2013 rokiem bojowniczego feminizmu w muzyce?

Przez ostatnią dekadę feminizm w muzyce był raczej nieobecny – mówi autor Steph Kretowicz – Aż do teraz…

Dość! Tak brzmi donośny głos współczesnego feminizmu w 2013 roku. Zniecierpliwione nawoływanie do równości w wydaniu Grimes („I don’t want to have to compromise my morals in order to make a living“/”Nie chcę musieć poświęcać swoich zasad, żeby zarobić na życie”) słowne potępienie protekcjonalnej obrony seksualności dj-ki Niny Kraviz przez Grega Wilsona, zdecydowana wiadomość od Planningtorock głośno deklarującej swój cel w „Misogyny Drop Dead” („Mizoginia trupem”). Nawet CocoRosie – zwykle bezczelnie obojętne na heteronormatywne władze, dokazujące w wykreowanej przez siebie queerowo-genderowej bańce – dołączyły do chóru zmian przy promocji ostatniej płyty Tales of A GrassWidow, z deklaracją Bianci Casady: „Patriarchy is over“ („Koniec patriarchatu“).

Przez bite pół dekady kobiety ze świata muzyki nie podejmowały tematów politycznych. Le Tigre wygasły, a wpływ Peaches gwałtownie się skurczył od czasu Fatherfucker i Impeach My Bush – albumów mieszających politykę z electroclashem.

Podstępny zasięg przemocy seksualnej nadal przenikał do mainstreamu, czego jednym z wielu (pozornie niewinnych) przykładów było zwolnienie z zarzutów Chrisa Browna. Zawoalowane strategie neoliberalizmu zbyt długo tuszowały margines społeczeństwa poprzez atomizację, implikację i szyderstwo.

Sygnał: The Knife, których nowa płyta Shaking The Habitual to prawdopodobnie najbardziej widoczny przykład odrodzenia się feministycznej bojowniczości w muzyce. Pod dostatkiem tu szerokich odniesień do Butler, Foucaulta oraz Winterson, gdy wokalistka Dreijer-Andersson syczy przez trzask celowych zakłóceń „not a vagina. it’s an option/the cock, had it coming“ w „Full of Fire“, przed nagłym 19-minutowym streamem niespokojnej, dudniącej atmosfery pod tytułem „Old Dreams Waiting to Be Realised“. Porzucając rolę popowego infiltratora (dającego licencję na „Heartbeats“ Jose Gonzalesowi i Sony), The Knife wydają się rozumieć, że zmowa jest nie tylko próżna, ale nawet szkodliwa w okresie późnego kapitalizmu, zasadzającego się na przejmowaniu i odpolitycznianiu swojej opozycji. Przeszliśmy długi okres komercyjnych i ostatecznie bezużytecznych, ciągnących się po dziś dzień marek pod tytułem „girl power“ – zaczynając od Spice Girls, po Pussycat Dolls, kończąc na sexy feminizmie i lekcjami tańca na rurze w wydaniu Ke$hy. Więc co się zmieniło?

Czy to możliwe, że otępiająca metoda tego, co Mark Fisher w „Realizmie Kapitalistycznym“ nazywa konsumencką kulturą ciągłego „słodkiego zadowolenia“, przestała działać w obliczu ponurej ekonomicznej sytuacji, zostawiając obywatelom kwestionowanie zasadności wolnorynkowego kapitalizmu jako systemu, w którym mogą funkcjonować?

Ostanie wieści głoszą, że recesja w Strefie Euro będzie się pogarszać, a regenerację USA z ekonomicznej niemocy opisano jako najsłabszą od czasu Wielkiego Kryzysu. Rządy odpowiedziały izolacyjną polityką zagraniczną i restrykcyjnymi środkami oszczędnościowymi. Gdy nastają ciężkie czasy, najbardziej cierpią ludzie „z nizin“ – a wiadomo, kim oni są. Mniejszości etniczne, zaniedbani gospodarczo, grupy queer i kobiety są ofiarami prawicowych ideologii, prowadzących do nieuchronnego konserwatyzmu reakcyjnego, idącego w parze z kryzysem ekonomicznym.

Amerykański Republikanin Todd Atkin mówi o „uzasadnionym gwałcie“, skandaliczne uwagi konserwatywnego radiowca Rusha Limbaugh zrównują antykoncepcję z rozwiązłością, a retoryka anty-imigracyjna Davida Camerona nie przysporzy popularności wśród swoich kozłów ofiarnych, i to widać. Odpowiedzią na głęboko zakorzenione niezadowolenie jest Ruch Occupy, obywatelskie wzburzenie i marsze pod sztandarem równości małżeńskiej. To przykłady nabierania rozpędu przez nową społeczną i polityczną siłę.

