Anarcha-feminizm i anarcho-machismo w Hiszpanii

Historia z Casa Blanca

anarchaf1Zaczniemy od historii ilustrującej problemy, z którymi anarcha-feministki regularnie zmagają się w ramach ruchu anarchistycznego w Hiszpanii.

Działo się to w Casa Blanca – zeskłotowanym, samorządowym centrum społecznym w Madrycie. Był to duży budynek, który kierowany był zgodnie z mniej lub bardziej anarchistycznymi zasadami. Został  zeskłotowany na początku 2010 roku, eksmitowany we wrześniu 2012. Setki różnych kolektywów uczestniczyły w tworzeniu tej przestrzeni. Niedługo po zeskłotowaniu grupa kobiet poprosiła zgromadzenie  ogólne budynku o wydzielenie autonomicznej przestrzeni dla kobiet. [Artykuł ten stosuje termin „autonomiczne”. Pojęcie używane w języku hiszpańskim znaczy dosłownie „nie mieszane”.] Po przychylnym  rozpatrzeniu wniosku przez zgromadzenie kobiety zaczęły odnawiać przestrzeń, sprzątać, montować oświetlenie itd.

“W trakcie remontu powiesiłyśmy plakat na drzwiach pomieszczenia mówiący „autonomiczna przestrzeń – żadnych machistas „. Ktoś dopisał na plakacie „ani feminazis”. Była to zapowiedź przyszłych wydarzeń.

Czas mijał, nastąpiły zmiany w kolektywie. Niektóre z nas zaczęły przygotowywać miejsce do wykorzystania pod kilka nowych projektów, takich jak siłownia i warsztaty na temat zdrowia. Wysłałyśmy e-mail do  głównej grupy z prośbą o klucz tak, abyśmy mogły wchodzić, kiedy chcemy. Wszystkie kolektywy miały swój własny klucz. Odpowiedzieli, że mamy udać się na zgromadzenie z prośbą o przestrzeń. Zdenerwowało  nas to, ponieważ nie sądziłyśmy, aby było to konieczne – przestrzeń była autonomiczna, a przygotowania już się rozpoczęły. Powiedziałyśmy jednak ok.

„Zgromadzenie” było farsą. Składało się tylko z dwóch chłopaków z centrum społecznego. To nie było pełne zgromadzenie, raczej „komisja powitalna”. Ludzie przychodzili z propozycjami, a tych dwóch mówiło,    co myśli. Nie był to zbyt demokratyczny sposób podejmowania decyzji. Wszystkie pozostałe wnioski zostały zaakceptowane. Byłyśmy ostatnie. Ci dwaj nie rozumieli, co oznacza autonomiczna przestrzeń oraz nie  wiedzieli, że została ona już zagospodarowana w ten sposób. Nie wiedzieli również o pracy, którą już wykonałyśmy. Wyjaśniłyśmy więc (raz jeszcze – tak jak robimy od 1960 roku!) rozumowanie stojące za  autonomiczną przestrzenią. Oznajmili, że nie mogą teraz podjąć decyzji oraz że może jakaś inna grupa chciałaby tę przestrzeń. Powiedziałyśmy, że przestrzeni używamy od dawna i nikt jej nie chce. Odparli, że  przekażą wniosek zgromadzeniu i w ciągu tygodnia dostaniemy odpowiedź.

Cóż, czekałyśmy tydzień, dwa, trzy tygodnie, miesiąc i wciąż nie dostawałyśmy odpowiedzi. Wysłałyśmy więc e-mail z pytaniem, czy pamiętają o nas i czy decyzja została podjęta, jednak odpowiedzi nie otrzymałyśmy. Jedna z nas zapisana była na wewnętrzną listę mailową centrum społecznego, na której zobaczyła e-mail mówiący o tym, że przestrzeń, którą chciałyśmy zagospodarować, została przydzielona innej, nie autonomicznej grupie. Wkurzyłyśmy się!

Od tego czasu e-maili już nie wysyłałyśmy. Zamiast tego napisałyśmy komunikat do wewnętrznej grupy centrum społecznego oraz zrobiłyśmy małe plakaty do powieszenia w centrum pokrótce wyjaśniające całą sprawę oraz nasz pogląd na Casa Blanca jako patriarchalną przestrzeń, nierozumiejącą polityki genderowej. Plakaty powiesiłyśmy w dniu drugiej rocznicy powstania skłotu. Wielu ludzi patrzyło na nas złowrogo, jednak nie zadawali żadnych pytań. Jedna z kobiet zaczęła nas obrażać, a dwie inne zapytały, co się dzieje. Wyjaśniłyśmy, a one na to, że porozmawiają z chłopakami z komitetu powitalnego. Powiedzieli im (nie nam), że to pomyłka a plakaty powinny zostać usunięte. Dowiedziałyśmy się potem, że tych dwóch z komitetu powitalnego nigdy nie przekazało naszego wniosku, po prostu go zignorowali. Tłumaczyli się, że zapomnieli.

