Codziennik Feministyczny: Sprawa molestowania w TVN

Od publikacji artykułu „Ukryta Prawda” w tygodniku „Wprost” minęły dwa tygodnie. Dopiero kilka dni temu Towarzystwo Dziennikarskie postanowiło wezwać do zajęcia stanowiska w sprawie molestowania – zresztą bez większego skutku. 

Przypomnijmy pokrótce, co do chwili apelu mówiono o tej sprawie:

Prezenterka stacji TVN, Omenaa Mensah, na łamach Wirtualnych Mediów:

– Jak większość osób, wiem, o kogo chodzi. 

Pojawiły się apele, aby jak najszybciej ujawnić, o kogo chodzi, przerwać domysły i napiętnować takie postępowanie. M.in. Jacek Żakowski napisał na łamach Wyborczej.pl: „Profesjonaliści nie mogą się odklejać od tego, co kręci nowe media. I  nie powinni wysyłać sygnału, że teoretycznie są przeciw przemocy, ale  konkretna seksafera w mediach już ich nie obchodzi. Ponieważ milczą też  politycy, feministki, urzędy oraz ci, których nazwy i nazwiska najczęściej są wymieniane, powstaje wrażenie, że media tak działają i to się nie zmieni. W ten sposób nie tylko podważamy zaufanie odbiorców,  ale także zachęcamy sprawców i rozbrajamy ofiary.” 

Dalej Żakowski, ale już na łamach Press.pl bardziej dotkliwie pisze o milczeniu opinii publicznej, które jest przyzwoleniem na obwinianie ofiar i zostawienie ich samym sobie: 

Gdybym to ja był na takim miejscu, to bym zareagował. Choćby po to, by powiedzieć, że to bezczelne kłamstwo. Takie milczenie jest niebezpieczne także z punktu widzenia stacji – lepiej samemu u siebie posprzątać niż czekać, aż znajdzie się kobieta, która takie oskarżenie wreszcie wniesie. Albo znajdzie się prawnik, który taką kobietę znajdzie i namówi do oskarżenia. Czemu milczą, sprawiając przez to wrażenie, że to jest akceptowalne, że gwiazdy tej czy innej telewizji mogą molestować swoje koleżanki i nikt im nic nie zrobi? 

Molestowana we WPROST: Moje kłopoty z nim zaczęły się od tego, jak powiedziałam mu „nie”. Od tej pory stałam się dla niego gównem. Wiem, że inne dziennikarki miały z nim podobne przejścia. Niektóre robią dziś zaskakujące kariery. W pewnym momencie zrozumiałam, że przy nim kariery nie zrobię. Zaczął mnie lekceważyć, potem zwalczać. Zrozumiałam, że nagłośnienie sprawy zostanie odebrane jako nielojalność wobec firmy. 

Specjalnie dla Codziennika wypowiedziały się poniżej wymienione osoby:

Kasia Nowakowska (dziennikarka) – Molestowanie, mobbing, stalking – to sprawy trudne, bo powszechne mniemanie jest takie, że konieczność zgromadzenia materiału dowodowego spoczywa na ofierze. Jeśli nie masz twardych dowodów w postaci smsów, maili, nagrań, czy zeznań świadków, to jest słowo przeciwko słowu i ryzyko pozwu o zniesławienie – w przypadku tej konkretnej sprawy bardzo realne. Ponadto poziom społecznego współczucia dla ofiar tego typu przestępstw jest niewielki – dopóki ktoś nie doświadczył ich na własnej skórze, to przeważnie jest skłonny bagatelizować te zjawiska. Bardzo bym chciała żeby ofiary zachowań opisanych we Wprost mogły wystąpić ze swoimi oskarżeniami oficjalnie, bo sąd to jedyna droga do wyczyszczenia tych spraw.

