Alicja Tysiąc, bohaterka, która od dwudziestu lat płaci za cudzą bezduszność, potrzebuje naszego siostrzeństwa

Patrycja Wieczorkiewicz, dziennikarka, działaczka feministyczna, współautorka (wraz z Mają Staśko) wydanej w listopadzie tego roku książki „Gwałt polski” (wyd. Krytyki Politycznej)


Dwadzieścia lat temu media obiegła historia Alicji Tysiąc, kobiety wychowującej dwójkę małych dzieci, której odmówiono legalnego przerwania trzeciej ciąży, choć jej kontynuacja – zdaniem trzech badających ją okulistów – tworzyła ogromne prawdopodobieństwo, że Alicja, już wtedy mająca poważną wadę wzroku, straci go zupełnie. Mimo to nie wystawili jej potrzebnych zaświadczeń. Ze względu na chorobę nie mogła przyjmować antykoncepcji hormonalnej, zaś podwiązanie jajowodów było (i wciąż jest) w Polsce nielegalne (mężczyźni mogą się sterylizować bez przeszkód). Poprzednie ciąże Alicji również doprowadziły do komplikacji, dwukrotnie rodziła przez cesarskie cięcie.

Herzyk

Pisząc to z trudem przełykam ślinę. Tak bardzo nie chcę, by ten tekst został zignorowany – potrzebuję waszego wsparcia i solidarności.

Kilku mężczyzn w lekarskich kitlach uznało, że ratowanie nieświadomego swego istnienia płodu jest ważniejsze niż wzrok świadomej, czującej, cierpiącej kobiety, niż jej zdrowie i życie, jej plany, lęki i marzenia, dobrostan dwójki będących już na świecie dzieci. Jeden z nich, Romuald Dębski, chwalił się potem, że „uratował dziecko Alicji Tysiąc”. Do końca życia twierdził, że ciąża nie była zagrożeniem dla zdrowia Alicji, bo wystarczyło wykonać cesarskie cięcie – które wykonano, a kobieta mimo to zaczęła tracić wzrok. Warto dodać, że każdy taki zabieg prowadzi do uszkodzenia mięśnia macicy i przyczynia się do powstawania poważnych komplikacji przy kolejnych porodach.

Mimo to zawyrokowano, że kobieta ma urodzić. No bo co to za problem wychować samodzielnie trójkę dzieci, nie widząc, żyjąc z renty inwalidzkiej (Alicji przyznano najwyższy stopień niepełnosprawności)?

Alicja myślała o nielegalnej aborcji, ale ze względu na jej chorobę przy zabiegu musiałby być obecny anestezjolog – łączny koszt przerastał jej możliwości. Urodziła. W trakcie porodu doszło do wzrostu ciśnienia tętniczego i wylewu krwi do plamki żółtej. Wkrótce kobieta niemal zupełnie oślepła. Alicja cierpi na chorobę siatkówki, w wyniku której ta się rozpuszcza, a nie pęka, w związku z czym żadna operacja nie przywróci jej wzroku. Ale można uratować to, co z niego zostało. Niedługo kobieta nie będzie w stanie samodzielnie funkcjonować – już ma problem z przejściem na światłach, bo po prostu ich nie widzi. Opiekuje się też chorą wnuczką.

W 2003 roku kobieta złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który cztery lata później wydał werdykt w jej sprawie – zaznaczył, że polskie przepisy aborcyjne są niejasne i podkreślił, że fakt, iż lekarzom grozi więzienie, jeśli wykonają aborcję, do której „nie ma wystarczających podstaw medycznych”, sprawia, że boją się oni przeprowadzać ten zabieg – bo nie wiadomo, czy np. utrata wzroku to już wystarczająca przesłanka, przepisy tego nie precyzują (a teoretycznie każda ciąża zagraża naszemu zdrowiu, tym bardziej poród).

Trybunał zwrócił też uwagę, że kobieta, której odmówiono legalnego przerwania ciąży, nie ma możliwości odwołania się od tej decyzji. Werdykt nie dotyczył tego, czy podstawy do zabiegu były wystarczające, ani czy decyzja lekarzy była słuszna, ale sędziowie podkreślili, że obawy Alicji miały umocowanie w jej historii medycznej, a także że złamany został Art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka („Każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego, swojego mieszkania i swojej korespondencji”).

