Warszawa: Relacja z blokady eksmisji na ul. Limanowskiego

Warszawa, Limanowskiego 8b, godz. 8.00 rano. Zbieramy się przed blokiem. Powoli przybywa ludzi. O 9.00 ma nastąpić eksmisja na bruk na podstawie wyroku o przysądzeniu własności. W mieszkaniu żyły dwie starsze panie, schorowana matka z córką. Kwit o eksmisji wręczył im poprzedniego dnia komornik Aleksander Pardus.

11824195_10207572925301657_935344775_n

Kilkanaście minut przed 9.00 siadamy na klatce na schodach prowadzących do mieszkania 8b. Jest nas około 30 osób. Siadamy ciasno, ciało przy ciele, zczepieni_one rękoma jak do tańca w wiejskiej chacie. Czekamy na komornika z obstawą. Właścicielka mieszkania, Bożena Tajduś, spóźnia się. Ktoś wyciąga łańcuch z plecaka i blokuje nim schody mniej więcej w 1/3 ich wysokości. Kilka osób siedzi przed łańcuchem, reszta za. Parę osób jest pierwszy raz na blokadzie i wygląda na to, że od razu zostaną rzuceni na głęboką wodę. Wołam do przyjaciela, który siedzi jakieś dwa rzędy przede mną, żeby był spokojny, że wszystko będzie ok. Podobnie jak wiele innych osób, dziś też jest pierwszy raz.

Bożena Tajduś kupiła mieszkanie przy Limanowskiego 8b z licytacji komorniczej z lokatorkami w środku, bo tak było taniej. Kto przy zdrowych zmysłach, posiadając choćby strzępy ludzkich odruchów, decyduje się na taki krok? Mieszkanie to nie serek wiejski z kończącą się datą przydatności do spożycia, który kupujemy po niższej cenie w markecie. Mieszkanie to poważna inwestycja, na którą ludzie często biorą kredyty na całe życie. A pani Tajduś, nie dość, że kupiła los swoich lokatorek, jakby to była loteria, to jeszcze w chamski i upokarzający sposób nękała je, wyłamując z mieszkania drzwi i wywalając okna z futrynami. Zasłanianie się prawem własności niewiele tu pomaga, bo żaden kwit nie daje nikomu prawa do łamania czyjegoś życia tylko dlatego, że sami_e chcemy żyć wygodnie.

11850871_10207572925261656_198721840_n

Po 9.00 przychodzi komornik Pardus, pani Tajduś i oddział policji częściowo uzbrojony w kamizelki kuloodporne, pałki i gaz. Przygotowali się jak na wojnę. Zaczyna się ściąganie ludzi ze schodów, a właściwie wyrywanie im rąk i nóg. Nie pomagają tłumaczenia, że eksmisja jest nielegalna i żeby zastanowili się, co robią, nie jako funkcjonariusze, lecz po prostu jako ludzie. Pytani, jak się czują asystując przy wyrzucaniu na bruk dwóch staruszek, milczeli jak zaklęci. Wytresowani do trzymania języka za zębami nie pisnęli nawet słówkiem, że im głupio, czy niezręcznie. Bo nie wierzę, że nie. Z tępymi wyrazami twarzy kontynuowali szarpanie ludzi. Gdy przyszło do rozrywania łańcucha, przybiegł zasapany policmajster z przecinakiem i z gracją manikiurzysty ciął kolejne stalowe oczka jak ząbki czosnku. W końcu wszyscy znaleźliśmy się na zewnątrz przed budynkiem. 

Wielką niewiadomą jest, dlaczego pani Tajduś nie złożyła do sądu wniosku o sprawę eksmisyjną. Gdyby jej zależało na polubownym rozwiązaniu sytuacji, dogadała by się z lokatorkami w sprawie wyroku eksmisyjnego, a tak, próbowała wyrzucić te panie z mieszkania na podstawie przysądzenia własności, co w efekcie jej się udało. Tylko czemu tak bezsensownym kosztem? Dziura w prawie mieszkaniowym blokuje lokatorów_ki zadłużonych_e powyżej kwoty wartości mieszkania nie dając im prawa do lokalu socjalnego, a mieszkanie w którym żyją, właśnie zostało zlicytowane. Miasto ma związane ręce, gdyż bez wyroku eksmisyjnego nie może rozpocząć procedury przyznania lokalu socjalnego. Tak koło się zamyka.

11845976_10207572928741743_923447822_n

Policja zablokowała wejście do klatki schodowej. Wpuszczają tylko mieszkańców_nki i bandziorów od właścicielki, którzy mają wyprowadzić lokatorki na ulicę. Napieramy na kordon z nadzieją, że uda wepchnąć się ich do budynku i zamknąć za nimi drzwi. Nie udało się. Przy okazji zostaje zniszczony żywopłot przy klatce schodowej. Pojawia się dwóch ślusarzy z tarczowym przecinakiem, łomem i przedłużaczem. Zwieramy szereg przed policyjnym kordonem nie dopuszczając ślusarzy do budynku. Ktoś podbiega, wyrywa łom z rąk jednego z nich i znika między blokami. Policja wpuszcza ślusarzy bokiem, przez zniszczony żywopłot. Potem jeszcze ktoś pluje w twarz właścicielce mieszkania, a w samochodzie czyścicieli lecą szyby. Szarpanina i wyzwiska. Policja spisuje plującą osobę. Robią zdjęcia wybitym szybom. Funkcjonariusze nie reagują na wezwanie okazania numerów służbowych, mimo że mają taki obowiązek. Dowódca akcji, na pytanie dlaczego policja wspiera nielegalną eksmisje, milczy jak grób. 

Tak oto mamy sytuację, w której władze miejskie umywają ręce od sprawy, gdyż procedury i luki w prawie; instytucje pomocowe nabierają wody w usta, bo biedne i tak nie wiedzą w co ręce wsadzić; policja z kolei zasłania się mundurem, klepiąc wyświechtaną formułkę, że „taka robota”. Tymczasem grunt pod odzianymi w kapcie stopami lokatorek z Limanowskiego 8b rozstępuje się i osuwa. Trafiają do miejsca przejściowego z dobytkiem spakowanym w kilka niebieskich worków na śmieci. A co potem? Mało kogo to obchodzi, prócz zdeterminowanych działaczy_ek lokatorskich. System faworyzuje tych_e, którym się udało. Nie umiesz odnaleźć się w kapitalistycznej rzeczywistości wolnego rynku? Sorry, tracisz kolejkę i twój pionek przesuwa się na margines planszy, bo nawet na starcie nie ma już dla ciebie miejsca.

Łukasz Wójcicki

design & theme: www.bazingadesigns.com