd? Styl życia? Doświadczenie? Głęboko unurzane w mizoginii, czego efektem w skrajnych przypadkach jest brutalna przemoc lub wręcz akty terrorystyczne. Te skierowane zostają przeciwko najczęściej przypadkowym kobietom – istotom w incelskiej antropologii pustym i próżnym, które odrzucają nawet najgorętsze wysiłki miłych, choć (w samoodczuciu) brzydkich chłopców, bo w międzyczasie mogą zaliczyć samców alfa o odpowiednich czaszkach.

Rzecz jasna, nie trzeba jakiegoś niesamowitego oblatania w feminizmie, by zobaczyć, co jest w tym światopoglądzie głupiego, ale też podłego, okrutnego i groźnego. Incelizm, jak zresztą każda inna mizoginia, ma na koncie straszne zbrodnie. Jednocześnie stanowi dość specyficzną emanację nienawiści do kobiet, bo ufundowanej nie na poczuciu słuszności i dominacji mężczyzn, a na ich poczuciu porażki.

Internet to technologia, która pozwala tym mężczyznom (aka przegrywom) odnaleźć się nawzajem i wyrazić we frustracji i nienawiści, która w innym razie pozostałaby ztabuizowana – w patriarchacie nie ma bowiem wielu bardziej upokarzających dla mężczyzn doświadczeń jak etykieta tego, który „nie zarucha”. Niemniej, jako że wciąż żyjemy w patriarchacie, to incele wciąż dysponują seksistowską agresją – mogą w swoim gronie bądź na zewnątrz w zemście za swoje porażki życiowe poniżać i wyśmiewać różne dziewczyny, uprawiać cyberprzemoc, stalkować, a nawet posuwać się znacznie dalej – i część z nich niewątpliwie to robi. Krzywda, jaką wyrządzali, słusznie budzi strach i złość, a incelizm w rozumieniu mizoginicznego światopoglądu słusznie traktowany jest jako wrogi feministycznym i lewicowym ideałom.

Jednocześnie ta społeczność, jak każda większa grupa, cechuje się pewnym zróżnicowaniem. Nie każdy, kto ląduje na forum internetowym, gdzie faceci mogą się wyżalić na trzydzieści lat bez seksu czy nawet innej bliskości fizycznej z dziewczyną, od małego fantazjuje o oblewaniu lasek kwasem. Incelskie ciągoty nawiedzają też osoby łagodne i nieśmiałe, depresyjne, osamotnione, czasem po prostu – doskonale przeciętne. Patrycja Wieczorkiewicz i Aleksandra Herzyk, chcąc dojść do źródła zainteresowania takim myśleniem, odważnie udały się na wykop i w inne zakamarki manosfery, by z otwartą przyłbicą (Patrycja jest feministyczną dziennikarką, Herzyk – ilustratorką) podjąć rozmowę z jej uczestnikami, zrozumieć ich perspektywę, a następnie przedstawić ją leftbookowi. Efekt? Oczywiście wylane wiadro pomyj. Przez internetową lewicę.

Jestem jak najdalsza od płciowego symetryzmu. Twardo uważam, że socjalizacja, jaką otrzymują przeciętni mężczyźni od najwcześniejszych lat, jest w istocie szkodliwa i głęboko antyspołeczna. Przez nią wszyscy pozostają w ryzyku wyrządzania innym osobom, szczególnie kobietom, koszmarnych krzywd i niestety w większości przypadków taka krzywda ma miejsce.

Incelizm jest dla mnie „perłą w koronie” tej socjalizacji i jako taki od początku budził moją odrazę. Jednocześnie kiedyś miałam socjologiczną intuicję, że to zjawisko mówi nam o głębszym problemie: o współczesnym cierpieniu, odrzuceniu i samotności. Że z jakiegoś powodu wypowiedzi części miłych chłopców z mojej banieczki niejednokrotnie takim incelizmem zalatywały. A że praźródło tego pojęcia to forum założone przez biseksualną kobietę (tak!) jeszcze we wczesnych latach dwutysięcznych, by móc znaleźć inne osoby bez doświadczenia intymnego, to coś musi być na rzeczy.

Tyle że dziś, by dzisiejsze środowisko inceli zrozumieć, trzeba się przebić przez morze bagna, a moja doba ma tylko 24 godziny, a i zasoby emocjonalne są ograniczone. Dlatego jestem Patrycji i Aleksandrze bardzo wdzięczna za to, że podjęły się próby opisu tego środowiska, wykazując przy tym bez mała etnograficzną wrażliwość. Tygodnie, a właściwie miesiące przebywania na tych samych forach, co incele, analiza kultury tej społeczności, liczne rozmowy z najbardziej i najmniej prominentnymi userami, zamiast latania po amerykańskich nagłówkach i straszenia terroryzmem.

Nie było to tylko śledztwo – dziewczyny wielokrotnie podejmowały polemikę ze stanowiskiem inceli i opowiadały im, jak same rozumieją feminizm. Nie „ojojały” żadnych nienawistnych trolli i nie klepały po pleckach typów od obrażania kobiet.

A i tak, gdy Patrycja publikuje tekst, może usłyszeć, że nie rozumie tematu, od komentatorów_ek, którzy analogicznej pracy w terenie się nie podjęli. Którzy może i sporo przeczytali, ale tekstów mocno przetworzonych i najczęściej zza oceanu. Którzy niekoniecznie przyjmują do wiadomości, że incel to człowiek o konkretnym mizogicznym światopoglądzie, ale że jednocześnie to może być samoidentyfikacja dla kogoś, kto niekoniecznie nienawidzi kobiet, mimo że znalazł się w towarzystwie mizoginów. Przy żywych zjawiskach społecznych semantyczny bałagan jest nieunikniony, a właśnie nawet pop-etnografia może być krokiem, który pozwoli nam go nieco okiełznać, i od tego przejść do wartościowych diagnoz i działań na rzecz zmiany społecznej. Np. na rzecz tego, by socjalizacja mężczyzn do życia była po prostu lepsza.

Można się oczywiście z propozycjami autorek tekstu nie zgadzać. Czy „nawracanie” wątpiących inceli to robota dla feministek? Czy źródłem incelizmu jest wykluczenie ekonomiczne? Czy to problem systemowy, czy przygodny? Jakie mają być nasze strategie radzenia sobie z tym zjawiskiem, nawet jeśli nie chcemy niczego czytać ani pisać na wykopach? Autorki mają tu trochę propozycji, a że jesteśmy na początku drogi, to wszystkie są dyskutowalne. Ale potępianie samego wysiłku poznawczego, jakiego podjęły Patrycja Wieczorkiewicz razem z Aleksandrą Herzyk, albo przypisywanie im próby szantażowania moralnego ofiar przemocy ze strony inceli jest po prostu podłe i głupie.

design & theme: www.bazingadesigns.com