Alicja Tysiąc samodzielnie wychowała trójkę dzieci, dziś już dorosłych. Była pierwszą kobietą, która dała swoje nazwisko i twarz walce o prawo kobiet do decydowania, czy są gotowe na heroizm, jakim jest kontynuowanie ciąży, która zagraża ich zdrowiu i życiu. W ciągu ostatnich dwudziestu lat przeszła wiele operacji, ale żadna nie zdołała uratować jej wzroku. Przyjmuje też zastrzyki do oczu, jest pod stałą opieką lekarską.

Mimo dramatycznych przejść – a właściwie właśnie ze względu na nie – na Alicję spadł olbrzymi hejt, którego w kolejnych latach doświadczyła również jej najmłodsza córka (tak, Julia była prześladowana przez nauczycieli, koleżanki i kolegów ze szkoły – ze względu na fakt, że jej mama chciała przerwać ciążę). Dziś wspiera walkę o prawa kobiet, mówi, że na miejscu swojej mamy podjęłaby taką samą decyzję. Katolickie media nie zostawiły na Alicji suchej nitki – zarzucano jej egoizm, wyrachowanie, chęć zdobycia sławy, władzy i pieniędzy, nazywano morderczynią, która „zdradziła sprawę narodową”, w związku z czym nie powinna wychowywać dzieci (również tego, do którego urodzenia została zmuszona). Kilka gazet ujawniło też adres zamieszkania kobiety – otrzymywała zdjęcia martwych płodów, wyzwiska, święte obrazki. Wciąż otrzymuje pełne nienawiści wiadomości, czasem ktoś rozpoznaje ją na ulicy (co jest nietrudne ze względu na charakterystyczne, bardzo grube okulary) – wtedy drży ze strachu, że znów zostanie opluta, zwyzywana. Bywa i tak.

Dla mnie Alicja Tysiąc to bohaterka. Bohaterka, która od dwudziestu lat płaci za cudzą bezduszność. Bo miała odwagę walczyć – dla siebie i swoich dzieci. Dziś, kiedy jest na skraju całkowitej utraty wzroku, do czego doprowadziła ostatnia ciąża, Polska pokazuje jej środkowy palec. Zabiegi i leki, których potrzebuje, nie są refundowane.

Takich Alicji są tysiące. Tysiąc walczyła również dla nich. Dla nas – bo każda może się znaleźć w takiej sytuacji. Teraz możemy jej podziękować. Ostatni „wyrok” atrapy Trybunału Konstytucyjnego to nie pierwszy krok w stronę stworzenia w Polsce piekła kobiet, a kontynuacja bezlitosnej polityki poniżania i uprzedmiotowienia połowy społeczeństwa. Przykład Alicji pokazuje, że nie możemy zgodzić się na powrót do tego, co było.

Kolejne lata będą dla nas sprawdzianem z solidarności, pomocy wzajemnej i siostrzeństwa. Na protestach krzyczymy: „Nigdy nie będziesz szła sama!”, „Kiedy państwo mnie nie chroni – moje siostry będę bronić” – to czas, by udowodnić, że naprawdę tak jest. Alicja jest w tej walce z nami. Wychodzi na ulice, choć samodzielne poruszanie się jest dla niej coraz trudniejsze. Nie może zostać z tym sama. Kolejne lata będą dla nas sprawdzianem z solidarności, pomocy wzajemnej i siostrzeństwa. Na protestach krzyczymy: „Nigdy nie będziesz szła sama!”, „Kiedy państwo mnie nie chroni – moje siostry będę bronić” – to czas, by udowodnić, że naprawdę tak jest. Alicja jest w tej walce z nami. Wychodzi na ulice, choć samodzielne poruszanie się jest dla niej coraz trudniejsze. Nie może zostać z tym sama.

Chciałabym zapoczątkować akcję #TysiąceAlicji i prosić was o udostępnianie tego tekstu na facebooku i/lub dodawanie własnych zdjęć z zasłoniętymi oczami, hasztagiem i linkiem do zbiórki, a jeśli możecie sobie na to pozwolić – również o wpłaty, choćby drobne. Akcja jest w całości moją inicjatywą, ale Alicja zaakceptowała zaproponowaną przeze mnie formę.

Pokażmy, że naprawdę potrafimy się wspierać – zbierzmy tysiące dla Tysiąc!

Link do zbiórki


A – od teraz będę opisywać zdjęcia, by osoby niewidome nie były wykluczone z ich odbioru. [Zdjęcie przedstawia autorkę tekstu z oczami przepasanymi bandażem, na którym widnieje hasło #TysiąceAlicji, w tle znajdują się rozmazane drzewa i schodki].

design & theme: www.bazingadesigns.com