Później otrzymałyśmy e-maile z obelgami. Pisali, że sabotujemy centrum społeczne oraz że siejemy ferment wśród ruchu i powinnyśmy się wynosić ze skłotu.

O anarchizmie i machismo

anarchaf2Wielu ludzi nazywa siebie „anarchistami”. Ale jak rozumiemy to, że ktoś jest „anarchistą”? Czy jest to ktoś cechujący się pewną estetyką – ktoś kto nosi kilka znaczków? Czy jest to ktoś, kto rzeczywiście poddaje refleksji wartości takie jak patriarchat, klasa, rasa i seksualność, które dotyczą społeczeństwa i nas samych? Zabawne, że gdy nazwiesz niektórych z anarchistów „machista” obrażają się i nic z tym nie robią; kiedy nazwiesz ich rasistami, nagle stają się poważni i zaczynają myśleć. Uczciwość jest dla mnie bardzo ważna. Jeśli naprawdę jesteś anarchistą, podejmiesz próbę autorefleksji, gdy jesteś poddany krytyce. Nie pozwól, aby duma przyćmiła ci obraz. Duma macho jest bardzo silna. Generalnie należy się tego spodziewać, niemniej jest to smutne, kiedy doświadczasz jej od anarchistów. Co więcej, anarchiści częściej niż inni obrażają się, jeśli podda się ich zachowanie krytyce. To, że nazwiesz się anarchistą, nie oznacza, że w magiczny sposób stajesz się wspaniały i nie musisz się zmieniać. W rzeczywistości, nowe pomysły są zawsze trudne do zaakceptowania.

Dydaktyczna rola, jaką zobowiązane jesteśmy grać, jest paradoksalna. Oczekuje się od nas bycia słodkimi, cierpliwymi, spokojnymi, wyrozumiałymi i opiekuńczymi. Ponieważ jest to rola stworzona przez patriarchat, musimy z nią walczyć. To nie znaczy, że nigdy nie będę dbająca, po prostu nie cały czas. Ale gdy anarchiści wokół mnie nie rozumieją idei feministycznych, oczekują, że będę opiekuńcza, kochająca i że wyjaśnię im wszystko – złości mnie to. Feminizm nie jest specjalnie nowym ruchem i jako anarchiści powinni mieć jakiekolwiek pojęcie o nim. Problemem dla mnie jest podejście niektórych ludzi – uważają, że mieszkanie na skłotach i noszenie bluzy z kapturem czyni z nich anarchistów. Jeśli to wszystko czym dla Ciebie jest anarchizm, to nie oczekuję, że będziesz chciał rozwijać się ideologicznie. Gdyby ci, którzy nazywają siebie „anarchistami”, naprawdę sprzeciwialiby się wszelkim formom hierarchii, nie musiałybyśmy nazywać siebie „radykalnymi anarcha-feministkami”, wystarczyłoby „anarchistki”. Ale ponieważ termin „anarchizm” jest źle używany (tylko jako pewna moda) traci swoje znaczenie.

Niektórzy z anarchistów uważają, że feminizm oraz anarchizm powinny zostać rozdzielone. Uważają feminizm za zinstytucjonalizowaną walkę reformistyczną. Nie widzą mnogości nurtów w obrębie feminizmu. Uważamy, że taka perspektywa to tylko pretekst, aby uniknąć podejmowania feministycznych działań.

O anarcha-feminizmie w Hiszpanii

Anarcha-feministyczny ruch w Hiszpanii jest całkiem dobrze zorganizowany. Prowadzimy dyskusje oraz warsztaty dotyczące takich problemów jak przemoc oraz agresja na tle płciowym, role genderowe oraz autorytaryzm. Pomysły oraz akcje często mają swój początek na tych spotkaniach, pomimo że odległości, które nas dzielą, bywają problematyczne. Mamy luźną sieć kontaktów z ludźmi na Półwyspie Iberyjskim, którzy, podobnie jak my, myślą o gender.

Jednym z często dyskutowanych problemów jest to, jak wykroczyć poza samoobronę. Tak wiele naszej energii skierowane jest na mężczyzn, włączając w to potrzebę tłumaczenia feminizmu przez cały czas. Oczywiście, chcemy być inkluzywne wobec męskich towarzyszy w walce, ale nie kosztem siebie. Oni też muszą podjąć próbę zrozumienia, jak mają się zachowywać, kształcić oraz poddawać autokrytyce. To nie jest nasza odpowiedzialność. Musimy skupić swój czas i energię na sobie, dla siebie. Jeśli nie, nie uda nam się poszerzyć działalności. Nie chcemy spędzać całego naszego czasu na usprawiedliwianiu i legitymizowaniu tego, co robimy. To wpływa na nas – to wpływa na naszą wiarę w siebie.