Istnieją jasne podobieństwa między obecną globalną niedolą a bessą poprzedzającą krach na giełdzie w 1987 r.: dwie wojny w Golfsztromie, thatcherowska polityka prywatności, Pokolenie X kończące na nędznym rynku pracy i „pewność rozpaczy“ Christophera Glazeka i Seana Monahana, za którą podąży pokolenie Y.

Ale to poczucie déjà vu w rozwiniętym świecie jest szczególnie widoczne w muzyce, a tegoroczny Meltdown Festival jest tego przykładem. Program pod kuratelą Yoko Ono przedstawia kultowe kobiety historii najnowszej, w tym: Patii Smith, Marianne Faithfull oraz Ikue Mori, ale też znacząco Kim Gordon, Peaches i Guerilla Girls – artystki znane z tych szczególnych okresów recesji lat 80. i 90.

W programie festiwalu znalazły się także dwa współpracujące fora weekendowe skupione w okół tematów „Aktywizm” i „Przyszłość Teraz”. Te dwie rzeczy zdają się być utracone na początku nowego tysiąclecia, w obliczu przygnębiającego oczekiwania na zagładę przepowiedzianą przez Majów, bądź w odpowiedzi na warunki polityczne, które zrodziły fatalistyczne motto – przypisywane Slavojowi Žižkowi i Fredericowi Jamesonowi i zbadane przez Fishera w „Realizmie Kapitalistycznym” – „Łatwiej jest wyobrazić sobie koniec świata niż wyobrazić sobie koniec kapitalizmu”.

Pussy Riot, zespół który w dużym stopniu wpłynął na etos Riot Grrrl, siłą spenetrował świadomość publiczną w zeszłym roku, przy okazji wtrącenia ich do więzienia. Na Meltdown, założone w latach 80. i odziane w goryle maski Guerilla Girls pojawią się obok wydania nowej książki pt. „Let’s Start A Pussy Riot” w programie Weekendu Aktywizmu. Wcześniej, w 2003 r., członkinie zespołu odebrały nagrodę Grammy dla The Knife, [którzy nie pojawili się na ceremonii osobiście – przyp. tłum.] w proteście przeciw przemysłowi muzycznemu zdominowanemu przez mężczyzn.

Ostanie wydanie szwedzkiego duetu, Shaking The Habitual, także doprawione jest odniesieniami do tej epoki, w której sami żyli, jako część urodzonej w latach 60. – 80. „Straconej Generacji”. Przełomowy hit z roku 1991 „Let’s Talk About Sex” zespołu Salt N Pepa, rozpoczął ponad 20 lat temu rozmowę, która ledwo ewoluowała i jeszcze nie osiągnęła rozwiązania. Dreijer-Andersson charczy przez filtr do zmiany głosu w „Full of Fire”: „let’s talk about gender baby/let’s talk about you and me”. Pojawia się też skinienie głową w stronę Fugazi w „Raging Lung”: „what a difference, a little difference would make”, wyniesione z ich albumu „Blueprint” (1990), na którym ostrzegali przed niebezpieczeństwami konsumpcjonizmu i iluzjami agencji mnożących się przez propagandę wolnego handlu („never mind what’s been seliing, it’s what you’re buying”). Fugazi byli znani ze swojej etyki Zrób-To-Sam i doceniani za wierność i oddanie swoim aktywnym anty-korporacyjnym ideom. The Knife kontynuują tę tradycję, wydając album przez swoją własną wytwórnię Rabid Records, zatrudniając prawie w całości żeńską ekipę koncertową i dumnie wnosząc myśli trzeciej fali feminizmu do swojej dialektyki.

