11 mitów na temat dzieci nie identyfikujących się ze swoją płcią

Ostatnio w Internecie furorę robi film o Rylandzie Whittingtonie – transgenderowym dziecku żyjącym w Kalifornii. To piękny i poruszający dokument o sile bezwarunkowej miłości rodzicielskiej. Niestety w sekcji komentarzy, jak zwykle przy tego typu problematyce, pojawiło się mnóstwo negatywnych opinii. Przeglądając poszczególne wpisy zauważyłam te same nieprawdziwe i głoszone od lat tezy o transgenderyzmie. Myślę, że nadszedł czas, aby je obalić.

12Genderless1-articleLarge

Dzieci są zbyt młode, by wiedzieć takie rzeczy i podejmować decyzje na takie tematy.

Wśród psychologów i psycholożek panuje powszechna zgoda, że tożsamość płciowa zostaje uformowana w wieku dwóch lub trzech lat. Według środowisk lekarskich ze zjawiskiem dymorfizmu płciowego mózgu mamy już do czynienia w macicy i powstaje on w wyniku oddziaływania lub nie-androgenów na płód. Innymi słowy, tożsamość płciowa i formy jej manifestacji są ustalone przed pojawieniem się dziecka na świecie. W wieku lat dwóch lub trzech dzieci wyrażają już tylko siebie samych. Nawet ci psychologowie i psycholożki, którzy i które zachęcają do używania różnych metod leczenia, począwszy od „terapii naprawczej” do „normalizacji” dzieci niezgodnych genderowo przyznają, że szansa zmiany tożsamości płciowej doświadczanej przez sześciolatki jest niezwykle mała.

Jesteś tym, co twoje cząsteczki mówią o tobie.

W życiu płodowym narządy rozrodcze powstają i różnicują się znacznie wcześniej niż mózg. Jak już wspomniano, późniejszy zróżnicowany rozwój układu nerwowego zależy od oddziaływania androgenów. Z racji tego, że gonady są już wykształcone i produkują określone hormony płci, to mózg rozwija się według jednego z dwóch wzorców („kobiecego” i „męskiego” – przyp. tł.). Czasami jednak coś zaburza ten proces (np. substancje zaburzające gospodarkę hormonalną) i dochodzi do niedopasowania między płcią określoną przez narządy płciowe a tą odczuwaną. A przecież to, kim jesteśmy, kim się czujemy, nie jest określone wyłącznie przez nasze narządy rozrodcze, ale mózg.

Zachowanie i tożsamość dzieci nieidentyfikujących się ze swoją płcią jest wynikiem zachowania rodziców.

W dyskusji nad czynnikami powodującymi dziecięcy transgenderyzm zazwyczaj pojawia się argument o wychowaniu w rozbitej rodzinie, problemach rodziców z ich własną tożsamością seksualną oraz nadmiernym liberalizmem wychowawczym. Wielokrotnie rozmawiałam jednak z osobami transgenderowymi pochodzącymi z pełnych i religijnych rodzin wojskowych, gdzie rodzice wypełniali stereotypowe role płci. Podczas jednego z wywiadów poznałam Wayne’a Mainesa, który, obserwując dorastanie swojego transgenderowego dziecka,z osoby konserwatywnej, kwestionującej zjawisko niezgodności tożsamości płciowej, stał się adwokatem praw tych osób. Wszystkie te historie mogą się wydawać błahymi anegdotami, dlatego spójrzmy, co o problemie sądzą specjaliści:

Nie ma żadnych dowodów, że postnatalne środowisko ma kluczowy wpływ na tożsamość płci i orientację seksualną”.

Jeśli sprawisz, żeby dziecko zachowało się jak typowy chłopiec/dziewczynka, to rozwiążesz „problem” .

Przypatrzmy się dwóm najbardziej znanym próbom „naprawienia” niezgodności płci u dzieci: przypadkowi „Kirka”, zbadanego przez George’a Rekera, oraz Davida Reimera, wychowanego jako dziewczynka po nieudanej próbie obrzezania. W obu sytuacjach próbowano wtłoczyć dzieci w niepasujące schematy płci, co doprowadziło do ich samobójstw. Prawie każdy rodzic dziecka transgenderowego, z jakimi miałam do czynienia, opowiadał, że w pewnym momencie życia miał tylko jedną opcję do wyboru: zaakceptować swoje dziecko takim, jakie jest, lub stracić je całkowicie.

Moje dziecko twierdzi, że jest słoniem. Czy to znaczy, że mam je zacząć karmić wyłącznie fistaszkami?! Nie! Rodzice są zbyt wyrozumiali wobec fantazji swoich dzieci. 

Jak już wcześniej wspomnieliśmy, kwestia transgenderyzmu nie jest wymysłem czy fantazją, ale ma podłoże biologiczne, uniemożliwiające identyfikację z płcią biologiczną. Większość rodziców,którzy mają transgenderowe dzieci, nie raz doświadczyła obawy o życie swojego dziecka. Myśli samobójcze u takich osób są powszechne, nawet w bardzo młodym wieku. Nie mogę wyrazić tego jaśniej: nie mamy prawa kwestionować lub osądzać decyzji rodzica, który boi się o życie swojego dziecka!

Kiedy byłam młoda, byłam chłopczycą, ale nie skończyłam jako transseksualistka.

Osoby mówiące o takim wydarzeniu w swoim życiu zademonstrowały pewne zachowania cross-genderowe, ale nie trwałą tożsamość transgraniczną płci. To jest zasadnicza różnica między tymi dwoma stanami, a ich porównanie stanowi fałszywą analogię.