Zadawałyśmy sobie pytanie: jak to się dzieje, że środowiska feministyczne i lewicowe, z definicji wspierające osoby wykluczone i prześladowane, akurat przy tej sprawie nie miało nic do powiedzenia. Z pytaniami: czy wiedzieli o sprawie, co o niej myślą i czy przyjęły/liby zaproszenie do programu molestującego dziennikarza zwróciliśmy się do kilkorga znanych działaczek i działaczy.

Julia Kubisa (feministka): Zastanawiałam się nad kilkoma aspektami sprawy – na przykład nad tym, że jeśli sprawa miała miejsce w telewizji, która zatrudnia na umowy cywilnoprawne, to jak można zastosować przepisy kodeksu pracy o  molestowaniu seksualnym? Czy przy okazji sąd uzna, że jednak w telewizji powinny być umowy o pracę? 

Roman Kurkiewicz (dziennikarz), po pierwszej publikacji WPROST: Ponieważ zawodowo nie będę się zajmował tym śledztwem – nie angażowałem się w zdobycie tej informacji na gruncie prywatnym. Dowiedziawszy się, że autorzy tekstu zwrócili się do kierownictwa redakcji, której miał to dotyczyć, uznałem, że to po stronie władz telewizji i redakcji jest obowiązek rozliczenia się lub rozwiązania problemu. Albo tych, którzy wiedzą, współpracują, znają.

Agata Komosa (dziennikarka)W naszym społeczeństwie droga od ofiary molestowania do określenia kogoś „dziwką” jest bardzo krótka. Dla niektórych natomiast te role są tożsame. Są w tym kraju instytucje, które zajmują się takimi sprawami i to one powinny ustalić, o kogo chodzi. W tym przypadku prawda może być bardzo krzywdząca dla ofiar. Więc polecam Wam, żebyście też byli delikatnymi, tutaj najważniejszą rolę muszą odegrać ofiary, a nie dziennikarze.

Po publikacji wiadomości o powołaniu komisji antydyskryminacyjnej w TVN zwróciłyśmy się też z prośbą o informację prawną nt. standardów zalecanych działań prewencyjnych do prawniczek Polskiego Towarzystwa Antydyskryminacyjnego.

Karolina Kędziora (radczyni prawna): Bez względu na to, czy ofiarę molestowania seksualnego łączył z pracodawcą stosunek pracy, czy mamy do czynienia z umową cywilnoprawną, molestowanie seksualne jest zakazaną formą dyskryminacji ze względu na płeć. Co więcej, w obydwu przypadkach obowiązuje zasada tzw. przeniesionego ciężaru dowodu. Oznacza to, że ofiara jedynie uprawdopodabnia naruszenie, a to pracodawca czy zleceniodawca musi przedstawić dowody na to że zarzucanego działania nie było. Zwykle do molestowania dochodzi w sytuacji bez świadków, a mimo to odpowiada pracodawca. Dlatego wykazanie prowadzenia efektywnych działań antydyskryminacyjnych jest tak istotne, rzecz w tym, żeby pracodawca przygotowując np. wewnątrzzakładową procedurę powołał kompetentny organ. Zaleca się, aby w skład takiej komisji wchodziły osoby proporcjonalnie reprezentujące pracownika/pracownicę i pracodawcę. Dodatkowa osoba z zewnątrz posiadająca wykształcenie psychologiczne lub z zakresu mediacji, daje poczucie bezstronności osobie składającej skargę, jak również wiedzę wspierającą rozwiązywanie tego typu konfliktów. Możliwość składania skargi jedynie do przełożonych czy działu kadr firmy zwykle prowadzi do tego, że osoby pokrzywdzone rezygnują z tej możliwości, obawiając się upowszechnienia treści skargi czy też działań odwetowych, gdy naruszeń dopuszcza się przełożony. Dlatego też tak ważne jest, żeby przygotowując procedurę prewencyjną zadbać o poczucie bezpieczeństwa potencjalnych skarżących. 

