Chcenie bycia lewaczką (wyrażone w rodzaju żeńskim przez osobę funkcjonującą w męskim układzie ciała)

Tomasz Gromadka –  dramatopisarz, animator kultury, okazjonalnie poeta, członek Fundacji Strefa WolnoSłowa. Obecnie działa w Stole Powszechnym, przestrzeni spotkań i warsztatów w Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hubnera w Warszawie. Spektakle na podstawie tekstów Tomasza Gromadka wystawiane były, m.in. w Warszawie, Poznaniu, Bolonii i Brukseli.

Moja droga od prawicowca do lewaczki. 

lewak_4Ilustracja: Dominika Suprun

Nie każda chce być lewaczką. Większość się brzydzi. Ja byłam prawicowa. Ziemkiewicz, „Rzeczpospolita”, dekomunizacja, „Warto rozmawiać”, łże-elity, te sprawy. Ale byłam też emocjonalnie anarchistką. Fascynował mnie prawicowy anarchizm PIS-u – to, rozpierdolić stary świat układów ubecko-ekonomicznych; to, odkłamać, zafałszowaną przez postkomunę i elity liberalne, rzeczywistość. Tak! A co potem? Nie zastanawiałam się. Miałam dwadzieścia kilka lat i bałam się życia.

Wyzwoliła mnie praca w NGO. Robienie teatru z ludźmi z wielu stron świata. Tylko, że pracę w NGO przeszywa autowyzysk, niepokój o przyszłość, bezradność rynkowa i poczucie zależności od grantodawców. Ale jednak przyszła emancypacja, bo prawdziwa praca z ludźmi, czyli nic o nas bez nas, realne współdziałanie, pozarządowość i samorządność, nie mogą nie zmienić człowieczyni. To był pierwszy krok w lewaczkę.

Potem poszło. Przyszło. Książki. Książki Krytyki, Bęc Zmiany, Universitas. Ale organizacja życia pozostawała dawna. Świadomość szybowała ku utopiom, a życie reprodukowała stare, konserwatywne style relacji społecznych podszyte lękiem przed zmianami.  

Droga długa jest. Z mięsożerstwa przez wegetarianizm do weganizmu. Z konsumpcjonizmu przez obudzoną świadomość konsumencką do bojkotu niektórych marek i firm. Z niewiedzy ekologicznej przez Obóz dla Puszczy do Bruno Latoura. Z pustej męskości przez redukcję romantyzmu do feminizmu. Z neoliberalizmu przez pozarządowy autowyzysk do fascynacji równościową organizacją. Z mieszczańskiego familiaryzmu przez rodzinność NGO do fascynacji komunalnością. Ale jednak nie jest tak łatwo się zmienić. Przeszłość wraca w upiornych formach – depresji, presji rodziny, ekonomicznej bezradności, konfliktów personalnych, samotności.   

Ważne jest jednak chcenie zmiany, chcenie działania. Chcenie jest wielkie! Wielkie chcenie bycia lewaczką, te małe, oddolne knucia, fantazje o podpiłowaniu, choć jednej nóżki kapitału, to intensywne łączenie ludzi z ludźmi i ludzi z eko, ta wewnętrzna dyscyplina walki, ta walka o miejsca, o ulice, o las, o instytucje, o świadomość każdej, nawet przypadkowej rozmówczyni. Co jeść, skąd jeść, gdzie jeść, czego nie kupować, co wspierać, kogo, jak reagować na agresje, co ćwiczyć, jak działać dla innych, jak lepiej współdziałać, jak skutecznie zmieniać rzeczywistość, jak być otwartą, gdzie stawiać granice, jak nie popaść w elitaryzm i kawiarnianość, jak nie zniszczyć ciała i świadomości przez używki, jak więcej czuć, jak znaleźć czas na myślenie, skąd wziąć siły witalne, co z nimi zrobić i po co?

No właśnie po co? Po co być w mniejszości? Po co narażać się na przemoc rządu, policji, rynku? Chcenie bycia lewaczką nie zbawi świata. Nie zbawi nawet osoby chcącej. Ale pierdolić zbawienie, praca to wszystko. Praca to rzeczywistość. Człowieczyni jest maszyną pracującą. Wszystko jest pracą. Zabawa jest pracą wyobraźni. Relaks pracą spokoju. Niepracowanie, nieangażowanie się też jest pracą, tylko na rzecz sił reakcyjnych. Dlatego praca, żeby pole walki zmienić w aktywny plac zabaw. Dlatego praca, żeby chcenie bycia lewaczką realizować w działaniach z odsuniętymi, wykluczonymi, schowanymi, zasłoniętymi. Chcenie bycia lewaczką, czyli wielka chęć pracy nad tym, co personalne, międzyludzkie, lokalne, krajowe, globalne, wirtualne. I jeszcze. Jeszcze zderzenie się i zmierzenie ze wszystkimi porażkami, z nieustannymi porażkami, z autodestrukcyjnością lewicy.

Uff. 

design & theme: www.bazingadesigns.com