Jeśli na to pozwalasz, pozwalasz na szykanowanie.

Jest to kolejna forma obwiniania ofiary. Czy nie powinniśmy i powinnyśmy koncentrować się na zapobieganiu tego typu zjawiskom, zamiast ciągle zmuszać ofiarę do dostosowania się? Przecież nie akceptujemy zmuszania ludzi do zachowań „mniej gejowskich”! Nie podoba mi się pomysł, że unikanie gwałtu jest obowiązkiem ofiary! Rodzice transpłciowych dzieci nie są winni temu, że ich dzieci są prześladowane. Co więcej, robią wszystko, aby ich dziecko żyło i było szczęśliwe. Jeśli mamy wskazać winnych takich zachowań, to trzeba zwrócić uwagę na samych prześladujących i prześladujące oraz dyrektorki i dyrektorów szkół, którzy przyzwalają na znęcanie.

Dają dziesięcioletnim dzieciom hormony!

Nieprawda. lekarze przepisują dzieciom lek o nazwie LUPRON, który blokuje początek dojrzewania. Lek ten jest stosowany także u dzieci, które nie są transgenderowe, w celu zapobieżenia przedwczesnemu dojrzewaniu. Blokowanie dojrzewania u dzieci transpłciowych tłumaczy się tym, że samo przejście przez proces dojrzewania wywiera mniej lub bardziej nieodwracalne szkody i powoduje trudności przy późniejszej decyzji o zmianie płci.

Co jeśli dziecko zmieni zdanie?

U dzieci, które nie zostały poddane zabiegom medycznym, możliwa jest jeszcze opcja powrotu (czyli akceptacji swojej płci biologicznej – przyp. tł.). Jednak, jak zauważono, już w wieku sześciu do ośmiu lat jest to niezwykle rzadkie. Odstawienie Lupronuumożliwia przejście okresu dojrzewania tak, jak miałoby to miejsce w przypadku dziecka z problemem przedwczesnego dojrzewaniem. Według dr Norman Spacka, specjalisty w dziedzinie dziecięcego transgenderyzmu: „w okresie dojrzewania (około 10 do 12 roku życia u dziewcząt, 12 do 14 u chłopców), w czasie kiedy rozwijają się piersi i zwiększają gonady, powodzenie prób zmian i działań naprawczych u dziecka, które mówi, że jest w niewłaściwym ciele, jest mało prawdopodobne” . W wieku 15 lub 16 lat nie ma już prawie żadnych szans. Wtedy, i tylko wtedy, podawane są hormony. W skrócie, protokoły medyczne i zdrowia psychicznego pozwalają na podjęcie odpowiednich działań wyłącznie po uprzednim upewnieniu się, że jest to jedyne rozwiązanie problemów. Do tego momentu wszystko jest jeszcze odwracalne. Dodatkowo, po drodze podejmowane są różne kroki, aby zminimalizować potencjalne błędy.

Te dzieci powinny czekać do momentu uzyskania pełnoletności, zanim podejmie się jakiekolwiek leczenie (w tym przyjmowanie leków blokujących dojrzewanie).

Do tego czasu jest już za późno. Dojrzewanie bowiem przekształca ciało dziecka, a zmiany te są trudne do odwrócenia. Medycyna może próbować złagodzić krzywdy, ale zazwyczaj jest to kosztowne i bolesne. Co więcej, efekty tylko częściowo zrekompensująskutki uboczne. W skrócie, zmuszanie do czekania przyczynia się do ogromnych, nieodwracalnych szkód.

Transgenderowi aktywiści i aktywistki chcą zmusić wszystkie dzieci do leczenia farmakologicznego.

Nie, nie, i jeszcze raz nie. W życiu spotkałam wiele dzieci zachowujących się niestandardowo, które, mimo że różniły się od rówieśników,nie przejawiały transgenderyzmu (np: chłopiec, który identyfikował się jako chłopiec, ale lubił zabawki, które stereotypowo przypisywano kobietom). Absolutnie nie chcę zmuszaćdzieci, które „wychodzą poza schemat”. do poddania się procedurom medycznym. Każdy rodzic chce, by ich potomek był szczęśliwy, bezpieczny, kochany i chroniony. Jeśli opieka medyczna może pomóc dziecku w osiągnięciujego/jej potencjału i posiadania satysfakcjonującego życia, wtedy będę zaciekle o to walczyć. Każdy dobry rodzic na moim miejscu zrobiłby to samo.

Brynn Tannehill pochodzi z Phoenix w Arizonie. Jest absolwentką Akademii Marynarki Wojennej ze specjalizacją w dziedzinie informatyki. W 1999 zdobyła uprawnienia lotnicze. W latach 2000-2004 latała śmigłowcami SH-60B i P-3C. Służyła jako analityczka kampanii wPiatej Centrali Floty w Bahrajnie między rokiem 2005 a 2006. W 2008 roku zdobyła tytuł magistra Badań Operacyjnych w Instytucie Technologii i przeniosła się do rezerwy. Od 2008 roku pracuje w sektorze prywatnym Senior defense research. Od 2010 r. pisze artykuły dla magazynu OutServe, New Civil Rights Movement, Queer Mental Health Zdrowie. Brynn i jej partnerka Janis mieszkają obecnie w Xenia, Ohio, z trójką dzieci. Śledź ją na Twitterze BrynnTannehill.

Autor: Brynn Tannehill

Tłumaczenie: KU

design & theme: www.bazingadesigns.com