Żbikowska: Chudziutka

Idealny poranek z moim partnerem. Po powrocie z wypadu do Trójmiasta, gdzie zagraliśmy koncert, bawiliśmy się ze wspaniałymi ludźmi, jedliśmy pyszne jedzenie, oglądaliśmy Błyskawicę (mój ulubiony statek), obudziliśmy się wyspani i zjedliśmy śniadanie. Niewiele więcej można chcieć.WebGadaliśmy sobie o różnych ludziach i zeszło na pewną dziewczynę. Z jego ust padły słowa, że jest bardzo ładna, a zaraz potem, że jest „chudziutka”. Tak jakby to były synonimy. W tym momencie wybuchłam. Być może czasem zbyt emocjonalnie podchodzę do rzeczywistości, ale po raz kolejny uderzyło mnie to, że żyjemy w świecie, który kultywuje chudość.

Być może chłopcom trudno jest to zrozumieć. Presja na umięśnione czy szczupłe męskie ciało jest zdecydowanie mniejsza. Co tu dużo mówić – faceci mają w życiu łatwiej. Nie mówię, że nie mogą mieć problemów, ale – generalnie – startują z lepszej pozycji. Mają społeczne przyzwolenie na to, żeby nie zawsze pięknie pachnieć i mieć czyste włosy, mogą mieć w pokoju bałagan (a ja, na przykład, usłyszałam kiedyś od własnego ojca słowa: „co za bałagan! I to ma być pokój dziewczynki?!”) mogą sobie chodzić własnymi drogami, mówić otwarcie o kupie, wszystko, co robią, mogą robić wcześniej niż dziewczyny, no i raczej nikt nie próbuje ich co rusz wciskać w szablony, w które, ni cholery, się nie mieszczą. Dziewczyny mają gorzej. Naprawdę. Oto dlaczego:

Gdy usłyszałam słowo „chudziutka”, z automatu przeleciałam w głowie listę moich koleżanek i uświadomiłam sobie, że mniej więcej co druga z nich miała/ma problemy z walką o wagę, zaburzony obraz swojego wyglądu (przysięgam, że chyba żadna z nas nie wie, jak naprawdę wygląda) i epizody (mniej lub bardziej intensywne) z anoreksją w roli głównej. Żadna z nas nigdy nie chciała być baletnicą, sportsmenką, modelką, gwiazdą popu czy robić rzeczy, które idealnego ciała wymagają. Takie tam „zwykłe” dziewczyny. Wszystkie inteligentne, wykształcone, teoretycznie powinny umieć nabrać dystans do tego, czym terroryzuje nas kultura, czym atakują nas plakaty, filmy. Ale zaraz, przecież nawet w ambitnych filmach występują głównie wychudzone kobiety!

Los dziewczynek jest o tyle utrudniony, że w pewnym momencie zaczynają dojrzewać i przybierają na wadze, bo nabierają kobiecych kształtów. Ale nie da się im tego racjonalnie wytłumaczyć, wydaje im się, że dzieje się z nimi coś strasznego, że będą GRUBE i nie dość, że nikt ich nie zechce, to jeszcze w ogóle będą miały gorzej, bo ładnym i szczupłym dziewczynom zawsze w życiu powodzi się lepiej. I na ogół wtedy się zaczyna.

Jak się długo nie je, ma się sny, które mogłyby robić za scenariusze do filmów Lyncha. Takich snów, jak po kilku dniach głodówki, już nigdy więcej nie miałam. Jak się długo nie je, to jest zimno, chociaż jest środek lata. Jak się długo nie je, to podczas wstawania, ma się zawroty głowy. Efekty nadużywania środków przeczyszczających wyobraźcie sobie same/i. Ale to, co w tym wszystkim jest najgorsze, to te wyrzuty sumienia, gdy zjesz jeden jogurt na dwa dni. Sięgasz po pomidora i po dwóch gryzach wyrzucasz go do śmieci albo lepiej, spuszczasz w kiblu, żeby nigdy go więcej nie musieć widzieć, żeby nie leżał w tym śmietniku i nie przypominał ci o twoim grzechu (bo przecież nie potrzebujemy jedzenia żeby żyć – głód to tylko i wyłącznie nasza słabość).

