Broniarczyk: Faszyzm to temat na bluzkę. Nasze realne doświadczenia aborcji już nie

Natalia Broniarczyk

Jestem jedną z dziewczyn z okładki „Wysokich Obcasów” z hasłem #AborcjaJestOk. Mimo, że od publikacji reportażu o aborcji minęło ponad trzy tygodnie, to ciągle zdarza nam się słyszeć, że przesadziłyśmy, popełniłyśmy błąd, strzeliłyśmy w stopę ruchowi feministycznemu, ośmieszyłyśmy ważny temat, podkarmiłyśmy antyaborcjonistów, dodając im argumentów i sprawiłyśmy, że PiS będzie rządził zawsze.

Ta krytyka spada na nas z obu stron – zarówno od zagorzałych przeciwników aborcji, jak i przedstawicieli liberalnych mediów. Pamiętam doskonale moje zdziwienie, gdy wracając z kiosku z pamiętnymi „Wysokimi Obcasami” dostrzegłam asekuracyjny tekst Aleksandry Klich, wicenaczelnej „Gazety Wyborczej” z wielkim tytułem, że aborcja to nie jest temat na bluzkę. Kilka stron dalej kolejny materiał, tym razem wywiad Aleksandry Szyłło z prof. Dębskim zatytułowany „Aborcja nie jest ok”. W sieci zawrzało, na jednym z portali społecznościowych weszłam w dyskusję z panią Klich i przekonywałam ją, że wiemy co robimy, że to nie jest wybryk, że nie żałujemy. W odpowiedzi dostałam komentarz, że jest jej nas szkoda.

Cztery dni temu na okładce „Dużego Formatu” pojawia się dziewczyna z falangą na koszulce, a w środku długi materiał o polskich nacjonalistkach. Ta sama wicenaczelna „Gazety Wyborczej” tym razem zachwycona.

Zachęca do rozmawiania i zrozumienia, gratuluje autorce reportażu. Aborcja to nie jest temat na bluzkę, ale falanga już tak. W tym samym czasie Aleksandra Szyłło na profilu Karoliny Domagalskiej oskarża autorkę reportażu o aborcji o brak dystansu. Aleksandra Szyłło stwierdza, że różnica między okładką WO, a okładką DF jest taka, że autorka reportażu o aborcji napisała wstępniaka do reportażu, w którym „nie kryje, że popiera ideologie głoszoną przez swoje bohaterki”, nie pokazała potrzebnego dystansu do tematu, nie napisała w reportażu „że jest jakiś sposób uniemożliwienia tego procederu” (czyli utrudnienie dostępu do aborcji farmakologicznej).

Poczułam się, jakbym czytała wywód Terlikowskiego. Tak oto w 2018 roku aborcja dla mediów liberalnych jest ideologią zrównaną z faszyzmem, ale z taką różnicą, że faszyzm należy zrozumieć, a aborcja jest procederem, który należy uniemożliwiać. Brawa dla antyaborcjonistów. Gratulacje dla wszystkich nas, którzy przez lata powtarzali, że aborcja to zło konieczne i powinno być jej jak najmniej. Zestawienie ze sobą tych okładek i dyskusji, które spowodowały jest dla mnie niezrozumiałe, choć wiem, że sama to teraz czynię.

Aborcja to nie ideologia. To zabieg medyczny, doświadczenie setek tysięcy kobiet. Potrzebujemy o niej mówić normalnie i brawa dla Karoliny Domagalskiej, że dała temu szansę. Z jej reportażu z Wysokich Obcasów” możemy dowiedzieć się znacznie więcej niż to, że aborcja jest OK. Są tam podane nazwy organizacji pomocowych, informacje o tym, że aborcja farmakologiczna jest bezpieczna, względnie tania, gdzie kupić sprawdzone leki, ale najważniejsze to fakt, że zarówno z artykułu i okładki płynie solidarnościowy przekaz. Kobiety dowiadują się, że nie muszą się więcej bać, wstydzić, że nie są same. To dla liberalnych mediów za dużo. Koniecznie należy się od tego odciąć.

Zestawianie ze sobą prostego zabiegu medycznego z ideologią faszystowską to absurd, ale też smutny wniosek, do czego doprowadziły nas lata asekuracji w mówieniu o aborcji, przy jednoczesnym ignorowaniu rosnących w siłę nacjonalistów. Faszyzm to ideologia. Nie potrzebujemy normalizacji faszyzmu. Chciałam nazwać ten tekst „Dzień dobry Polsko, w której aborcja to największe zło, a z faszystkami należy rozmawiać, faszyzm należy rozumieć”. Ale nie nazwę go tak, bo normalizacja nacjonalizmu nie zaczęła się w liberalnych mediach okładką „Dużego Formatu”.

