Cztery strzały w głowę. Zabójstwo Marielle Franco, brazylijskiej aktywistki na rzecz praw mniejszości

Katarzyna Mierzejewska

Środa wieczorem, Rio de Janeiro. Aktywistka i radna miejska Marielle Franco wraca z forum dyskusyjnego „Young Black Women Who Are Changing Power Structures” poświęconego kwestii walki czarnych Brazylijek o równouprawnienie. W kierunku jej samochodu zostaje oddanych dziewięć strzałów. Cztery z nich trafiają w czaszkę kobiety. 38-latka Franco i jej kierowca 39-letni Anderson Pedro Gomes giną na miejscu. Podróżujący z nimi dziennikarz zostaje ciężko ranny.

Image: Flickr/Jeso Carneiro

Nikt, łącznie z państwowymi służbami, nie ma wątpliwości, że to zabójstwo na zlecenie. Funkcjonariusze otwarcie mówią, że Marielle Franco musiała być uważnie śledzona od momentu wyjścia z konferencji. Inaczej napastnicy nie wiedzieliby, gdzie celować, żeby (mówiąc językiem szemranych biznesmenów) unieszkodliwić kobietę. Samochód, którym podróżowała Franco miał przyciemnione szyby, a sama aktywistka dobrze wiedziała, że lepiej nie rzucać się w oczy. Przez swoje wypowiedzi i ostre sądy narażała się wielu ludziom. Ale to właśnie dzięki nim była uważana za faktyczną reprezentantkę faweli, społeczności LGBT i wszystkich wypchniętych na margines brazylijskiego społeczeństwa. To za sprawą Franco mieli oni zostać w końcu usłyszani. Ze względu na swoją polityczną aktywność i życiorys Marielle Franco jawiła się jako niezłomna adwokatka od spraw beznadziejnych, codzienności dalekiej od klisz z karnawału w Rio.

Okoliczności zabójstwa Franco nie mają w sobie pierwiastka przypadkowości. Wygląda to na profesjonalnie przygotowaną operacje. W obliczu takiego obrotu spraw Brazylia po raz kolejny musi zmierzyć się z serią niewygodnych pytań.

Pochylić się nad kipiącym płytko pod powierzchnią dziedzictwem rasizmu, problemem przemocy (zwłaszcza wobec kobiet) i bezkarności sprawców. Dodając do tego recesję gospodarczą i korupcyjny „skandal stulecia” na wysokich szczeblach władzy, nie sposób nie zauważyć, że Brazylia zmaga się z głębokim kryzysem funkcjonowania i efektywności struktur państwowych. Śmierć Franco może stać się jego symbolem. Już teraz tysiące Brazylijek i Brazylijczyków wychodzi na ulice, aby uczcić pamięć Marielle Franco. Nastroje społeczne chcą uspokoić politycy. Zarówno Prokurator Generalny, jak i prezydent nazwali morderstwo kobiety atakiem na demokrację. Z kolei szef bezpieczeństwa publicznego obiecał, że dołoży wszelkich starań, aby winni zostali zidentyfikowani i pociągnięci do odpowiedzialności. Ich skuteczność w tej sprawie może okazać się kluczowa dla złagodzenia formujących się masowych protestów obywatelskich. Tym bardziej, że do zabójstwa działaczki doszło miesiąc po tym, jak prezydent Brazylii zdecydował o tym, że wojsko przejmie kontrolę nad bezpieczeństwem w Rio. Co ciekawem Marielle Franco była jedną z tych osób, która mocno krytykowała tę decyzję. Miała nawet kierować komisją, która zbadałaby ewentualne nadużycia fiskalne w ramach wojskowej interwencji.

Marielle Franco wychowała się w faweli na północy Rio de Janeiro. Maré od lat jest uważane za przesiąknięte przemocą i skrajną biedą. Uzbrojone patrole złożone z okolicznych gangsterów to tamtejsza codzienność.

Sama fawela jest schowana za ruchliwą autostradą, która łączy pobliskie międzynarodowe lotnisko z centrum. Niektórzy twierdzą, że władze próbują ją „ukryć” przed turystami, którzy z pewnością westchnęliby raz czy dwa widząc skalę biedy. Zburzyłoby to też  konsekwentnie formowany (także przez międzynarodowe imprezy sportowe) wizerunek miasta jako nowoczesnej metropolii, która budzi się do życia w rytmie salsy. Franco poznała los pomijanej, bezwartościowej w oczach systemu kobiety na własnej skórze. Niewidocznej choć fawele są domem dla blisko 1/4 mieszkańców Rio.

Marielle w wieku 19 lat urodziła córkę, którą później wychowywała ze swoją partnerką. Ani wczesne macierzyństwo, ani trudna sytuacja ekonomiczna nie przeszkodziły jej w edukacji. Dzięki stypendium skończyła socjologię i szybko stała się jedną z bardziej wyrazistych osób w lokalnej społeczności, które głośno bronią wykluczonych i walczą o prawa człowieka. Była solą w oku rasistów i homofobów. Czarna aktywistka otwarcie mówiąca o swojej nieheteroseksualności i krytykująca przemocowe zachowania władz. Nie bała się stać na czele często niebezpiecznych kampanii  społecznych prowadzonych przeciwko wszechobecnej przemocy policji, korupcji i bezkarnym morderstwom, jakie są dokonywane na czarnych mieszkańcach faweli. Ludzi, z którymi dorastała. Dzięki swoim zdolnościom i ciężkiem pracy szybko stała się też gwiazdą lewicowej Partii Socjalizmu i Wolności. Aż w 2016 roku zrobiła coś niesamowitego. Marielle Franco została wybrana do rady miasta Rio przy masowym poparciu w wyborach lokalnych. Była pierwszą czarną mieszkanką Maré, której się to udało. Już w samej  51-osobowej radzie miasta również była jedyną czarną kobietą. Wybór Franco stał się nie tylko wdzięczną historią do przełożenia na brazylijską formę „american dream”. „Swój” człowiek w radzie miasta stał się nadzieją dla wszystkich wykluczonych: czarnych, kobiet, społeczności LGBTQIA, mieszkańców faweli czy samotnych matek.

Wiedziała, że przemoc odmienia się przez wiele przypadków: od fizycznej  przez psychiczną po ekonomiczną. Nie musieli już krzyczeć w poczuciu beznadziejności, że nikt ich nie słyszy. Ona stała się ich głosem. I trzeba było się z nią liczyć.

Franco nie zapomniała o swoich korzeniach. Kilka dni przed zabójstwem uczestniczyła w proteście w Acari przeciwko brutalnym morderstwom dokonywanym przez policjantów na biednych mieszkańcach tej faweli. Ona też nie została zapomniana. Dzień po jej śmierci dziesiątki tysięcy osób wyszły na ulice Rio de Janeiro. 10 tysięcy osób protestowało w Sao Paulo. Demonstracje odbywały się w dalekich zakątkach państwa. Brazylijki i Brazylijczycy domagają się sprawiedliwości dla zamordowanej aktywistki i szybkiego osądzenia sprawców. Mają dość niesprawiedliwości i kolejnych doniesień o śmiertelnych strzelaninach. Jeden z demonstrantów w Rio miał ze sobą transparent z wymownym pytaniem „Czy będę następny?”. O to, żeby nie musiał się już bać walczyła Marielle. Płacąc za to swoim życiem.

design & theme: www.bazingadesigns.com