Czego byście nie robili, my i tak będziemy pomagać sobie w aborcjach

Zośka Marcinek, Anna Prus – członkinie kolektywu Marsz dla bezpiecznej aborcji


W chwili, w której czytacie ten tekst, jakaś kobieta właśnie przerywa swoją ciążę. I jest to powód do radości.

Większość z nas, dorastających w patriarchalno-katolickiej Polsce nie zna innej rzeczywistości: nigdy nie miałyśmy swobodnego dostępu do aborcji. Chociaż w polskim prawie formalnie pozostaje dopuszczalna w trzech przypadkach, których zasadność nieustannie się podważa, w praktyce odbieranie do niej dostępu dzieje się codziennie. Czy to znaczy, że większość naszych ciąż kończy się porodami? 

Jak to więc możliwe, że znamy uczucie ulgi jakie przychodzi razem ze skurczami po tabletkach poronnych? Że trzymałyśmy za rękę swojego transpłciowego przyjaciela w trakcie jego aborcji, a po wszystkim opijaliśmy szampanem radość z naszych pustych macic? Że ginekolog po USG, na widok naszej miny zapytał znaczącym, nieoceniającym tonem, czy ma się wstrzymać z zakładaniem karty ciąży?

Zrobienie sobie aborcji jest legalne. I chociaż utrudnianie nam do niej dostępu dzieje się codziennie, nie było jeszcze w historii świata dnia, w którym jakaś ciąża nie została przerwana. Dobrze o tym pamiętać – zwłaszcza dzisiaj, w przededniu sejmowego czytania projektu firmowanego przez fundamentalistów, którzy do uzasadnienia swoich działań potrzebują kłamstw i manipulacji. 

Chcemy powiedzieć to głośno: czego byście nie robili, ilu praw byście nie wprowadzili, my i tak będziemy pomagać sobie w aborcjach.

To komunikat, który dziś jest może nawet ważniejszy od tego o sprzeciwie wobec zmiany prawa – choć ten jest oczywisty. Ale zakazy nie sprawią, że aborcje przestaną się odbywać – i wbrew narracji do której przywykłyśmy, nie sprawią też, że wszystkie staną się niebezpieczne.

Bo to nieprawda, że do wyboru mamy prawo do aborcji reglamentowanej przez państwo albo niebezpieczny zabieg wieszakiem. W rzeczywistości aborcja to często termofor, pluszowa piżama i seriale oglądane w oczekiwaniu na koniec krwawienia. Jesteśmy w stanie o siebie zadbać – mamy cztery tabletki misoprostolu i jedną mifepristonu, zagraniczne kliniki, fundusze od osób z całego świata; mamy wreszcie grupy osób oferujących wsparcie i radę – nie tylko ekspertek, ale też koleżanek gotowych trzymać za rękę i dodać otuchy. Nie musimy się bać i nie będziemy godzić się na bycie męczennicami! Gdy politycy i inni samozwańczy władcy macic chcą ustawami regulować nasze życie, musimy pamiętać że mamy prawo robić swoje, niezależnie od ich fantazji i pomysłów. Proaborcjonistki to też lekarki, specjalistki, badaczki, prawniczki, które nieustannie pracują na rzecz poprawy naszej sytuacji.

Czas odłożyć do lamusa straszne historie, w których wszystkie aborcje przeprowadzane poza szpitalami to nielegalne, groźne zabiegi w podziemiu”, które należy jak najszybciej wyeliminować. Aborcyjna samoobsługa farmakologiczna jest bezpieczna, normalna i tak nieskomplikowana, że instrukcja jej przeprowadzenia mieści się na jednej naklejce. Decydują się na nią nie tylko osoby w krajach wprowadzających ograniczenia praw reprodukcyjnych; nie jest synonimem desperacji i uciśnienia. Jako zwolenniczki prawa do wyboru chcemy mówić głośno: zakaz przerywania ciąży, o jakim mowa w projekcie Zatrzymaj aborcję”, w rzeczywistości wcale jej nie zatrzyma; nie zepchnie nas do podziemia, bo to, co robimy, jest legalne; nie zagrozi naszemu zdrowiu ani życiu bo wiemy gdzie szukać pomocy i nie boimy się udzielać jej innym.

Aborcje będą bezpieczne wtedy, kiedy decyzja o nich będzie w naszych rękach. Państwo jeszcze nigdy nie gwarantowało nam pełni praw i bezpieczeństwa.

A przeciwdziałać ograniczeniom w dostępie do aborcji osobom najbardziej wykluczonym możemy w jeden prosty sposób: informując o istnieniu kolektywu “dzień po”, wspierając się finansowo, nagłaśniać istnienie inicjatywy Aborcja Bez Granic, bez wstydu mówić i edukować o seksie. Uratuje nas tylko wzajemna pomoc i troska o siebie nawzajem – szczególnie dziś powinien to być priorytet każdej z nas, nie tylko kolektywów feministycznych i aktywistek. 

Nie będziemy więcej próbować brać nikogo na litość. Większość aborcji dotyczy ciąż, których zwyczajnie nie chcemy. Potrzebujemy nieograniczonego zakazami dostępu do aborcji nie tylko dla osób, które w ciążę zaszły w wyniku gwałtu. Potrzebujemy rzetelnej opieki medycznej i możliwości podjęcia decyzji nie tylko dla tych, które dziecka chcą i czekają, a dowiadują się, że płód nie rozwija się prawidłowo. Chcemy, aby możliwość przerwania ciąży miały też te osoby, które po prostu nie chcą w niej być.

Najlepsze prawo aborcyjne to jego brak. Ryzyko nadużyć jest najmniejsze gdy tylko osoba w ciąży – nie politycy, nie lekarze-misjonarze, nie sędziowie i prawnicy –  decyduje o dalszym jej przebiegu. Seks jest naturalną częścią życia, a my mamy prawo cieszyć się orgazmami i nie być za nie karanymi – bo zgoda na seks nie oznacza zgody na ciążę, a ciąża z przymusu staje się karą i torturą.

Wiele z nas zastanawia się teraz, jak walczyć o nasze prawa i naszą wolność teraz, kiedy w trosce o zdrowie swoje i bliskich pozostajemy w domach. Konieczność izolacji i rezygnacji ze znanych nam form protestu może być przytłaczająca. Ale może właśnie to jest czas by spróbować walczyć o normalność i bezpieczeństwo na przekór temu, co zrobią politycy. Nie pozwólmy postawić się w pozycji petentek wnioskujących o prawo do własnego ciała. TO MY DECYDUJEMY – i nie będziemy się tego bać ani wstydzić.


Potrzebujesz aborcji?

Wyjazdy:
Aborcja Bez Granic, +48 22 29 22 597
Ciocia Basia, ciocia.basia@riseup.net

Tabletki:
https://womenhelp.org/
info@womenhelp.org

Wsparcie:
Kobiety w Sieci, https://www.facebook.com/kobiety.wsieci
Aborcyjny Dream Team, https://www.facebook.com/aborcyjnydreamteam

Tabletki Dzień po”:
Kolektyw Dzień Po”, dzienpo@riseup.net

design & theme: www.bazingadesigns.com