Pamiętam doskonale wywiad w „Wysokich Obcasach” w 2012 roku z trzema działaczkami nacjonalistycznych organizacji zatytułowany „Maszerowanie jest podniecające. Rozmowy z dziewczynami z radykalnej prawicy”.

Już wtedy działałam w aborcji, pamiętam rozmowy z koleżankami aktywistkami, wspólne zastanawianie się, jak to możliwe, że „Wysokie Obcasy” poświęcają swoje łamy na prezentowanie poglądów, że „powinnyśmy walczyć z antykoncepcją, która czyni kobietę łatwą i zawsze dostępną. Że mężczyzna może ją mieć zawsze, kiedy zechce i jak zechce. Ma pamiętać o łykaniu tabletek, tyć przez faszerowanie hormonami, naklejać sobie plasterki. A facet przyjdzie i weźmie”. Kolejna bohaterka tego wywiadu powiedziała: „Organizuję pokazy filmu o dziewczynie, która miała aborcję w ósmym miesiącu ciąży. Nie udała się – dziecko przeżyło własną aborcję. Jestem przeciwniczką aborcji. Ostatnio usłyszałam argument na temat aborcji po gwałcie. Mężczyzna nie uczy się w taki sposób odpowiedzialności. Niech płaci za dziecko”.

Pamiętam też zdziwienie „Gazety Wyborczej” w listopadzie 2017 roku, że na Marszu Niepodległości są rasistowskie transparenty. Pamiętam Tomasza Lisa, który dzień po marszu faszystów wzywał do zorganizowania demonstracji antyfaszystowskiej. Domyślam się, że go nie było na antyfaszystowskim marszu „O wolność Waszą i naszą”. Gratuluję spostrzegawczości. Transparenty z 2017 roku w porównaniu z podpalaniem squatów, latającymi cegłówkami, czterokrotnie podpalaną tęczą na Placu Zbawiciela w 2013 roku i nieustającymi fizycznymi atakami na osoby, które różnią się wyglądem od chłopców narodowców, to pestka. To naprawdę zabawne, że do władzy musiał dojść PiS, żebyście zaczęli to zauważać. Przez lata nie tylko tego nie zauważaliście, ale braliście czynny udział w normalizowaniu faszyzmu. Tak, jak cztery dni temu poprzez okładkę „Dużego Formatu”. Cieszycie się, że w końcu zaczyna się rozmowa i marzycie o Polsce scalonej – z was i faszystek. W tym scalonym obrazku nie ma miejsca na kobiece doświadczenia, zarówno aborcyjne jak i przemocowe.

Zamykacie nam usta, gdy wskazujemy przemocowców, bo są waszymi kolegami, bo demokracja jest najważniejsza, bo społeczeństwo robi się coraz bardziej konserwatywne, zwłaszcza teraz, gdy PiS jest przy władzy.

My antyfaszystki i proaborcjonistki jesteśmy dyscyplinowane przez dziennikarzy i dziennikarki, celebrytów i celebrytki, nie możemy mówić o aborcji tak, jak chcemy, bo zagrażamy sprawie. Nie możemy wskazywać przemocowców, bo domniemanie niewinności, bo lincz, bo złamane kariery. Faszyzm jest tematem na bluzkę, a nasze realne doświadczenia aborcji już nie. Dwa tygodnie temu Marek Beylin [link] napisał w skrócie, że winę za rosnący w Polsce nacjonalizm ponosi lewica, bo zamiast nacjonalizmem zajmuje się prawami pracowniczymi i socjalem. Maja Staśko odpowiedziała felietonem Zgubne ego liberałów” [link], wywiązała się polemika.

Agata Bielik-Robson całą polemikę podsumowała w ostatnich Wysokich Obcasach” [link] pisząc, że „posądzanie ekip liberalno-transformacyjnych (w tym „Wyborczej”) o to, że wywołały widmo faszyzmu w niewinnej polskiej populacji, jest mniej więcej tak samo prawe i sprawiedliwe jak posądzenie lekarza, któremu nie udało się wyleczyć choroby, o to, że tę chorobę wywołał.” Dziś myślę sobie, że to jest rechot losu, że okładka Dużego Formatu” wygląda tak, jak wygląda. W 2016 roku Agora zwróciła się do Manify warszawskiej z pytaniem, czy może podczas naszej demonstracji sprzedawać Gazetę Wyborczą”. W tym czasie trwały wielkie demonstracje KODu, a Agora je mocno wspierała. My, organizatorki Manify, odmówiłyśmy z wielu powodów. Czy w tym roku zadzwonicie do organizatorów Marszu Niepodległości, by ich jeszcze lepiej zrozumieć?


Korekta: Iga Dzieciuchowicz

design & theme: www.bazingadesigns.com