Dymek: Chazan się kończy, Chazan zaczyna

Zwolnienie prof. Chazana ze stanowiska dyrektora szpitala daje niektórym poczucie sprawiedliwości i zadośćuczynienia. Ale nie kończy koszmaru kobiet.

ROE-03

„W obecnie obowiązującym stanie prawnym, administrator szpitala nie mógł odmówić pacjentce prawa do zabiegu przerwania ciąży” – powiedziała na dzisiejszej konferencji prasowej Hanna Gronkiewicz-Waltz, informując o rozwiązaniu stosunku pracy z dyrektorem warszawskiego szpitala na Madalińskiego, Bogdanem Chazanem. Dobrze się stało. Naruszenia i nieprawidłowości w szpitalu wykazała nie jedna, lecz trzy osobne kontrole. Chazan od początku postępował tak, jak gdyby klauzula sumienia, pozwalająca lekarzom na nieuczestniczenie w przerywaniu ciąży, nie dotyczyła jego, lecz całej podległej mu placówki – i stanowiła o faktycznym i bezwzględnym zakazie aborcji. A tak nie jest.

W reakcjach moich znajomych na tę decyzję dominowało poczucie zadowolenia, wręcz sukcesu, jakim jest „pożegnanie z talibem” – jak stawiają sprawę niektórzy. Rozumiem te emocje. „Kamieni kupa”, to jest polskie państwo i administracja, zadziałały w tym przypadku tak, jak każe liberalne minimum, o które musimy się raz po raz upominać. Z tych głosów radości wyłamała się jedna osoba, pisząc: „No i mamy ministra zdrowia w przyszłym gabinecie PiSu”. Przesada? Na dziś tak.

Ale kto wie, co będzie, gdy wojny kulturowe – z genderem, seksualizacją, in vitro i zabijaniem nienarodzonych na sztandarach – wybuchną nowym ogniem, konsekwentnie podlewanym przez prawicowe partie benzyną tej dymisji?

Odwołanie lub nieodwoływanie prof. Chazana ze stanowiska nie zakończyło sprawy, to pewne. Nie było też chyba ostatecznym celem dla nikogo. Gdyby Chazan się utrzymał, prawica nie zaprzestałaby przecież starań o zakazanie lub nawet kryminalizację każdego przerywania ciąży. Lewica także nie stwierdzi dziś, po odwołaniu dyrektora, że cokolwiek w sprawie dostępności aborcji posunęło się w Polsce do przodu. Bo na poziomie prawa i procedur się nie przesunęło. Przeciwnie, w mniej medialnych i głośnych przypadkach niż śledzona przez całą Polskę sprawa Chazana – obserwujemy raczej backlash. Ledwo w zeszłym tygodniu radni gminy Wołomin przegłosowali uchwałę zakazującą przerywania ciąży w gminnym szpitalu. Prawny ciężar tego dokumentu jest raczej wątpliwy, ale także takie decyzje na szczeblu lokalnym, niejasne procedury i rutynowe utrudnianie dostępu do legalnej aborcji przez ginekologów i farmaceutów będzie stanowiło o tym, na ile „kompromis aborcyjny” jest jeszcze w Polsce prawem, a na ile funkcją ideologicznego i politycznego klimatu w kraju.

A „przyszły minister zdrowia PiSu”? To nie tyle groźba, co otrzeźwiające przypomnienie o tym, że gdy jedna z polskich prawic, reprezentowana przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, Chazana zwalnia, druga buduje mu pomnik. Chazan będzie symbolem „represji” i „gwałcenia sumień”. Symbolem „niezłomności”, której wyrazem ma być zmuszanie kobiet do rodzenia, choćby dziecko miało się urodzić martwe albo w wyniku gwałtu. Nie będzie to pierwszy przypadek – w Ameryce, przeżywającej swoje wojny kulturowe trzy dekady temu, nie brakuje lekarzy, którzy na sprzeciwie wobec prawa i antykobiecej retoryce nie stracili, a zbudowali całe kariery.

Dzisiejsza decyzja daje niektórym poczucie sprawiedliwości i zadośćuczynienia. Ale koszmar kobiet zacznie zbliżać się ku końcowi dopiero wtedy, kiedy – nawet jeśli dalej obowiązywać będzie „kompromis” – lepsze procedury, powszechnie dostępny rejestr placówek wykonujących legalne i bezpieczne zabiegi i dobrze egzekwowane procedury uniemożliwią „heroizm” i „niezłomność” w stylu Chazana. A skończy, gdy dostęp do aborcji – poza sztywnymi ramami kompromisu – stanie się nie tylko prawem, ale i praktyką.” Bo nie ma się co oszukiwać, że atmosfera się uspokoi – skoro wszystko wskazuje na to, że będzie dokładnie odwrotnie. I że sam Chazan, doskonale to wiedząc, już opisuje swoją dymisję jako wojnę z religią i przeciwko wierzącym. „Przestrzeganie zasad prawa naturalnego będzie prawdopodobnie przyczyną eliminowania lekarzy i w efekcie ograniczenia dostępu do stanowisk pracy lekarzom wierzącym” – skomentował dzisiejszą decyzję.

Nawet jeśli skończyła się era Chazana dyrektora, to zaczęła się era Chazana – symbolu.

I w tym polu będzie się toczył nowy etap wojny kulturowej wokół prawa do przerywania ciąży. I nawet jeśli ministrem zdrowia Chazan nie zostanie nigdy, to jako pomnik może urosnąć tak wysoko, by przesłonić problemy i starcia mniej medialne niż odwołanie „niezłomnego” do granic przestępstwa dyrektora.

Jakub Dymek

Tekst ukazał się na stronie Krytyki Politycznej.

design & theme: www.bazingadesigns.com