Ważne jest, aby spędzać trochę czasu w autonomicznych kobiecych grupach. To pomaga w postrzeganiu mieszanych grup oraz genderowych konstrukcji w nowy sposób. Gęsta sieć autonomicznych kobiecych przestrzeni istnieje w Madrycie i innych częściach Hiszpanii. Spędzałyśmy czas, pracując z samymi kobietami oraz z mężczyznami, jednak zawsze byłyśmy nazywane „feminazistkami”! To jeden z powodów, dla których autonomiczne przestrzenie są potrzebne, pozwalają uciec od machismo.

Chcemy również, aby termin „feministka” był inkluzywny dla osób transseksualnych. Feminizm rozwija się cały czas i dzisiaj koncepcja „kobiety” nie pasuje tak dobrze. Nie zawiera w sobie lesbijek oraz osób transseksualnych. Autonomiczne przestrzenie otwarte są dla trans-womyn.* Staramy się również używać języka w sposób rzucający wyzwanie patriarchatowi. Na przykład używamy kobiecej formy, mówiąc w liczbie mnogiej (zamiast męskiej postaci, która jest zwykle używana w języku hiszpańskim).[W tym artykule, pisownia ‚womyn’ używana jest jako niedoskonały sposób odzwierciedlenia niektórych feministycznych działań językowych używanych przez the Valeries w języku hiszpańskim.]

Nazywamy siebie „radykalnymi anarcha-feministkami”, ponieważ wiele osób określa siebie „anarcha-feministkami”, nie potrafiąc krytykować patriarchatu. Wydaje nam się, że włożyłyśmy wiele wysiłku oraz refleksji w rozwijanie naszej krytyki patriarchalnych wartości. Uważamy, że u podstawy [root] problemu leży patriarchat, dlatego też nazywamy siebie „radykalnymi”[radica], ponieważ określenie to wywodzi się od słowa „root”.

Radykalny anarcha-feminizm jest dobrą postawą, ponieważ polega na wprowadzaniu zmian teraz. Niektórzy/które twierdzą, że „to nie jest ten czas”. Jednak radykalne anarcha-feministki odpowiadają – nie będziemy czekać aż świat zrozumie, musimy działać teraz, musimy unikać bycia ofiarami.

O feministycznym ruchu reformistycznym

W obszernym ruchu 15M, istnieje grupa „Feminista Sol”. To zgromadzenie i nominalnie feministyczna część 15M. Z jednej strony lubimy je, z drugiej obawiamy się go. Podkreśla kwestie feminizmu i patriarchatu – bardzo ważne działanie w tym społeczeństwie – ma jednak bardzo reformistyczny charakter, jak całe 15M. Strategia zwracania się do państwa o wprowadzanie zmian prowadzi do utraty autonomii. To absurd – nie możemy walczyć z państwem jednocześnie prosząc je o reformy. Przypomina to Międzynarodowy Dzień Kobiet: dostajemy pozwolenie, aby podczas jednego dnia wyjść na ulice i krzyczeć, pozostałą część roku mamy siedzieć cicho. Wszystkie partie w nim uczestniczą. To śmieszne.

anarchaf3

Za podobnie problematyczną uważamy legalizację aborcji. [W Hiszpanii aborcja jest legalna od 2010 roku – z pewnymi ograniczeniami. Wcześniej aborcja nie była karana, ale nie była również legalna i aby ją wykonać kobieta musiała udowodnić istnienie „poważnego zagrożenia dla zdrowia fizycznego lub psychicznego”.] Niektóre anarcha-feministki brały udział w kampanii na rzecz legalizacji aborcji, tak samo jak feministki, które nie były anarchistkami. Uważamy jednak, że niebezpiecznym jest prosić o prawa, które w efekcie dają państwu jeszcze więcej władzy. Kontrola nad własnymi ciałami jest odpowiedzialnością, którą musimy podjąć same.

Jeremy Key

Wywiad z the Valeries przeprowadził Jeremy Kay

„Artykuł ten jest edytowaną wersją wywiadu z grudnia 2012 roku. Pochodzi ze zbioru tekstów (opublikowanych w ostatnim wydaniu Mutiny), które dotyczą: kryzysu gospodarczego w Hiszpanii, masowych ruchów społecznych (takich jak „15M”) oraz anarchistycznej polityki. Wywiad ten skupia się na anarcha-feministycznej perspektywie oraz organizacji. The Valeries są dwiema radykalnymi anarcha-feministkami, żyjącymi na skłotach w Madrycie. Wywiad został przeprowadzony w języku hiszpańskim.

Korekta: Miśka

Tłumaczył: Jakuszek

Tłumaczenie pierwotnie ukazało się w: Anarchaf
design & theme: www.bazingadesigns.com