Więckiewicz: Co może się wydarzyć w najbliższym czasie w Sejmie ws. aborcji i dlaczego mam problem z „petycją” Avaaz

Karolina Więckiewicz – prawniczka, ekspertka od praw reprodukcyjnych


Dwa dni temu w internecie rozgorzała burza na temat spodziewanej „debaty” dotyczącej „projektu” ustawy zakazującej aborcji i antykoncepcji doraźnej.

Z obserwacji aktywności osób na facebooku, które w ten czy inny sposób działają w tej sprawie, i którym zależy na tym, aby (co najmniej) nie został wprowadzony dalszy zakaz aborcji, wnioskowałam że istnieje przekonanie o tym, że 12 stycznia w Sejmie miała się odbyć niemalże powtórka z września 2016. Stało się tak za sprawą „petycji” (dalej wyjaśnienie, dlaczego nie jest to petycja) na stronie avaaz.org ws. oburzającego „projektu zakazu aborcji”.

Moim zdaniem ta „petycja” budzi wiele wątpliwości. Sama jej nie podpisałam, ponieważ zaczynanie jakiejkolwiek informacji na temat aborcji od zdania „Pani Premier, nie wspieramy aborcji” sprawia, że nie chcę jej dalej nawet czytać.

Przeczytałam jednak dalej i zrozumiałam, skąd się wziął ten popłoch. I dlatego postanowiłam wyjaśnić pewne rzeczy, bo treść w Avaaz wprowadza w błąd.

Zrzut ekranu 2017-01-12 o 16.54.09

Twierdzenie „za 48 godzin [czyli 12 stycznia, bo petycja jest z 10 stycznia] w sejmie wyląduje projekt” jest nieprawdziwe. W Sejmie bowiem już 14 września 2016 (122/16) została złożona PETYCJA, do której dołączona jest propozycja zmiany prawa. Petycję, zgodnie z ustawą z 2014 roku (weszła w życie w drugiej połowie 2015), może wnieść na przykład organizacja pozarządowa. Petycja ma to do siebie, że wyraża oczekiwanie jakiegoś działania podpisane przez określoną grupę osób. Bardzo często petycje dotyczą zmiany konkretnych przepisów prawa. Podmiot, który ją składa, chce aby prawo się zmieniło i dlatego pisze do Sejmu, aby podjęta została inicjatywa zmiany prawa. Petycja jest dużo prostsza niż obywatelska inicjatywa ustawodawcza, wiele podmiotów z niej korzysta. Do petycji często (i tak się stało też w tym przypadku) podmiot dołącza propozycję konkretnych rozwiązań, przepisów, czasem łudząco przypominających gotowy projekt ustawy. Ale nawet jeśli załącznik do petycji ma tytuł „projekt”, nie jest to PROJEKT ustawy wniesiony do Sejmu. Petycja skierowania jest do Sejmu, aby zajął się określonym tematem, wprowadził jakieś oczekiwanie rozwiązanie prawne. Petycjami zajmuje się Komisja ds. Petycji – działa na mocy przepisów Regulaminu Sejmu w połączeniu z przepisami Ustawy o petycjach.

Co się zatem dalej dzieje? Tu też treść w Avaaz wprowadza w błąd. Nieprawdziwym jest stwierdzenie, że „za dwa dni [12 stycznia] debata”. Na 12 stycznia nie została zaplanowana DEBATA w polskim Sejmie na temat aborcji, nie miał być rozpatrywany żaden projekt nowelizacji przepisów.