“Dyskryminowaniem ze względu na płeć jest także każde niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym lub odnoszące się do płci pracownika, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika, w szczególności stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery; na zachowanie to mogą się składać fizyczne, werbalne lub pozawerbalne elementy” (art. 183a § 6 Kodeksu pracy). 

W praktyce chodzi o to, żeby osoba, która czuje się molestowana, w sposób zrozumiały sprzeciwiła się tego typu działaniom czy przełożonego czy też współpracownika. Brak sprzeciwu, nawet jeśli wewnętrznie osoba czuła dyskomfort, uniemożliwia skuteczne powołanie powyższego przepisu. Nie ma znaczenia, czy ofiara molestowania uzyskała korzyść np. w formie awansu czy podwyżki. Czytelny sygnał powinien uruchomić działania pracodawcy mające na celu zapewnienie wszystkim pracownikom komfortu pracy. 

Brak wiedzy władz firmy na temat występujących w zakładzie pracy patologii, jak również brak świadomości samego molestującego czy molestującej, że prowadzone działania są zakazane prawem, nie zwalnia z odpowiedzialności. Sąd bada, czy doszło do naruszenia, a nie motywację sprawcy, czy też znajomość prawa podmiotu zatrudniającego.

Zofia Jabłońska (radczyni prawna):  Niezależnie od tego czy mamy umowę o pracę, czy umowę o dzieło, albo zlecenie, przysługuje nam taka sama ochrona. Pracodawca ma obowiązek przeciwdziałać dyskryminacji w miejscu pracy – powinien mieć więc regulamin antydyskryminacyjny, który pozwoliłby osobom dotkniętym dyskryminacją na zgłoszenie tego przypadku i wszczęcie niezależnej, bezpiecznej i efektywnej procedury wyjaśniającej. W skład takiej procedury wchodzą zazwyczaj komisje powołane przez pracodawcę do zbadania sprawy. Jednak powinno zostać to tak zorganizowane, żeby zagwarantować poufność, niezależność od pracodawcy i efektywność takich działań. 

Najbezpieczniej jest, jeśli regulaminy posługują się definicjami kodeksowymi w zakresie np. tego, czym jest dyskryminacja, molestowanie, itp. Terminy te już się przyjęły w porządku prawnym, ich zakres pojęciowy nie budzi wątpliwości wśród prawniczek i prawników. Oczywiście powinna być w każdym wypadku możliwość dojaśnienia tych pojęć na potrzeby konkretnego postępowania, przez kompetentną osobę.

skan_tvn_01xnfggjD_0

Jak podaje Newsweek, w czwartek została podjęta decyzja o wejściu Państwowej Inspekcji Pracy, która zbada sytuację pracowników TVN. Inspektorzy mają sprawdzić, czy wśród pracowniczek i pracowników stacji TVN nie były łamane prawa pracownicze.

Wejście PIP do TVNu poprzedziło utworzenie komisji wewnętrznej, jaką powołano w zeszłym tygodniu. Nie znamy jej składu ani trybu przebiegu jej prac, wiadomo jednak, że jej powołanie ma związek z pogłoskami o mobbingu i molestowaniu, jakiego mieli się dopuszczać pracownicy tej stacji. Do końca prac komisji (co powinno nastąpić w ciągu dwóch tygodni) rzeczniczka prasowa TVN nie udzieli żadnego komentarza w tej sprawie.

Wkroczenie Państwowej Inspekcji Pracy będzie polegać głównie na przeprowadzeniu ankiet wśród osób zatrudnionych w TVN. Część komentatorów wyraża wątpliwości, czy ankietami zostaną objęci wszyscy pracownicy, czy tylko etatowi – pracownicy mass mediów w dużej mierze są zatrudniani na umowy tzw. cywilno-prawne. Może się więc okazać, że weryfikacja zarzutów przez PIP będzie siłą rzeczy niekompletna.

Zespół Codziennika Feministycznego

design & theme: www.bazingadesigns.com