Gdy moja starsza siostra weszła w wiek dojrzewania, mama zaczęła znosić do domu kremy antycellulitowe, jakieś specjalne gąbki, szczotki i preparaty. Na widok rozstępów, które kiedyś przyuważyła, powiedziała: „o rany, co ty tu masz?!” Tak, jakby było tam coś naprawdę obrzydliwego. Mama chciała dobrze, podświadomie chciała uchronić córki przed koniecznością cierpienia z powodu niepasowania do stereotypu „ciało z Photoshopa”. Ale działała w panice, która udzieliła się również i nam. Zrozumiałyśmy przekaz: jak natychmiast nie zaczniesz działać, będziesz GRUBA.

Wiecie co? Około jednej trzeciej moich kochanków/chłopców, też miało rozstępy. Po pierwsze, wcale nie wydało mi się to wadą. Po drugie: dlaczego dla facetów nikt nigdy nie wymyślił specjalnego kremu na rozstępy? Dlaczego oni mają kosmetyki typu 3w1, a my nie? Dlaczego my musimy używać kremu do stóp, kremu do ciała (tu pojawia się dylemat czy użyć tego na rozstępy, tego na cellulit, tego z samoopalaczem, czy tego nawilżającego – nawilżający z reguły odpada jako pierwszy, bo wolimy, żeby nam schodziła skóra niż żeby było widać jakąś bliznę), kremu do rąk, kremu do twarzy (nawilżający czy przeciwzmarszczkowy? z filtrem? z samoopalaczem?), kremu na dzień i kremu na noc. Do tego dochodzą mydła: zapachowe, odświeżające, przeciw cellulitowi, peelingi, nawilżające. Szampon trzeba dobrać do rodzaju włosów. I odżywkę. Kobiece kosmetyczki ważą kilka kilogramów, jeśli się tam zapakuje wszystkie te specyfiki. Kolega mi kiedyś powiedział, że my to lubimy. Że „która niby dziewczyna chciałaby mieć jedną tubkę ze wszystkim?” Otóż ja, na przykład, bym chciała. Mieć jeden specyfik do wszystkiego i święty spokój. Tyle, że ktoś od naszych najmłodszych lat życia nam wmawia, że lubimy spędzać godziny w łazience i że jest nam to wszystko potrzebne. A jest nam potrzebne po co? Po to żeby wyglądać jak, na przykład, Heidi Klum. Taka Heidi Klum miesiąc po porodzie była z powrotem na wybiegu, to jest dopiero dziewczyna! Chudziutka!

Rozmawiałam kiedyś z koleżanką o jej problemach z anoreksją i powiedziała, że u niej bierze się to chyba stąd, że całe życie ojciec wmawiał jej, że wszystko, co kobiece, jest złe, słabe. Dlatego robiła wszystko, żeby upodobnić się do chłopca.

Rozmawiałam z koleżanką, która ważyła 38 kilo i myślała, że jest gruba.

Rozmawiałam z koleżanką, która CHCIAŁA popaść w anoreksję, bo to stan lepszy od naturalnego.

Dziś, gdy słyszę takie wypowiedzi jak: „ona jest taka ładna, ona jest taka chuda”, choćbym chciała, nie potrafię tego puścić mimo uszu. Takie uwagi sprawiają, że większość dziewczyn, które coś takiego słyszy, wpada w panikę. Bo takie zdanie jest potwierdzeniem tego, że obraz kobiety kreowany przez media i kulturę jest jedynym słusznym obrazem. Wtedy zaczynamy się zastanawiać, czy przypominamy ten obraz. I wtedy zaczynamy sięgać po najróżniejsze metody, aby zacząć go przypominać.

Chłopiec, który powiedział to, co rano powiedział, zmieszał się moim superemocjonalnym wybuchem pełnym wyrzutów. No cóż, w końcu sam ma feministyczne poglądy. Ja wiem, że on zwyczajnie nie był świadomy tego, jak jego słowa mogą zaboleć. My już po prostu nie zdajemy sobie sprawy z faktu, że sami pogłębiamy się w schematach, które ktoś kiedyś, chyba już całkiem dawno, nam narzucił.

To nie było nic wielkiego, ale jeśli się zmieszał i jeśli udało mi się otworzyć dziś oczy chociaż jednej osobie, to jestem szczęśliwa. Może jak się wieczorem spotkamy, zrobimy razem kolację i nie spuszczę jej w kiblu.

Marta Żbikowska

Korekta: Judyta Gulczyńska

design & theme: www.bazingadesigns.com