Proces legislacyjny zaczyna się od inicjatywy ustawodawczej. Ona nie została podjęta przez żaden podmiot. Nie ma mowy o pracach nad projektem ustawy, dopóki żaden podmiot do tego uprawniony nie wniesie takiego projektu. Zaplanowana zatem została nie debata parlamentarna nad projektem, ale POSIEDZENIE Komisji ds. Petycji. Komisja ta rozpatruje wpływające do Sejmu petycje. Dzieje się to na posiedzeniu – petycja jest przedstawiana przez posła lub posłankę, następuje dyskusja oraz decyzja, co do sposobu załatwienia petycji. Istnieją pewne szczególne formy załatwienia petycji, wymienione wprost w regulaminie Sejmu. Jednym z nich jest wniesienie projektu ustawy. Nie ma jeszcze oficjalnej informacji o petycjach za rok 2016, ale przeanalizowałam to, co się w niej działo. Zakończono rozpatrywanie około 70 petycji. W przytłaczającej większości nie uwzględniono żądań będących przedmiotem petycji. Komisja ds. Petycji. dużo częściej niż z wniesienia projektu. korzysta z instytucji dezyderatu, tj. sporządzania postulatów dla określonych organów (w tym Rady Ministrów) – w nich zawiera propozycję pewnych rozwiązań.

Tylko w kilkunastu przypadkach Komisja zdecydowała o wniesieniu projektu ustawy. Jednak te projekty dotyczyły zmian drobnych (co nie znaczy, że nie istotnych), dotyczących konkretnych sytuacji – takich jak uczestniczenie osób małoletnich w posiedzeniach sądu czy też możliwości uzyskania prawa jazdy przez osoby głuche. Nie ma takiego przypadku, aby Komisja wystąpiła z projektem, który jest tak obszerny jak ten załączony do petycji Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia. Wniesienie projektu ustawy przez komisję w sprawie całościowej zmiany przepisów dotyczących aborcji jest zatem mało prawdopodobne. Także dlatego, że przedstawiciele Komisji sami mówili, że przewyższa to kompetencje merytoryczne tej Komisji.

Za sprawą treści w Avaaz petycja złożona do Sejmu zyskała rangę „projektu ustawy zakazującej aborcji w Sejmie”. Niepotrzebnie. Założę się, że osoby za nią odpowiedzialne zacierają ręce. A my tracimy sporo energii. Co ciekawe – niemal w tym samym czasie została złożona petycja w sprawie liberalizacji przepisów (141/16). Zaryzykuję stwierdzenie, że czeka ją podobny los, który przewiduję dla tej zaostrzającej, ale dość symptomatyczne jest zauważanie tylko jednej z nich.

Jak już sugerowałam na początku to, co podpisujemy w Avaaz nie jest nawet petycją. Nie trafi, wbrew zapowiedziom wyrażonym na końcu, do Sejmu po uzyskaniu 100 tysięcy podpisów.

Jest wyłącznie poinformowaniem Beaty Szydło o tym, że „nie wspieramy aborcji”, ale wspieramy „kobiety, dla których każda taka decyzja jest trudna”. To jest znowu o tym, że aborcja jest zła, ale że gdzieś są jakieś kobiety (i tylko kobiety), które przerywają ciążę i zawsze im z tym trudno, więc my tutaj je wesprzemy i w ich obronie staniemy. To nie jest język, którym chcę mówić o aborcji. Szczególnie że, według tej treści, mamy wspierać tylko „polskie kobiety”. I jak wnioskuję (“mają mężów, partnerów lub żyją samotnie”), również tylko te heteronormatywne. Naprawdę o to nam chodzi? Mnie zdecydowanie nie. Dlatego nie podpisuję.

Posiedzenie Komisji nie odbyło się 12 stycznia, zostało odwołane. Petycja proponująca zakaz aborcji na pewno zostanie przez Komisję rozpatrzona. Podobnie jak ta w sprawie liberalizacji. Warto śledzić, kiedy. Warto wiedzieć, dlaczego i po co. Stąd ten tekst. A jeśli chcemy coś zrobić, to piszmy do posłów i posłanek z Komisji maile z apelem, aby nie uwzględniono tych żądań z petycji, do której załączony jest projekt zmian na jeszcze gorsze niż obowiązujące prawo. To ma sens. Podpisywanie tego, co udostępnia Avaaz sensu nie ma najmniejszego.


Korekta: Monika Mioduszewska-Olszewska

design & theme: www.bazingadesigns.com