Codziennik Feministyczny: Chcemy imigrantów w Europie!

Dwa dni temu na stronie Natemat.pl ukazał się tekst Doroty Majewskiej pt. „Głos lewicy i feminizmu – nie chcę imigrantów w Europie!”. Autorka określiła się jako „lewak, feministka, antyklerykał”, choć jeszcze w tym samym zdaniu nazwała uchodźców i uchodźczynie „roszczeniowymi najeźdźcami”, a w dalszej części tekstu obraziła inną feministkę oraz sugerowała, że menopauza wpływa ujemnie na funkcjonowanie mózgu. Zarzuciła też feministkom, że „popierają skrajnie patriarchalne kultury, w których kobietę traktuje się gorzej niż psa przybłędę”.

2Ilustracja Patricija Bliuj-Stodulska

Nie, nie będziemy decydować, kto może, a kto nie może tytułować się feministką, lewaczką i antyklerykałką. Każdy człowiek definiuje się, jak chce. Po zapoznaniu się z artykułem Doroty Majewskiej na natemat.pl możemy jedynie stwierdzić, że zawiera on erupcję trudnych do zrozumienia sprzeczności, które pokazują całkowity brak wiedzy na temat islamu, historii i procesów migracji czy sytuacji polskich imigrantów w Wielkiej Brytanii. Cały tekst przepełniony jest różnego rodzaju inwektywami i bezpodstawnymi zarzutami, co jest wyrazem emocjonalnej reakcji ugruntowanej przez dominujący przekaz medialny.

Autorka pisze: „My również nie możemy już dłużej patrzeć spokojnie, na propagandowe filmiki TVP1 czy TVN, w których pokazuje się zamiast hord tchórzliwych, metroseksualnych młodzieniaszków – płaczące dzieci i ich mamusie”. Cóż, postrzeganie kwestii uchodźców wśród wielu ludzi opiera się właśnie na propagandowych filmikach i mamy wrażenie, że pani Majewska wpadłą w tę właśnie pułapkę. Uchodźcy mają smartfony i tablety? Tacy bogaci! Może więc należałoby wprowadzić jakiś limit dochodów, od którego zaczniemy wpuszczać Arabów do Europy? Biednych zaakceptujemy, bogatych skażemy na śmierć. Autorka, żyjąc i pracując w Wielkiej Brytanii (mimo że „nikt nie witał jej tam z otwartymi rękami” oraz „została z niej skóra i kości”), zupełnie nie potrafi wczuć się w sytuację, w której całym rzeszom ludności grozi nagła śmierć w wyniku nalotu, ataku gazowego, porwania, egzekucji bez wyroku. Życie w UK jest pozbawione tego typu niebezpieczeństw, co najwyżej można trafić na dworzec autobusowy Victoria i tam cierpieć biedę z powodu bezrobocia. Nie bagatelizujemy kwestii bezdomności lub bezrobocia – czytelniczki i czytelnicy Codziennika wiedzą, że zajmujemy się tymi sprawami na co dzień. Mówimy jedynie, że istotne jest zrozumienie pewnego kalibru niebezpieczeństwa, pewnej wcale nie subtelnej różnicy pomiędzy ciągłym, uporczywym zagrożeniem życia a wykluczeniem społecznym w kraju nienarażonym na okropności wojny.

Autorka pisze również: „Gdybym wydarła gębę że mi źle i jestem nieszczęśliwa, to zamiast benefitu wsadziliby mnie do czubków – i bardzo słusznie, tymczasem patrzę na zgraję agresorów, bez dokumentów tożsamości, którzy bezczelnie domagają się odpowiednio wysokiej zapomogi!”. Jak na razie trudno usłyszeć głosy ze strony uchodźców, które domagałyby się niezasłużonych benefitów. Zresztą, benefity te w Polsce wcale nie są wysokie. Znane są nam opisywane wielokrotnie przypadki katastrofalnych warunków panujących w obozach dla uchodźców w naszym kraju, co jest odzwierciedleniem panującej od ponad dwóch dekad tendencji do autodemontażu państwa, do wycofania się aparatu państwowego z podejmowania ważkich decyzji socjalnych, zostawiając rozwiązywanie problemów wolnemu rynkowi, co kończy się najczęściej dalszym wykluczaniem coraz liczniejszych grup społecznych. Poza tym, należy pamiętać, że uchodźcy deklarują chęć podjęcia jakiejkolwiek pracy zarobkowej – nie aspirują oni na dzień dobry do kierowniczych stanowisk. Może to również pomóc w zrozumieniu, dlaczego w pierwszej kolejności przybywają głównie „metroseksualni młodzieniaszkowie”: otóż poszukują oni najczęściej zatrudnienia przy pracach fizycznych, orientują się w terenie, ewentualnie ściągają swoje rodziny po ustabilizowaniu sytuacji materialnej.