Trzecia fala feminizmu dąży do wyjścia poza płeć i objęcia – między innymi – rasy, klasy, płci i orientacji seksualnej, przy jednoczesnej próbie redefinicji pojęcia „kobiety”. Niezaprzeczalnie, to skupienie się feminizmu na różnorodności było krytykowane za nieodłączną wieloznaczność i brak konkretnego zdania, rozdzielanie ruchu i spowalnianie każdego prawdziwego kroku podejmującego pozytywne działanie. The Knife jednak nie przejmują się tym, prowadząc dalszą konwersację w piosence „Stay Out Here”, nagranej razem z głosem nowojorskiego Light Asylum, Shannon Funchess (która opisuje siebie samą jako „młodą, utalentowaną, homo, czarną kobietę”) oraz napisaną wspólnie z artystką i pisarką Emily Roysdon. Tej drugiej zawdzięczamy rozwinięcie konceptu „ekstatycznego sprzeciwu”, czyli formy świadomego aktywizmu, promującego niekonwencjonalne i nierealne odpowiedzi na równie abstrakcyjne problemy.

Sama Yoko Ono była prototypem symbolu nowoczesnego intersekcjonalnego feminizmu, gdzie doświadczenie społeczne determinuje zbieżność tych różnych tożsamości wspomnianych powyżej: płci, rasy, klasy, orientacji itp. Dzięki byciu kobietą i Japonką, Ono bez wątpienia prowokowała obwinianie ją za rozpad Beatlesów w 1969 r. Ukuła sławną frazę „woman is the n*gger of the world” w wywiadzie z tego samego roku, rysując podobieństwa między mniejszościami a językiem używanym do zniewolenia ich. Na tym pomyśle Patti Smith oparła piosenkę „Rock N Roll N*gger” (1978), w której poszukiwała redefinicji głęboko uwłaczającego terminu, jako jednego używanego dla wszystkich „odmieńców”. Obie artystki pojawią się na Meltdown jako prekursorki post-strukturalnego feminizmu, filozofii, która odrzuca esencjalistyczne idee subiektywności płci jako konstrukcji społecznej. W krótkowzrocznej teraźniejszości, gdzie post-internetowa amnezja podzieliła naszą historyczną narrację na odruchową przemoc i twitterową kulturę call-out – ze swoim skupieniem na potępieniu, bardziej niż na dyskusji – kluczowe jest spojrzenie w tył i ponowne rozważenie starych problemów, aby zrobić krok do przodu.

To nie przypadek, że Spice Girls pojawiły się w 1994r. – akurat kiedy Riot Grrrl były w kwiecie rozwoju, gdy nienasycony głód nowych rynków zaprowadził kapitalizm do feminizmu, dostosowując i modyfikując jego założenia do pustych sloganów. Nieprzypadkowo też cięcia w zasiłkach przeprowadzone przez Camerona odzwierciedlają politykę Reagana, wysyłając „obiboków” na utrzymaniu opieki społecznej z powrotem do pracy, tyle że w trochę mniej otwarty sposób. Być może mikroskopijny i redukcyjny nacisk na język polityczny, w przeciwieństwie do bardziej kulturalnego dyskursu, nie jest tak konstruktywny. Może zamiast używać transfobicznych komentarzy pisarki-feministki Suzanne Moore, żeby zelżyć i ujmować treści całej jej twórczości – poza tym, że jest znaczącym głosem pop-kultury – moglibyśmy zacząć dialog wokół tych uprzedzeń, wciąż wszechobecnych w mediach, wliczając tzw. liberalną lewicę. Dziennikarz Paris Lee zaproponował jedną z niewielu pragmatycznych odpowiedzi na kontrowersję w otwartym liście do Moore, opublikowanym w magazynie Diva, usilnie prosząc kobietę o zrozumienie, dlaczego tyle osób transpłciowych było wściekłych. Problem zdefiniowania wzajemnych powiązań między wielorakimi formami dyskryminacji nie został jeszcze rozwiązany – i zakładam, że może tylko zaszkodzić nadziejom na postęp. Otwarty, publiczny dyskurs jest kluczem.

Scena z kultowego filmu Slacker (1991) Richarda Linklatera: bohater cytuje aforyzm z talii „Oblique Strategies” Briana Eno i Petera Schmidta – „Wycofanie w obrzydzeniu nie jest tym samym, co apatia”. Trafny opis poprzedniej generacji, ale dla 20- i 30-stokilkulatków tego stulecia, to uczucie niesmaku niebezpiecznie zbliża się do apatii. Ironiczna bigoteria w popularnej kulturze, jako reakcja na dyskryminację współczesnego języka polityki, staje się kontr-kulturowa i kontr-produktywna – werbalizując i rozprzestrzeniając istniejące już uprzedzenia.

