Aborcja nie policja. Chronicie ludzi władzy, których powinnością jest służyć nam, a nie nas terroryzować

Przed transformacją mogłyśmy przerywać ciąże legalnie i bezpiecznie. Mogłyśmy same decydować o swoim ciele, o tym, czy chcemy być matkami, czy nie. W 1993 roku odebrano nam to prawo, a obowiązująca od tamtej pory ustawa do dziś nazywana jest „kompromisem”.

Ilustracja: Kaja Kochnowicz

Pierwsze dyskusje między rządem a kościołem na temat zmiany prawa aborcyjnego na bardziej restrykcyjne podjęto tuż po transformacji ustrojowej. Nasz głośny sprzeciw został z premedytacją zignorowany. W reakcji na kształt złożonego w sejmie projektu ustawy zakazującej aborcji, Barbara Labuda i Zbigniew Bujak w 1992 roku zorganizowali tzw. Komitety Bujaka. Celem było zebranie podpisów na rzecz przeprowadzenia ogólnopolskiego referendum w sprawie karalności kobiet za nielegalne przerwanie ciąży (w projekcie ustawy proponowano taki zapis). Komitety Labudy i Bujaka zamieniły się w krajowy ruch na rzecz referendum, w którym aktywnie wzięło udział mnóstwo osób: polityczki i politycy, działaczki i działacze organizacji społecznych i wiele, wiele innych osób, których codzienna praca lub aktywność społeczna nie były dotychczas związane z kwestią prawa do aborcji.

Zebrano między 1 300 000 a 1 700 000 podpisów. Mimo że ustawowe warunki zostały spełnione, sejm odrzucił wniosek o referendum, a ustawę uchwalono. To nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy rządzący sprzedali aborcję w zamian za poparcie kościoła, zapewniające im ciepłe posadki w polskim parlamencie.

Przez te wszystkie lata, które upłynęły od wprowadzenia zakazu, my nadal przerywamy ciąże. Pomagamy sobie w organizacji zabiegów w prywatnych gabinetach, zbieramy na nie pieniądze, przesyłamy leki na wywołanie poronienia. Wszystko w atmosferze lęku, że ktoś nas przyłapie – tak jak wtedy, gdy w grudniu 1999 roku w Lublińcu na podstawie anonimowego donosu o rzekomej aborcji policja wtargnęła do gabinetu lekarskiego, wyciągając stamtąd kobietę i wioząc na przymusowe badania ginekologiczne. Informacja o tym wydarzeniu była impulsem do powstania feministycznego kolektywu Porozumienie Kobiet 8 Marca.

Od tego momentu co roku koło 8 marca odbywają się feministyczne marsze zwane Manifami. Będziemy sobie nawzajem pomagać, będziemy demonstrować, dopóki w polsce będzie obowiązywał zakaz aborcji!

Wiemy, że nie możemy na was liczyć, mamy siebie! Aborcja nie policja!

Zakaz aborcji to nie jest kompromis. To kompromitacja: kompromitacja polskiego rządu i kościoła. Wszyscy wy, którzy wprowadzaliście ten zakaz w 1993 roku i dalej jesteście w sejmie, a teraz próbujecie „ochronić nas przed PIS” i bronić tzw. kompromisu, jesteście nieodłącznym elementem tej wielkiej kompromitacji. Fakt istnienia prężnie działającego podziemia oraz turystyki aborcyjnej pokazuje, że „kompromis” to ściema, a dostęp do aborcji to przywilej. Kobiety codziennie przerywają ciąże, tyle że w strachu, często z narażeniem zdrowia i życia. Bezpieczeństwo, jakość zabiegu, traktowanie przed, w trakcie i po nim zależą od zasobności naszego portfela. Nawet gdy przysługuje nam prawo do legalnej aborcji, musimy przejść przez serię upokorzeń i zawsze jesteśmy zdane na czyjąś łaskę.

Polityczkom i politykom popierającym zakaz aborcji, biskupom, fundamentalistkom i fundamentalistom katolickim nie chodzi o ochronę życia. Chodzi o władzę i kontrolę nad naszymi ciałami. Jedynym celem zakazu aborcji jest terroryzowanie, torturowanie i zabijanie kobiet. Mamy dość życia pod dyktando hierarchów kościoła katolickiego i ich świeckich popleczników. Nie chcemy żyć w świecie, w którym do urzędników i księży należy ostatnie zdanie na temat naszych ciał i naszej seksualności. Zakaz aborcji jest jedną z najbardziej perfidnych form przemocy instytucjonalnej i klasowej, brutalnym aktem naruszania naszej godności i podmiotowości. Mamy dość! Aborcja nie policja!

Policja to symbol i narzędzie władzy i przemocy systemowej. Na polecenie polityczek i polityków, powołując się na ustawy i kodeksy, brutalnie zatrzymujecie nas, kiedy protestujemy, zaglądacie w majtki, szukając wyimaginowanych żyletek, a jednocześnie chronicie marsze faszystów.

Chronicie bogatych przed biednymi. Chronicie ludzi władzy, których powinnością jest służyć nam, a nie nas terroryzować. Mamy dość tej symbolicznej policji – koalicji państwa z kościołem i kapitałem, władzy, która generuje nierówności i ubóstwo, wykluczenie i marginalizację wielu grup – kobiet, migrantek_ów, uchodźczyń_ów, osób LGBTQIA+, osób z niepełnosprawnościami oraz ich opiekunek_ów, osób z mniejszych miejscowości i wsi, osób zatrudnionych na śmieciówkach, bezrobotnych, osób starszych, samodzielnych matek. Mamy dość traktowania nas, jak gdybyśmy należały do państwa, kościoła, mężów, partnerów, pracodawców, nawet do zarodków i płodów – do wszystkich, tylko nie do samych siebie.

Mamy dość tego, że bagatelizuje się nasze doświadczenia, także to, które streszcza się w #metoo . Jesteśmy ciągle atakowane i buntujemy się. I w tym buncie rodzi się nasza wspólnota. Nie jesteśmy same. Jesteśmy wkurwione i solidarne. Mamy dość systemu, który wyzyskuje naszą pracę, kontroluje nasze ciała i ignoruje nasze głosy. Mamy dość tych, którzy nienawidzą życia, którzy kochają zabijać zwierzęta, ścinać drzewa, których przemoc niszczy i zatruwa Ziemię. Mamy dość systemu o patriarchalnym, rasistowskim, homofobicznym i transfobicznym DNA. Brzydzimy się polityką, która zamiast systemowego wsparcia i międzynarodowej solidarności lansuje ksenofobiczną papkę białej samczej polski.

Żądamy feministycznej, otwartej i społecznie sprawiedliwej wspólnoty. Żądamy możliwego.

Porozumienie Kobiet 8 Marca


Tekst znajduje się w tegorocznej Gazecie Manifowej.

design & theme: www.bazingadesigns.com