Autorka dodaje: „Polska to nie jest dla imigranta kraj docelowy, bo tutaj nie będzie mógł żyć dostatnio i wygodnie kompletnie nic nie robiąc, oprócz dzieci. Bo to im wychodzi najlepiej , jak wiadomo. Dzieci, które następnie wychowa według zasad islamu, którego z kolei zasady ,stoją w sprzeczności z demokracją. Mam nadzieję, jak wiadomo jest ona matką głupich – że dziecko takie, wykształcone na koszt europejskiego podatnika, nie będzie później podkładać bomb, jak to miało miejsce w USA czy Londynie. To byli bardzo dobrze wykształceni i zasymilowani muzułmanie”. W stwierdzeniach tych kryje się ogrom pogardy dla „obcego”, co nie pozwala nam przejść obok nich obojętnie. Zastanówmy się więc, dlaczego ci wykształceni i zasymilowani muzułmanie zdecydowali się podkładać bomby (pomińmy już fakt, że w porównaniu z liczbą muzułmanów przebywających obecnie w Europie, liczba ataków terrorystycznych z ich strony wynosi jakiś promil. Znacznie większe doświadczenia na tym polu mają Irlandzka Armia Republikańska – katolicy!). Naszym zdaniem jedną z podstawowych przyczyn jest brak perspektyw oferowanych przez neoliberalne państwo, przez wszechobecny kult konsumpcji, względem którego łatwo się zbuntować, nawet nie będąc muzułmaninem. Gettoizacja nie ogranicza się jedynie do obszarów zamieszkania. Gettoizacja polega również na wyższości okazywanej przybyszom przez białych postkolonizatorów, którzy – czy tego chcemy, czy nie – są odpowiedzialni za wywołanie waśni na Bliskim Wschodzie, w Afryce i innych zakątkach globu. Pani Majewska, pisząca z pozycji uprzywilejowanej, białej kobiety, nie zastanowiła się nad tym, jakie miałaby odczucia, gdyby ktoś wszedł do jej domu, porozwalał sprzęty i zagrabił kosztowności, a następnie stwierdził: no, to zaprowadziliśmy spokój, po czym opuścił zgliszcza. Prawdopodobnie w jej głowie też pojawiłaby się chęć odwetu.

Oczywiście, radykalni mułłowie robią swoje – nie mając wiele wspólnego z naukami islamu, gdyż są nastawieni głównie na łatwe pozyskiwanie pieniędzy od zagubionych w zachodnim społeczeństwie potomków imigrantów, którym łatwo sprać mózgi. Ale czy nie dzieje się tak również z Polakami? Czy nie mieliśmy do czynienia z demonstracjami naszych zagubionych nacjonalistów siedzących na zasiłkach i zmywakach w UK, i ochoczo protestujących przeciw imigrantom? Czy nie mają oni przypadkiem mózgów spranych przez niektórych polityków i księży chcących obudować się armią posłusznych osiłków walczących z tym, co zagraża ich pozycji, budowanej na konserwowaniu ciemnoty? Czy pani Majewska nie potrafi wykazać się empatią jako emigrantka? Czy od początku wszystko szło jej jak po maśle? Czy nie miała momentów zwątpienia? Nie dziwne, że większość społeczeństwa myśli o uchodźcach jak o masie, a nie jak o jednostkach wyposażonych w uczucia, doznających strachu i niepewności, nawet po latach pobytu w Europie.

Pani Majewska gromi: „Polskie feministki – walczące o równe prawa płci, popierają skrajnie patriarchalne kultury, w których kobietę traktuje się gorzej niż psa przybłędę! To już czyste szaleństwo! Czy pani Dunin ma Polaków za idiotów, czy dopadła ją menopauza?”. Pomijając fakt, że stwierdzenie o menopauzie jest argumentem godnym wąsatych i oznakowanych celtyckimi krzyżami „ekspertów” z ruchów narodowych, neonazistowskich i konserwatywnych, to tak, zgadza się, polskie feministki i feminiści walczą o równe prawa płci, gdyż nie trzeba w naszym kraju muzułmanów, aby te prawa były notorycznie pogwałcane i nieprzestrzegane. Nie potrzeba uchodźców w naszym polskim kisielu, żeby kobiety zarabiały mniej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach, żeby odmawiało im się decydowania o własnym ciele, o tym, czy chcą urodzić, czy nie, żeby traktowało się je jako sprawczynię gwałtu, mimo że są jego ofiarą, żeby padały ofiarą przemocy znacznie częściej niż mężczyźni. Nie trzeba muzułmanów, żeby stwierdzić, że polski macho również traktuje kobietę jak przedmiot – do usługiwania, do darmowej opieki nad dziećmi, gotowania obiadków i spełniania seksualnej powinności małżeńskiej. Gwałt w małżeństwie? Proszę bardzo, to nie tylko specyfika Arabów. Wystarczy zerknąć w policyjne statystyki.