Grass Widow z San Fransisco, zespół składający się z trzech kobiet grających na gitarach, był „leczony” za pomocą cynicznego meta-seksizmu przez pisarza z amerykańskiego Vice’a, Thomasa Mortona, w 2012 r. Morton zamiast opisywać muzykę, skupił się na ich „biodrach i cyckach i dupach”, frywolnie zahaczając o odwołania do napaści seksualnych („Zgaduję, że musimy uporać się z tym całym „gwałtem”, ale nie rozdrabniajmy się tutaj.”) Dziewczyn z zespołu nie rozbawił. „To jak prośba o wyrzucenie do kosza wszystkich uczuć, których doznajesz będąc obrażaną, przerażoną i zszokowaną tymi rzeczami, które tak zwyczajnie się promuje” – powiedziała mi gitarzystka Raven Mahon w wywiadzie promującym płytę Internal Logic w zeszłym roku. „Jest taka atmosfera anty-PC – my jesteśmy ponad tym, jesteśmy jak post-PC – więc jeśli coś takiego cię obraża, to tylko twój problem. Czy ten sposób szokowania się po prostu nie zestarzeje; ten trik prowokowania ludzi? Bo za tym wszystkim wciąż stoi ekstremalna mizoginiczna, rozpoczęta przez mężczyzn awantura,która jest naprawdę krzywdząca, bolesna. Teraz frustrujące jest widzieć, że przeciwstawienie się temu wydaje się daremne.”

Przywodzi to na myśl słowa z piosenki „All Women Are Bitches”, mało znanej formacji z nurtu Riot Grrrl, o nazwie Fifth Column: „Don’t you be so angry, honey, don’t you be sad. Don’t you be so angry, honey, things can’t be all that bad.” To pewnego rodzaju skondensowane podejście do codziennej dyskryminacji jest obecne do dziś. Sentymentalnym echem przywraca je Grimes („Męczy mnie, kiedy ludzie zakładają, że coś jest w porządku tylko dlatego, że zdarza się regularnie”) oraz lekceważąca odpowiedź Sama Richardsa (The Guardian) na wypowiedź Olofa Dreijera z The Knife, sugerującą że historia jest wytworem utrwalającym uprzywilejowane perspektywy białego mężczyzny („Na pewno nie uczą tego w Brytyjskiej Szkole”).



Tego rodzaju poniżające postawy odzwierciedla Dirty Girls Michaela Lucida, wideo, które niedawno znów trafiło do obiegu. W krótkim filmie dokumentalnym z 1996 r. kamera śledzi grupę nastolatek w Santa Monica. Utożsamiają się z Riot Grrrl, w skutek czego stają się wyobcowane przez rówieśników, a ich prosto sformułowane pomysły dotyczące równości i kultury gwałtu zostają wyśmiane przez starszą, bardziej obytą w świecie paczkę rówieśniczek, jako „feminizm klasy b”. Amber, nieoficjalnie mianowana liderką, protagonistka Dirty Girls, ripostuje: „większość ludzi, którzy próbują nas ośmieszyć, myśli, że jesteśmy głupie.” Silnie powiązany z trzecią falą, nacisk Riot Grrrl na politykę kulturalną, przy jednoczesnym aktywnym promowaniu perspektywy nastolatek, wskazał na znaczenie udzielania głosu pozbawionym praw mniejszościom, jakkolwiek naiwnym. Ruch ten, powstały w reakcji na polityczne i ekonomiczne warunki owych czasów, okazał się mieć wielki wkład we współczesną myśl feministyczną, aż po dzień dzisiejszy.

Wymowne jest to, że Dirty Girls doświadczyły takiego skoku popularności w tym roku. Poza oczywistą nostalgią za latami 90. ze strony dorosłych już osób, dorastających w erze grunge’u i punku, istnieje również pewnego rodzaju zmęczenie tworzącym zastój nadmiernym analizowaniem myśli postmodernistycznej; pragnienie prawdy, celu, którego można się trzymać. Artyści, tacy jak The Knife i wydarzenia, takie jak Meltdown właśnie to reprezentują. Ponieważ, gdy Claire Boucher lamentuje „Jestem smutna, że rozmawianie na temat środowiska albo praw człowieka jest niefajne albo obraźliwe”, tym samym stawia opór sceptycyzmowi utrwalonemu przez system oparty na neoliberalnej racjonalności. Ten system nie działa, więc koniec z wymówkami.

* Festiwal Meltdown odbywa się od 14 do 23 czerwca

Steph Kretowicz

Tłumaczenie: Aleksandra Kamińska

design & theme: www.bazingadesigns.com