Autorka stwierdza: „Ludzie mają prawo do obaw, mają tez prawo, jako rdzenni obywatele swego państwa, do tego aby nie chcieć tu żadnych obcych. Oni zwyczajnie myślą o przyszłości swojej i własnych rodzin. To zdrowy egoizm. Nie ma w nim ani niczego złego, ani tym bardziej czegoś, czego należy się wstydzić. Wstydzić powinny się takie durne paniusie, które pragnąc przygarnąć islamską, patriarchalną ciemnotę – zaprzeczają wszystkiemu o co walczyły przez całe życie”. Oczywiście, ludzie mają prawo do obaw, tak jak mieli prawo do obaw przed Żydem, Romką, Rosjaninem, Niemką, czarnym, feministką, kobietą wyzwoloną, gejem i lesbijką, traktorzystką, osobą niepełnosprawną lub chłopcem ubranym w gorset z koronkami i pończochy. Czy jednakże nie powinno nam zależeć na tym, aby tak wyedukować społeczeństwo (przypomnijmy – 60% tego oświeconego samym chyba boskim światłem społeczeństwa nie przeczytało ani jednej książki w 2014 roku!), aby wyżej wymienione przedstawicielki i przedstawiciele różnych grup etnicznych, społecznych i seksualnych nie stanowiły już więcej zagrożenia? Czyż nie żyje się lepiej w tych krajach, w których poziom otwartości na „inność” jest wysoki? Czy wreszcie mielibyśmy porzucić idee integracji, idee włączania w życie społeczne tylko dlatego, że większość się boi? A boi się z prostej przyczyny: BO NIE ZNA. Bo ogląda za dużo telewizji i czyta za dużo szmatławców, zamiast porozmawiać, zamiast pomóc jako wolontariusz/ka. Argument o tym, że mamy prawo nie chcieć tu żadnych obcych jest argumentem psa obsikującego teren i obszczekującego dla samego faktu obszczekiwania, nie umiejąc inaczej (choć to porównanie jest w pewnym stopniu „mezaliansem dla psa”).

Kończąc, chcieliśmy jeszcze zwrócić uwagę na to, że kobiety przywdziewają czadory nie tylko z przymusu. Odrobina lektury pomogłaby pani Majewskiej zrozumieć, że wiele z nich SAMODZIELNIE wybrało tę formę ubioru, nie chcąc wystawiać swojego ciała na spektakl konsumpcji, na uprzedmiotowienie. Po drugie, również nie jesteśmy fankami Mahometa, ale też i innych wymyślonych przez człowieka proroków i bogów, z naszą hiperlogiczną trójcą świętą na czele. A odnośnie do tego, że „Myślę że zasady gry są całkiem proste – skoro jesteś gdzieś gościem, to szanuj kraj który cię przygarnął, dostosuj się do tutejszych zwyczajów i tradycji”, trudno o inną diagnozę, gdy wyrosło się w Polsce, w kraju wierzb płaczących i kotleta schabowego z kapustą na stole, gdzie każdy wujek i każda ciotka, powujek i pociotek, z rączkami złożonymi pod obrazkiem JP2 rozprawiał na temat wyższości naszej kultury nad innymi. I o wyższości kultury zachodniej nad „dzikimi”. Kultury zachodniej, odpowiedzialnej za inkwizycję, za wymordowanie kilkudziesięciu milionów Indian, za bombę atomową, za inwazję na Afganistan i Irak, za kolonizację Afryki, za niewolnictwo. Wchodziliśmy do cudzego, jak do siebie. Niesiemy cywilizację i nikogo nie będziemy pytać o zgodę. Tak jak pani Majewska nie spytała obywateli Zjednoczonego Królestwa, czy życzą sobie jej obecności na Wyspach.

design & theme: www.bazingadesigns.com